"-Dwa miesiące temu Vee, moja mama... wszyscy... ostrzegali mnie, że jesteś z tych chłopaków, dla których dziewczyny to zdobycz. Mówili, że będę tylko kolejnym eksponatem w kolekcji, kolejną głupią gęsią, którą uwiedziesz dla własnej satysfakcji. Mówili, że w chwili, gdy się w Tobie zakocham, ty odejdziesz. - Przełknęłam głośno ślinę. - Chciałabym wiedzieć, że nie mieli racji."
Becca Fitzpatrick-"Crescendo"
@@@@@Proszę o gwizdki i komentarze, naprawdę mnie to motywuje, a teraz mi się to przyda (:(
_________Pewnie gdyby nie to, że mieliśmy umówione wizyty do fryzjera to nie wyszlibyśmy tak szybko od Aidana, może zostalibyśmy do rana i nic by się nie stało?
-Serio Charlie? Białe?- unoszę brwi, a chłopak się śmieje. Linda miesza farby przy czym lekko się uśmiecha, nie wiem czy dalej jest z nami.
-Serio Safron? Morskie?- papuguje mnie, więc ja wywracam oczami, siedzę na fotelu tuż koło niego, mnie będzie farbować Linda, a Charliego Alan.
-Jesteście słodcy- stwierdza dziewczyna przyciągając ostatnią literę, odwracam się do niej i przymykam oczy.
-Słodka? Boże niegdy tego nie powtarzaj!- blondynka śmieje się i każe mi się odwrócić przodem do lustra.
-Lubiłam twój naturalny kolor włosów- wywracam oczami i a nasze spojrzenia się spotykają.
-Ale ja go nie cierpię- dziewczyna marudzi coś pod nosem, ale ja już nie słucham zagłębiając się w mój telefon coraz bardziej. Po dwóch godzinach włosy moje i Chazzy są skończone więc wychodzimy z salony dziękując i płacąc Lindzie.
-Co teraz? - jesteśmy w centrum miasta nie daleko sephory, więc co innego jak nie sephora?
-Tam- pokazuje palcem na sklep z poważną miną, a Charlie śmieje się ruszając za mną do budynku, wchodzimy, a ja od razu rzucam się na perfumy, chłopak widząc ich cenę wytrzeszcza oczy.
-Serio? 60£?!- uciszam go i pakuje do koszyka, te o zapachu książek dla siebie i te o zapachu whisky dla niego.
-Zbankrutujesz- chłopak kręci głową dalej idąc za mną, w koszyku ładują: pomada do brwi i paleta cieni. Charlie dalej zrzędzi kiedy idziemy do kasy, płace za wszystko dość dużą sumę, nie pokazując jej Charliemu i wychodzimy ze sklepu, kręcimy się jeszcze po mieście, więc kupuje kilka bluz dla Charliego i mnie, oraz kilka koszulek, spódnic, spodni i koszule dla siebie. Wiem, że będzie wściekły, że kupuje mu drogie rzeczy, to chce go trochę uszczęśliwić. Tak wiem dobro materialne nie przynosi szczęścia, ale cholera ostatnio mamy same problemy, a prezenty uszczęśliwiają ludzi nie oszukujmy się. Kiedy wracamy do domu rzucam swoje torby na kanapę.
-Te siatki też tam trafią bezduszna kobieto?- chłopak śmieje się i już chce je tam położyć kiedy go zatrzymuję.
-Te są twoje- chłopak zamiera w bezruchu i zaciska usta.
-Safron!
-Daj spokój chociaż je zobacz- chłopak przewraca oczami, ale w końcu otwiera pierwszą torbę.
-Oszalałaś, nie mogę tego przyjąć! To kosztowało fortunę! - mimo wszystko widzę uśmiech na jego twarzy i chodź próbuje go ukryć nie udaje mu się.
-Warto dla twojego uśmiechu- chłopak uśmiecha się, podchodzi do mnie i mnie całuje.
-To miłe, dziękuję, ale chce się odwdzięczyć, dzisiaj ja zamawiam pizze mała! - wykrzykuje ostatnie słowa, a ja się śmieje.
Cholera, że tak szybko śmiech zamienia się w łzy.
-A może po nią pójdziemy co? Stąd jest jakieś 10 minut piechotą.
To był błąd, który zaważył o wszystkim, ale co się właściwie stało? Przejdźmy do momentu, w którym jesteśmy w drodze do pizzerii.
-Naprawdę mała? Po prostu go z byłaś? Jezu musiał czuć się upokorzony- oboje wybuchamy śmiechem.
-To było w przedszkolu! -usprawiedliwiam się dalej chichrając w niebo głosy.
-Co uważasz, że w przedszkolu mniej boli huh?- robi poważną minę, po chwili wracając do śmiechu, koło nas zatrzymuję się samochód wyskakują z niego dwaj faceci ubrani na czarno zanim zdąrzymy cokolwiek zrobić, jeden przytrzymuje Charliego, a drugi pakuje mnie do furgonetki, słyszę krzyk Chazzy i ukłucie w ramię, później jest tylko ciemność.
Czy to nie dziwne, że w trzy tygodnie stało się więcej pokręconych rzeczy niż przez całe moje życie? Ale wszystko ciągnie za sobą swoje konsekwencje. Dla zespołu musiałam poświęcić mój czas, który z reguły spędzałam z nosem w książkach. Dla Charliego musiałam zdjąć maskę, która ciążyła na mnie tyle lat, ale teraz mam na karku chłopaka, który nie odpuszcza. Dla własnego szczęścia musiałam wystawić swój charakter na próbę, ale inni nie uszanowali moich decyzji.
Otwieram oczy dalej sparaliżowana, nie jestem pewna co się dzieje, ale jestem w furgonetce przywiązana do siedzenia dziwnymi pasami, mrugam kilkukrotnie zanim przyzwyczaję się do światła. Nie próbuje się uwolnić, pasy są za mocno przypięte, więc się rozglądam, siedze pod ścianą, a na przeciwko mnie jest jeszcze jeden rząd foteli z takimi samymi psami. Nie boję się, nie mam pojęcia dlaczego, ale czuje spokój, jakbym była we właściwym miejscu i czasie, jakby niewłaściwy czas nie istniał. Ktoś ostro hamuje, a mną rzuca do przodu, sznury wbijają mi się w brzuch i piersi. Otwierają się drzwi, a sztuczne światło zastępuje to dzienne, nim się orientuje kolejne ukłucie ląduje na moim ramieniu. Pobudkę mam o wiele przyjemniejszą niż wcześniej. Tym razem jestem w niedużym ładnie urządzonym pokoiku z dwoma parami drzwi. Wstaję by zobaczyć gdzie prowadzą, najpierw podchodzę do tych metalowych z klapą jak dla psa na dole, są zamknięte. Drugie ustępują bez problemu, jest tam mała łazienka, bez lustra. Zamykam drzwi i patrzę na swoje ubranie, biała sukienka do kolan, jest bardzo przewiewna, ale nie przypominam sobie żebym ją zakładała, włosy są morskie i sięgają mi ponad lędźwia. W pokoju jest ogromny regał z książkami, łóżko, puchaty dywan, biurko, krzesło, lampka i fotel, jest naprawdę przytulnie, ściany są koloru błękitnego, a okno jest małe i tuż przy samym suficie. Wszystko wydaje się super, ale dlaczego nic nie pamiętam i gdzie ja do cholery jestem? Nagły ból głowy powala mnie na kolana, łapie się blatu biurka, pod powiekami przewija mi się obraz: wysoki chłopak z białymi włosami i niebieskimi oczyma, uśmiecha się, ma śliczne dołeczki, mówi coś, a ja nie rozumiem, w końcu znika tak samo jak ból głowy, wstaje i ruszam w stronę łóżka, na którym szybko zasypiam.
Nie wiem kim jest niebieskooki chłopak i gdzie jestem, ale to nie wygląda dobrze.
____________
Słów: 996
Przepraszam, że nie było mnie tak długo, ale miałam drobne problemy, ale już jestem i właśnie uśmierciłam pamięć Safron (: ()
Kocham was SOCH❤💗
CZYTASZ
Attention || Ch.L
FanfictionRed, Aidan, Aspen i Safron się nie znają, kiedy Pan Dadario nauczyciel od muzyki każe utworzyć klasie zespoły, spotykają się poraz pierwszy i każdy z nich potrzebuje, uwagi, pomocy i przyjaciół, PRAWDZIWYCH przyjaciół, Saf proponuję żeby zespół nazy...