4. Ultimatum i bilety

405 22 10
                                    

Siedziałam w pokoju przy biurku i pisałam esej na poniedziałkowe zajęcia z kulturoznawstwa. A właściwie starałam się pisać, bo przed oczami ciągle miałam mignięcia z naszej wczorajszej rozmowy ze Scottem.

Przyszedł do mnie już po ósmej.

– Wstawaj, Julie, musimy poważnie porozmawiać – oznajmił, szturchając mną.

Przewróciłam się na drugą stronę, całkowicie wyczerpana po nocnym koncercie. Tym bardziej że wróciłam do akademika dopiero przed piątą, ponieważ najpierw odbyłam poważną rozmowę z Jessie na temat mojego pochopnego zachowania podczas wywiadu, a później poszłam do McDonnald'sa zatopić smutki w czekoladowym szejku, spowodowane wyrzutami sumienia. Wiedziałam, że przesadziłam.

– Scotty? Która godzina?

– Ósma.

– Tak wcześnie? – jęknęłam i zakryłam głowę kołdrą. – Nie możemy porozmawiać po jedenastej?

– Nie.

Zabrzmiał groźnie, więc mimowolnie się rozbudziłam. Westchnęłam, przetarłam oczy, usiadłam i popatrzyłam na jego poważną minę.

– Okej. Co się stało?

– I ty jeszcze pytasz? Od kiedy przyjaźnisz się z tą wulgarną dziewczyną, z tą JD? – zapytał, a ja poczułam, jak serce na moment przestało bić. Patrzyłam na Scotta z jawnym przerażeniem.

– Co? Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?

– Nie udawaj, Juls. Oglądałem jej wczorajszy wywiad w telewizji.

– Oglądałeś wywiad? – pisnęłam nienaturalnym tonem, niemal zrywając się na nogi. – Ale... ale przecież ty jej nie lubisz! Dlaczego to oglądałeś?!

– Całe bractwo oglądało. Doskonale wiesz, jak oni kochają tę świruskę.

Ostatnie słowo zabolało.

– Aha. – W tym momencie tylko na taką odpowiedź było mnie stać.

– Zabraniam ci się z nią zadawać.

– Co? – parsknęłam. – Nie masz prawa mi niczego zabraniać, Scott. A przynajmniej nie takiej głupoty. To ja wybieram swoich przyjaciół.

Scott zmierzył mnie pogardliwym spojrzeniem.

– Wybacz, kochanie, ale nie mam wyjścia. Harry postawił mnie w niezręcznej sytuacji... Albo przestaniesz się widywać z JD, wtedy będę wiedział, jak bardzo mnie kochasz, albo ja przestanę widywać się z tobą.

– Co? Ty chyba nie mówisz poważnie? Poza tym od kiedy Styles znaczy więcej niż ja? – zaczęłam się denerwować. – Ten idiota nie ma prawa żądać od nas, od kogokolwiek zresztą, żebyśmy się rozstali! To głupie!

– Juls, kocham cię, dlatego...

– Nie, nie, Scott – zaśmiałam się bez krzty wesołości. – Gdybyś mnie kochał, w życiu nie kazałbyś mi wybierać.

– Zastanów się, Julie. Możesz więcej stracić niż zyskać. Jak długo znasz tę całą JD? A mnie? Chyba wiesz, kto się dla ciebie bardziej powinien liczyć – westchnął, podszedł bliżej i cmoknął mnie w czoło. – Pomyśl nad tym i daj mi odpowiedź jutro, zgoda?

Cóż, JD znałam całe życie, a Scotta jak widać prawie wcale...

Kolejne łzy zaczęły spływać po policzkach i kapać na zeszyty. Nie miałam kompletnie humoru, tym bardziej że zbliżał się wieczór, a tym samym rozmowa ze Scottem. Nie chciałam kończyć naszego związku, zależało mi na nim.

Zamaskowana // h.s ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz