I.

2.1K 90 62
                                    

Sherlock dawno tak się nie nudził. Po zakończeniu sprawy z Euros poczuł dziwny spokój. Właśnie- spokój. Każdy, kto choć odrobinę znał detektywa wiedział, że nie ma dla Holmes'a nic gorszego niż spokój.

Zagadki, które otrzymywał nudziły go. Jego skrzynka mailowa była zalana setkami spraw, których rozwiązanie zajmowało mu mniej niż minutę. Klienci przychodzili także do jego mieszkania. Niektórych wyganiał zaraz po przywitaniu, innym pozwalał nawet usiąść. Na początku nawet był miły, ale przed chwilą znowu nakrzyczał na nastolatka, który chciał, żeby Sherlock szpiegował jego dziewczynę.

Detektyw wstał z fotela i podszedł do stolika, na którym leżał notes Watsona. Wyrwał z niego kartkę. Wprawdzie z jednej strony były na niej zapisane jakieś numery, ale zgodnie z własnym przekonaniem o tym, że ważne informacje powinno się zapamiętywać, a nie zapisywać w zeszycie, stwierdził, że nie są one przyjacielowi niezbędne. Wyciągnął marker i na niezapisanej stronie napisał kilka zdań. Następnie przywiesił ją na drzwiach wejściowych.

Już miał wracać do mieszkania, ale kątem oka zobaczył biegnącego Lestrade'a.

Goffrey? George?

-Shelock, mam coś dla ciebie -krzyknął.

Huhu, czy to jakiś prezent rocznicowy?

-Lestrade, słucham -detektyw gestem zaprosił go do mieszkania.

Proszę, człowieku, niech tym razem nie będzie to staruszka z Alzheimerem.

-To cię zainteresuje- mówił przejęty inspektor. -Wyobraź sobie, 7 ludzi w zamkniętym domu. Nikt nie mógł wejść, ani wyjść. I nagle, podczas kolacji umiera gospodarz.

-Macie mordercę na tacy i cały Scotland Yard nie jest w stanie go znaleźć? Czy głupota Andersona naprawdę jest zaraźliwa? -zakpił Holmes.

Lestrade zignorował komentarz detektywa.

-Nie żyje John Rolf. Świadkowie mówili, że zakrztusił się szampanem. Sekcja zwłok wykazała cyjanek potasu. Oto lista wszystkich, którzy brali udział w kolacji- wyciągnął do detektywa teczkę. -Będziesz mógł ich przesłuchać osobiście.

Sherlock bez entuzjazmu zabrał dokumenty.

-Spotkanie było zorganizowane w ramach działania jakiegoś klubu historycznego. Raczej o nim nie słyszałeś. Ma 7 członków. Na kolacji nie było Barbary Rox, która wyjechała na wieś jakoś 2 tygodnie temu. Oprócz członków klubu był obecny jeszcze Mark Cooper- jakiś drobny polityk. Całość odbywała się w dworku pod Londynem. Adres masz w teczce. Przyjmiesz tę sprawę?

Sherlock niedbale położył teczkę na stole i spojrzał na policjanta. Sprawa, którą przedstawił nie wydawała się ciekawa, ale z braku zajęcia mógłby się nią zająć. Ostatecznie była to kolejna okazja do poniżenia londyńskiej policji.

-Tak -odpowiedział. -Tak, może coś ciekawego uda mi się znaleźć.

Pożegnał (jeżeli niedbałe machnięcie ręki można nazwać pożegnaniem) Gareda, po czym otworzył teczkę.

Siedmioro ludzi.
Jedno morderstwo.
To będzie łatwe.
Zwykle podejrzanych trzeba szukać z latarką, a tu proszę -nazwiska, zdjęcia, adresy, wiek, miejsca pracy.
Nawet zeznania. Sherlock co prawda nie ufał wnioskom policjantów, ale fakty to fakty.
Sprawa nie zajmie dużo czasu, ale zawsze to jakaś rozrywka. A Sherlock uwielbiał takie rozrywki.

***

Doktor John Watson zmęczony wyszedł ze szpitala. Od śmierci żony nie miał czasu na odpoczynek. Jednoczesne zajmowanie się córką i praca zawodowa nie pozwalały mu na przerwy. Spojrzał na zegarek- godzina 16. Powinien odebrać Rose od pani Hudson. Pewnie przy okazji spotka Sherlocka. Po ostatniej przygodzie na wyspie wybaczył detektywowi wszystkie chowane urazy, ale niespecjalnie miał ochotę teraz się z nim widzieć. Marzył o powrocie do domu i długiej drzemce.

Poniżej Krypt | Sherlock BBCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz