Umieranie... boli. Nie ma czasu na oglądanie życia przelatującego przed oczami, czy przemyślenia co do decyzji które doprowadziły cię do tego momentu, nie, czujesz ból większy niż cokolwiek co czułeś wcześniej i nagle wszystko się kończy.
Chociaż może po prostu miałem szczęście. Wszyscy zawsze mają nadzieję że umrą szybką śmiercią i, jakkolwiek przerażające, bolesne i okropne, to właśnie mnie spotkało. Dopiero potem... oh, w zaświatach miałem okazję na myślenie. Aż zbyt wiele okazji, rozciągniętych przez całą wieczność, podczas gdy odkrywałem, że ból umierania to dopiero początek, prolog do bólu mającego nękać mnie do końca istnienia.
A jednak, wciąż nie żałuję.