Babcia po słowach Igora, nie czekała dłużej i razem z siostrami zaprowadziły swoich gości do jadalni. Arek był pod dużym wrażeniem domu. Wszystko było zrobione z wielkim rozmachem, ale jednocześnie z wielką klasą i stylem. Nowoczesność przenikała się z tradycją. Jadalnia bardziej podobna była do małej sali bankietowej niż do przeciętnej wielkości pomieszczenia ze stołem i krzesłami. Stół na dwadzieścia pięć osób znajdował się na drugim końcu sali od wejścia. Oddzielał je drewniany parkiet z ciemnego orzechowego drewna. Oprócz tego trochę za stołem znajdował się nadający klimat całemu pomieszczeniu kominek. Na ścianach wisiały rodzinne zdjęcia w ozdobnych drewnianych ramach, ciupagi, baranie skóry. To wszystko kumulowało się, podkreślając że ma się do czynienia z rodziną z tradycjami. Chłopak czuł się niemal onieśmielony i przytłoczony. Co prawda od kiedy tylko poznał całą i prawdziwą tożsamość swojej ukochanej, wiedział z jakich kręgów pochodzi. Miał próbkę zachowania jej matki. Pamiętał również zdanie co do niej mediów. Jednak dopiero teraz zdał sobie sprawę jak wielka między ich światami była różnica. On - chłopak ze śląskiego blokowiska, z pustym portfelem, lecz z wielkim sercem pełnym marzeń. Ona - wychuchana i jedyna dziedziczka fortuny, od małego wychowywana w pałacach i jedząca nawet nie ze srebrnej, a ze złotej zastawy. Jak mogło się stać, że te dwa światy mogły znaleźć wspólny język? Jak mogły się połączyć i stworzyć razem coś pięknego? Jego do obecnej pozycji doprowadziły marzenia i ciężka praca. Ona miała to już na starcie z racji urodzenia. Miłość zakopała jednak tę przepaść. Za nią nie było złoto-diamentowego tła. Była tylko ona. Piękna, delikatna i wrażliwa. Nie ważne, co o niej by nie mówili, zawsze był po jej stronie. Zawsze jej ufał i nie potrafił bez niej żyć. Tylko to się liczyło.
Babcia zauważyła, że chłopak jakoś się zamyślił. Pomyślała, że jest to objaw albo onieśmielenia związanego z przebywaniem w domu rodzinnym swojej dziewczyny, albo spotkaniem z jej rodziną, albo jednym i drugim. Złapała go pod ramię, by obudzić go z zamyślenia.
- Widzisz, Aruś, bo u nas w rodzinie najpierw trzeba swoje odtańczyć zanim się zje - tłumaczyła wskazując, to na parkiet, to na stół. - Ale że już tak długo trzymaliście nas w gotowości, to trzeba odwrócić tę kolejność. Wszystkim już kiszki marsza grają. Prawie cała nasza rodzinka czeka, żeby cię poznać. Nie przejmuj się nimi zupełnie. Nie masz czym się denerwować. Ty już jesteś pod moim skrzydłem i nikt nie ma prawa ci w tej familii podskoczyć. A jakby tylko nawet próbował, to zgłaszasz to mnie.
Arek z uśmiechem przyjmował zapewnienia kobiety.
- Dobrze, proszę pani. Tak zrobię, chociaż wolałbym, żeby nie było takiej potrzeby.
- Jaka pani? Babciu! - wykrzyknęła serdecznie. - Przecież ty już jesteś jak moje wnuczątko! Taki wnuk to cenny skarb. Jak moja Karolcia.
Kobieta wyciągnęła wolną rękę do wnuczki i przyciągnęła ją do siebie i zaczepiła się jak to zrobiła wcześniej z Arkiem.
- No proszę, proszę. Babciu, przypomnę, że mimo wszystko to mój chłopak. Nie odbijaj mi go, dobrze? - roześmiała się.
- Ja tam ci go dziecino, nie odbijam. Broń cię, Panie Boże. Ja Areczka do rodziny przyjmuję. A żeby tak się stało to najpierw muszę mu dać odpowiednie wprowadzenie. A i koneksje ze mną mu pomogą. Chodźcie dzieciaki, bo zaraz tamci zwariują z głodu.
Wskazała na towarzystwo przy stole. Babcia powiedziała im wcześniej, że nie dostaną jedzenia dopóki jej wnuki nie przyjadą. Chciała by mieli równe szanse w starciu o ciepłe pierogi i kotlety z wygłodniałą rodzinką. Kobieta nie przestawała zadziwiać i fascynować Arka. Kiedy stali już przy samym stole, seniorka rodu zabrała głos. Nikt nie miał na tyle odwagi by wejść jej w słowo, czy milczeć, nawet kilkuletnie dzieciaki.
CZYTASZ
Na spalonym
FanfictionPewnego dnia główna bohaterka postanawia się wybrać na zakupy do centrum handlowego. Nie przypuszcza że te jedno małe wyjście zmieni jej życie o 180°.