XVIII.

575 52 8
                                    

Od wyjazdu Aidy minęły 3 dni. Cały ten czas spędził w fotelu wydając najbardziej żałosne dźwięki, które udało mu się wydobyć za pomocą swoich skrzypiec. Jego kontakty społeczne ograniczyły się do wymiany kilku zdań z panią Hudson, odrzucenia jednego połączenia od Lestrade'a i odwiedziny Watsona na cmentarzu. Miał dużą ochotę na zakupy u dawno nie odwiedzanego dilera, ale perspektywa rozmowy z kimkolwiek skutecznie utrzymywała go w stanie pełnej świadomości.

Tkwił w jakimś zawieszeniu i nie potrafił, albo nie chciał go opuszczać. Teoretycznie wszystko było w porządku. Jego serce ciągle toczyło krew do wszystkich komórek ciała, jego płuca cały czas prowadziły proces wymiany gazowej, klatka piersiowa powoli unosiła się i odpadała. Nie był jednak w stanie podjąć żadnego działania, czuł się wypompowany i bardzo osamotniony.

Wyrzuty sumienia spowodowane śmiercią Johna i Mary, które na chwilę przygasły, teraz wróciły do detektywa ze zdwojoną mocą. Depresyjny nastrój potęgował stukający w szyby deszcz i szary kolor londyńskiego nieba. Sherlock czuł, że zapada się coraz głębiej.

Na ziemię przywrócił go dźwięk otwieranych drzwi i pospieszne kroki kogoś ubranego w eleganckie buty. Siła, z którą stawiał stopy na schodach wskazywała na to, że przybysz jest mężczyzną. Postać zatrzymała się przed drzwiami do salonu Holmesa, przeznaczyła kilka sekund na złapanie oddechu, zapukała i nie czekając na zaproszenie, nacisnęła klamkę i weszła do środka. Detektyw nie musiał zastanawiać się dwa razy, żeby zorientować się, kto przed nim stoi. W jednej chwili wstał z zajmowanego mebla i wyprostował się, jakby chciał sprawić wrażenie większego. Zmierzył gościa zimnym spojrzeniem i podszedł do okna zapalając papierosa.

-Nie był pan w Hiszpanii, panie Bennett.

-Istotnie, panie Holmes, nie byłem w Hiszpanii, ale w Moskwie. Zrobiłem duży błąd, którego teraz bardzo żałuję, dlatego proszę pana o pomoc- odpowiedział gość i zrobił pauzę, jakby badał reakcję swojego rozmówcy.

Sherlock poczuł, że gotuje się w środku. Przytknął trzymany wyrób tytoniowy do swoich warg i mocno zaciągnął się dymem.

-Proszę kontynuować –powiedział możliwie najbardziej bezuczuciowym głosem, na jaki było go stać, przez cały czas stojąc twarzą do okna.

-Te całe zaręczyny, to wszystko... -zawahał się przez chwilę. –Panie Holmes, to wszystko było kłamstwem –głos przybysza przepełniała gorycz, mówił powoli i robił długie przerwy między częściami zdania.

Wpierdolić ci teraz, czy lepiej zaczekać, aż skończysz dukać?

-Ja... Sidorov mówił, że ma moją siostrę, miałem mu dostarczyć Aidę do Moskwy i wymienić zakładników, ale okazało się, że blefował.

-Gdzie teraz przebywa pani Santoro? –Sherlock czuł, że cierpliwość do człowieka stojącego w jego salonie kończy się dużo szybciej, niż do kogokolwiek innego.

-W Moskwie.

-Czy znane są panu zamiary pana Sidorova? –zapytał odpalając kolejnego papierosa.

-Nie.

Czy Mycroft będzie w stanie wyciągnąć z więzienia kogoś z dożywociem za morderstwo?

-Jesteś tu, bo zostałeś okłamany, czy dlatego, że żałujesz wykorzystania naiwności mojej przyjaciółki i sprzedania jej jak kozy? –odwrócił się do Bennetta nie kryjąc swojej wściekłości. –Zresztą, nieważne.

***

Zorganizowanie samolotu do Moskwy, towarzystwa Lestrade'a i obstawy policyjnej zajęło nie więcej, niż 2 godziny. Oczywiście, obecność Charlesa była konieczna, bo tylko on znał dokładną lokalizację ojca Aidy.

Poniżej Krypt | Sherlock BBCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz