Sherlock siedział w fotelu. Tak jak wczoraj. I przedwczoraj. I dwa dni temu. Naprawdę chciał coś ze sobą zrobić, ale nie potrafił znaleźć żadnego sensownego celu. Jedyny człowiek, którego kiedykolwiek detektyw pokochał, odszedł. John zastępował Holmesowi brata. Był dla niego kimś więcej niż rodzice. Tylko dla niego Sherlock był w stanie wykazać się jakimś poświęceniem, dać coś od siebie.
Pragnął przestać istnieć. Nie chodziło o to, żeby umrzeć. Co jeśli po śmierci dusza rzeczywiście gdzieś trafia i nadal trzeba egzystować? Gdyby tylko jego rodzice nie spotkali się te 40 lat temu, nie musiałby znosić tego wszystkiego.
Czuł się jak morderca. Jakby to on zabił Watsona. Nie musiał przecież jechać do tej chorej studentki. To były obowiązki policji. Dlaczego Sherlock sam tego nie zrobił? Albo przynajmniej nie pojechali razem. Chciałby cofnąć czas, nie wciągać lekarza w tę sprawę. Wszystko byłoby po staremu. Mała Rosie nadal miałaby ojca, nadal mogliby spędzać popołudnia przy herbacie. John nadal mógłby się na niego złościć z różnych powodów.
Teraz nie ma już nic. Po raz kolejny został sam. Nie było już nikogo, na kim miałoby mu zależeć. Molly adoptowała córkę Watsonów. Holmes bardzo chciał jakoś pomóc w jej wychowaniu, ale za każdym razem, kiedy patrzył na dziewczynkę widział w jej twarzy rodziców. Dwie osoby, które kiedykolwiek coś dla niego znaczyły, nie żyją. Nie żyją przez niego.
Gdybym dał się zabić Moriarty'iemu, wszyscy byliby szczęśliwi. Johnowi łatwiej byłoby poukładać sobie życie mając u boku kochającą żonę i śliczną córeczkę.
Jego rozmyślania przerwał dźwięk czyichś nierównych kroków na schodach. Tym razem były dużo lżejsze niż poprzednio, ale zdradzały, że osoba, która je stawia znajduje się pod silnym wpływem alkoholu.
Po krótkiej walce z drzwiami wejściowymi do mieszkania weszła jego nowa współlokatorka.
W rękach trzymała karton, na wierzchu którego spoczywała nieotwarta butelka przezroczystego płynu. Drugą, taką samą butelkę ściskała w dłoni, ale poziom cieczy, który ją wypełniał był dużo niższy. Z jej rozciętego policzka leniwie sączyła się krew, której jedna strużka powoli spływała po szyi dziewczyny. Slalomem podeszła do stolika znajdującego się obok fotela, w którym siedział detektyw i postawiła na nim oba naczynia.
-Szeerlokcz, jak dobrze cię tu widzieć -bełkotała. -Ja pójdę teraz pod pryszjic, a ty zrób mi drinka to się napijemy i porozmawiamy. Jeśli chcesz oszywiście. Ja nie będę się narzucać.
-Wszystko w porządku? -zapytał zdziwiony Sherlock. -Twój policzek...
-Nie, nie jest w porządku -odpowiedziała jakby trzeźwiej. -Jeśli możesz to nalej nam tego alkoholu, a ja zaraz przyjdę.
-Jak chcesz -wzruszył ramionami. -To jaki jest twój ulubiony drink?
-Szklanka z wódką -rzuciła przez ramię.
Sherlock usłyszał trzaśnięcie drzwi i już jej nie było. Spojrzał na butelki stojące na stoliku. Alkohol.
Jak można tak łatwo dać się opętać jakiejś substancji?
Zgasił trzymanego w palcach papierosa i wyciągnął dwie szklanki, które postawił obok używek, żeby następnie powrócić do swoich przemyśleń. Od jakiegoś czasu porządkował swój pałac pamięci. Odtwarzał wszystkie zapisane wspomnienia związane z Johnem i przenosił je w bezpieczne miejsce, które utworzył poniżej pałacowych krypt. Traktował to trochę jak rodzaj terapii. Podświadomie wierzył, że coś się zmieni, kiedy skończy. Położył głowę na oparciu fotela i zamknął oczy. Pamiętał ich pierwsze spotkanie w laboratorium, zdziwienie lekarza po tym, jak bardzo trafnie wydedukował jego przeszłość. Mieli razem wynająć mieszkanie na Baker Street. Pani Hudson wzięła ich wtedy za parę. Sherlock uśmiechnął się, a po jego policzku ześlizgnęła się samotna łza. Niedługo potem po raz pierwszy John uratował mu życie. Holmes odtwarzał minione wydarzenia jak stary film wyświetlany z taśmy. Kolejne sceny przewijały się pogłębiając uczucie pustki i beznadziei. Pojedyncze krople sączące się z jego oczu zostały zastąpione przez strumienie rozpaczy i żałości.
CZYTASZ
Poniżej Krypt | Sherlock BBC
FanfictionAkcja toczy się po zakończeniu 4 sezonu serialu BBC "Sherlock"