Rozdział 23

406 14 3
                                    

– Zakochańce – zwrócił się do Arka i Karoliny Jędrzejczyk. – Gracie w pytanie czy wyzwanie?

– To samobójstwo grać z wami w pytanie czy wyzwanie. No, ale czemu nie i tak w autobusie nie ma nic ciekawego do robienia – zaśmiała się. – Aruś, grasz z nami?

– Już się boję, ale gram – powiedział głosem skazańca.

– Ok. To zaczynamy. – Zatarł ręce z radości Jędrzejczyk. – Ja zaczynam. Karolina przygotuj się. – Uśmiechnął się szyderczo. – Pytanie czy wyzwanie madame?

– Boję się jednego i drugiego. Chociaż nie chcę lizać ściany, ani niczego innego. Więc wybieram pytanie.

– A więc. Gdyby ktoś nakręcił film o tobie, jaki miałby tytuł?

– Tylko to? – zdziwiła się. – Nie ma żadnych podtekstów, ani nic? No dobra mi pasuje. A więc film o mnie nosił by tytuł "Opowieść o złej zołzie".

Kiedy jej towarzysze usłyszeli tytuł, wybuchnęli niepochamowanym śmiechem.

– Ja naprawdę jestem wredna. Arek coś już o tym wie. Prawda? – Spojrzała na chłopaka.

– Ja niczego nie zauważyłem. – Objął ją ramieniem.

Dziewczyna zarumieniła się. Zawsze lubiła być blisko swojego przyjaciela. Jednak po tym co zaszło między nimi kilka godzin wcześniej, kiedy niemal się nie pocałowali, patrzyła na niego zupełnie inaczej. Bała się, że mówiąc mu to co czuje może zniszczyć łączącą ich przyjaźń. Nie chciała poświęcić przyjaźń dla miłości.

– Dobra, odpowiedź udzielona – ocknęła się z zamyślenia. – Dobrze to może pytanie zwrotne do naszego Arturka. Pytanie czy wyzwanie?

– Oczywiście, że pytanie.

– Jaki był twój najbardziej nieudany żart? Zawsze mnie to bardzo ciekawiło.

– Hmm... – zamyślił się. – Ale moje żarty zawsze się udają. Nigdy nie zdarzyło się żeby skończyły źle, źle dla mnie oczywiście – zaśmiał się.

– Co ty gadasz? – odezwał się siedzący z przodu Pazdan. – A wtedy z trenerem. Nie wmówisz mi, że to był udany dla ciebie żart.

– No rzeczywiście to było nieudałe. Później przez tydzień miałem dodatkowe treningi. Przez nie nie mogłem wstać z łóżka – mówił dramatyzując. – No, ale muszę opowiedzieć to od początku, bo Karoliny jeszcze wtedy nie było z nami. – Wziął głęboki oddech, sugerując długą i dramatyczną wypowiedź. – A więc to było tak. Kiedy przyjechaliśmy na zgrupowanie poszliśmy do swoich pokojów. Właśnie wtedy Mączka zdradził naszą przyjaźń. – Przyłożył rękę do czoła w dramatycznym geście. – Miał wspólny pokój z Pazdanem. Chciałem mu za to zrobić kawał. Wiedziałem, że mają pokój numer sto dwadzieścia. Kiedy wszyscy poszli na obiad, ja wślizgnąłem się do jego pokoju i podłożyłem mu zamiast szamponu, różową farbę do włosów. Pożałowałem tego – stwierdził z żalem w głosie. – Okazało się, że Mączka i Pazdi zamienili się pokojami z trenerem i prezesem. Na następny dzień nasi drodzy szefowie przyszli z włosami pofarbowanymi na niesamowicie intensywny róż. Nie wiem skąd, ale wiedzieli, że to ja. Oczywiście nasz Nawłek-Rozwałek się nie cacka. Dał mi taką karę, że do końca życia zapamiętam.

Karolina podobnie jak reszta nie mogła powstrzymać duszącego ją napadu śmiechu.

– Oj Artur, Artur – wciąż chichotała jak najęta.

– Mi nie jest do śmiechu. To naprawdę było straszne. Nasz trener jest naprawdę surowy – powiedziała poważnie. – On może ci się tylko wydawać miłym, misiowatym starszym panem – zwrócił się do Karoliny. – Spróbuj tylko mu nadepnąć na odcisk. To z misiowatego pana wyjdzie wściekłe grizli.

Na spalonymOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz