18. Co? To ty?!

339 20 8
                                    

Zapraszam na kolejną część, misie. :)

18. Co? To ty?!

– Mhm, tak. Mhm. No, słucham przecież...

Przełożyłem telefon do drugiej ręki, żeby zmienić bieg.

Wyjeżdżałem spod Pandory, gdzie zawiozłem Julie do pracy. Podobno musiała ogarnąć coś przed występem JD. W ogóle odkąd zacząłem zwracać większą uwagę na Butler, odkąd ją polubiłem, całkiem nie miałem ochoty szlajać się po koncertach, co brzmiało absurdalnie. Wracałem więc do akademika. Poza tym obiecałem spotkać się z mamą i Gemmą przed ich jutrzejszym wylotem. W końcu następnym razem zobaczę je dopiero w wakacje.

– Harry!

Drgnąłem wystraszony, kiedy głos matki zahuczał mi w głowie.

– No, co? – odparłem, wyprzedzając sznur aut i skręcając w lewo.

– Czy ty jedziesz samochodem?

Wolałem się nie przyznawać, więc milczałem. Mama nienawidziła, kiedy ktoś prowadził i rozmawiał przez telefon jednocześnie.

– Masz się natychmiast rozłączyć! – krzyknęła. – Przyjdę do twojego pokoju po ostatnim wykładzie. Będę około osiemnastej.

– Ty? A co z Gem?

– Gemma ma jakieś plany.

– Co? – zaciekawiłem się. – Niby jakie?

Bo w końcu co może robić moja siostra, nie znając ani miasta, ani żadnego jego mieszkańca. No, oczywiście poza moimi kolegami z bractwa i Niallem, ale ich nawet nie liczyłem. Bo w końcu kto chciałby spędzać czas z tą hołotą?

No, tak. Ja.

– Mówiła, że to tajemnica. Harry – westchnęła przeciągle – rozłączam się, a ty skup się na drodze. Porozmawiamy wieczorem.

– Dobrze, mamo.

– A, jeszcze jedno! – krzyknęła, nim zdążyłem zakończyć połączenie.

– No, co jest?

– Rozumiem, że przyjdziesz z Julie?

– Nie – zaprzeczyłem, jednocześnie czując pojawiające się przygnębienie. Dlaczego? – Julie pracuje dzisiaj do późna. Ale, pomijając twoje pytanie, będzie jutro na lotnisku. Mówiła, że z chęcią was odprowadzi.

– Cudownie. Dobrze, synku, to do później. Pa.

– Pa – powiedziałem już do samego siebie, bo po drugiej stronie usłyszałem znajome pikanie oznaczające koniec rozmowy.

Odkąd moja rodzina poznała Julie, odnosiłem wrażenie, że bardziej wolały spędzać czas z nią niż ze mną, synem i bratem. Jedynym mężczyzną w ich życiu. A gdybym tak został też jedynym mężczyzną w życiu Julie Butler? Niespodziewanie poczułem dziwne ciepło rozchodzące się po ciele, które było dość miłe i do którego obecności mógłbym się przyzwyczaić.

Uświadamiając sobie, dokąd zmierzyły moje myśli, kazałem im spierdalać.

Od teraz skupiłem się wyłącznie na drodze, choć owo miłe ciepło nadal mi towarzyszyło, a przed oczami co jakiś czas pojawiał się czyjś uśmiech.

– Cześć, Harry!

– Siema, stary!

– Siema!

Przywitali mnie, kiedy przekroczyłem próg domu bractwa.

Parę osób siedziało na kanapie przed telewizorem, grając w playstation. Zayn okupował taboret przy wyspie kuchennej, z gitarą w rękach i grupką rozchichotanych dziewczyn wokół, rzępoląc i udając prawdziwego artystę. Liam i Louis odgrywali partyjkę w piłkarzyki, a przy każdej bramce wypijali kieliszek wódki, a nowi rozkładali dekoracje na nadchodzącą, wieczorną imprezę.

Zamaskowana // h.s ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz