Łzy nie chciały przestać płynąć. Wszyscy uznali, że lepiej ją zostawić. I może faktycznie tak było. Bo chociaż Reyna rozpaczliwie pragnęła czyjejś obecności, nie było już osoby, która mogłaby jej ją dać.
To takie cholernie niesprawiedliwe, że ona zginęła, mimo że miała być nieśmiertelna. Bo to nie tak miało być. Nigdy o tym nie rozmawiały, ale wiedziała, że pewnego dnia umrze, a Thalia będzie żyć dalej. Tak po prostu.
I wiedziała, że zachowuje się samolubnie, że Jason też cierpi i wielu innych, a jednak nie mogła się teraz zmusić, żeby wrócić do życia.
Ale w końcu to zrobi. Dla Rzymu.