Charper five

47 7 0
                                    

"Mogłaby zamknąć oczy, udawać, że wszystko jest w porządku. Wiedziała jednak, że nie da się żyć z zamkniętymi oczami"

Cassandra Clare – Miasto Szkła

                                 @@@@@

29 stycznia, dzień pojednania dwóch osób, gdyby ktoś jednak nie wiedział o co chodzi to 29 stycznia są obchodzone urodziny mojego "brata", o ile tak go można nazwać, więc mój braciszek kończy dzisiaj 25 lat. A ja  jako jego siostrzyczka jestem zmuszona do przyjścia na to niesamowite wydarzenie. Z tego powodu stoje teraz przed lustrem w bordowej obcisłej sukience przed kolano,  tego samego koloru zamszowych szpilkach na 6 centymetrowym obcasie i beżowym płaszczu z kluczykami w rękach. Dom mojego brata znajduję się w Bristolu czyli 185 kilometrów za Londynem, jest poniedziałek wieczór, a ja spędzę tam czas do 15 popołudniu jutro, dzięki braciszku całą noc spędzę u ciebie, moje kurwa marzenie się spełniło. Wzdycham, zamykam mieszkanie i idę do auta, czeka mnie długaaa podróż. Po 3 godzinach wychodze z auta i staje przed jedno rodzinnym domem w którym mieszka mój brat i jego narzeczona, suka jak ich mało. Pukam i już po chwili drzwi się  otwierają ukazując rudawą 23 letnią dziewczynę.

-Hej Veronica- mówię i spoglądam na jej kusą czerwoną sukienkę, a raczej skrawek materiału i czerwone 18 centymetrowe szczudła, tak takie coś istnieje i wygląda strasznie.

-Hej kochanie! - jej czerwone usta zderzają się z moim policzkiem, a ja się lekko krzywie- wchodź! -i tak właśnie zaczyna się mój prawie 18 godzinny koszmar.

-Safron- słyszę zimny głos mojego braciszka i odwracam się w jego stronę napotykając stalowe tęczówki.- miło cię widzieć siostrzyczko- uśmiecha się przebiegle, to nie będzie spokojne 18 godzin.

-Ciebie też Christopher- kiwam głową-wszystkiego najlepszego- podaje mu zapakowane perfumy od Armaniego " Black code".

-Dziękuję, przejdziemy do salonu? Wszyscy już czekają-kiwam głową ponownie,  jego głos dudni mi się w uszach. Wchodzimy do przestronnego i nowoczesnego pomieszczenia, a ja wywracam oczami, w stylu mojego brata, na bogato.

-Cześć córeczko jak ci się mieszka w nowym mieszkanku? - pyta mnie że sztucznym uśmiechem mama, o proszę na urodzinki mojego brata miała czas, a o moich zapomniała.

-Bardzo dobrze- odpowiadam siadam na miejscu i rozgladam się po ludziach, jest nas tu 15, ciocia z wujkiem, synem, córką, narzeczonym córki i małą córka wcześniej wymienionych, moi rodzice, 2 pary dziadków.

-A ty znowu sama Safron mogłabyś sobie znaleźć chłopaka tak jak Chris znalazł Veronice- mówi babcia od strony ojca, nigdy jej nie lubiłam i ona nie lubiła mnie, ale żeby odrazu kazać mi szukać chłopaka w klubie że striptizem dla kobiet? Serio babciu dzięki.

-Wiesz babciu nie lubię odgrywać roli pani domu- rzucam, a dziadkowie że strony mamy parskneli cichym śmiechem, zawsze ich lubiłam, jako jedyni mnie rozumieli.

-Oczywiście- wzdycha i opuszcza ręce.

-Dobra chyba czas na tort skoro mamy już wszystkich? - Veronica rusza do kuchni by zaraz wrócić z dużym Białym tortem i o losie wszyscy wstali żeby zaśpiewać mojemu bratu sto lat.

-Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam..- śpiewam najciszej i z najmniejszym entuzjazmem, sto lat, sto lat, niech umrze, umrze nam.......

Attention || Ch.LOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz