III.

993 72 11
                                    

Obudziło ją stukanie w szybę samochodu i podniesione głosy. Przetarła skostniałymi palcami oczy i spojrzała w kierunku hałasu. Skroń pulsowała jej niemiłosiernie, a głód wzmógł się przynajmniej dziesięciokrotnie. Dodatkowo było jej bardzo zimno. Samochód już dawno wystygł, a z radia nie wydobywały się żadne dźwięki.

Jeżeli padł mi akumulator to się zabiję.

Otworzyła drzwi i łapczywie złapała oddech kiedy wiatr boleśnie smagnął jej twarz. Spojrzała na dobijającą się do jej samochodu kobietę. Była trochę starsza od jej rodziców i nie mogła mieć więcej niż 160 cm wzrostu, a jej rzadkie włosy pokrywała farba w kolorze, który mógłby być połączeniem złota i miedzi. Na jej twarzy malowało się zdenerwowanie.

-Co pani tu robi? Nie można tak po prostu stawiać swojego samochodu pod domem uczciwych obywateli i udawać nieboszczyka! -krzyczała.

-Przepraszam -wyszeptała dziewczyna, ale kobieta zdawała się tego nie usłyszeć i ciągnęła swoją litanię wyrzutów.

-To jest spokojna dzielnica, mieszkają tu porządni ludzie. Ja mam słabe serce, nie można tak straszyć ludzi. Wyobraża sobie pani, do czego mogłoby dojść, gdyby postała tak jeszcze z godzinę, kiedy ludzie zaczną tędy przechodzić. Niektórzy mogliby tego nie znieść...

Aha, czyli jest dość wcześnie, dobrze wiedzieć.

-Powinnam zawiadomić policję. Proszę natychmiast zabrać ten samochód i wracać do domu, a nie szlajać się po Londynie. Kobiety w pani wieku powinny się bardziej szanować. Do czego to dochodzi?!

Zabolało.

-Przepraszam, już odjeżdżam- wyszeptała Aida wsiadając do samochodu.

Jebana strażniczka Teksasu.

Przekręciła kluczyk w stacyjce, ale samochód nie zareagował. Ponowiła próbę. Nic.

Okej, do trzech razy sztuka.

Samochód nie zapalił za trzecim razem, ani za siódmym, ani trzynastym.

Spojrzała na kobietę. Nadal stała na chodniku i niewzruszona przyglądała się jej bezskutecznym wysiłkom. Poczuła jak w kącikach oczu zbierają jej się łzy. Popsuł się jej samochód, było jej zimno, była głodna, bolała ją głowa, było jej niedobrze, nie miała gdzie wrócić, jej narzeczony zdradził ją z jej najlepszą przyjaciółką, a poza tym powinna jeszcze dzisiaj jechać do pracy, zanim jej szef stwierdzi, że doskonale radzą sobie bez niej. Wytarła policzki wierzchem dłoni i sięgnęła po telefon, żeby przejrzeć kontakty i spróbować poprosić kogoś o pomoc. Rozładowany.

Cudownie.

Wysiadła z samochodu i zwróciła się do starszej pani.

-Nigdzie nie odjadę... -chciała być twarda, ale w tym momencie wszystkie negatywne emocje, które dusiła w sobie, postanowiły spotkać się i wspólnie ujrzeć Słońce powodując niekontrolowany wybuch płaczu. Dziewczyna oparła się o samochód, a spazmy szlochu targały jej ramionami.

Martha Hudson poczuła coś w rodzaju żalu. Była lekko zdenerwowana na dziewczynę, ale nie sądziła, że doprowadzi ją do takiego stanu. Może powinna być trochę delikatniejsza, ostatecznie nie wiedziała dlaczego kobieta postanowiła spędzić noc na ulicy zamiast w domu. Spojrzała na jej ubrania. Wyglądały raczej przeciętnie- mało eleganckie, ale schludne i estetyczne. Była bardzo szczupła. Pani Hudson mogłaby powiedzieć nawet, że chuda. Mimo to nie przypominała ćpunki, ani bezdomnej. Mogła mieć około 25 lat.

-No już, kochanie, nie płacz, na pewno da się to jakoś naprawić -rozpaczliwie usiłowała pocieszyć dziewczynę. Dotknęła lekko jej ramienia, a ta odwróciła się do Marthy. -Gdzie mieszkasz? Może zadzwonimy do kogoś z twoich bliskich i po ciebie przyjedzie?

-Problem w tym, że aktualnie nigdzie nie mieszkam. Wczoraj wyprowadziłam się od byłego narzeczonego i jeszcze niczego nie znalazłam. Nie mam też do kogo zadzwonić, przeprowadziłam się do Londynu kilka miesięcy temu i nie mam żadnych znajomych. Nie wiem, co mam teraz robić... -wypuściła powietrze.

Starsza pani nagle poczuła jakąś dziwną falę empatii.

-Spokojnie -powiedziała ciepłym tonem. -Coś wymyślimy, chodź ze mną, zrobię ci herbatkę i wszytko mi opowiesz.

***

Kiedy Aida zakończyła swoją opowieść, w mieszkaniu pani Hudson rozległ się dźwięk kołatki. Do środka wszedł tęgi mężczyzna przed czterdziestką.

-Aido, to jest Mycroft Holmes, mój -zawahała się chwilkę -znajomy. Mycrofcie, pozwól, że przedstawię ci Aidę Santoro.

Podali sobie ręce, ale zanim zamienili jakiekolwiek słowo, gospodyni poprosiła Holmesa o pomoc w robieniu herbaty i obydwoje wyszli do kuchni. Nieważne, że na stole stał prawie cały dzbanek parującej cieczy. Aida rozejrzała się po pomieszczeniu. Było przytulne, ale dość eleganckie. Ktoś spostrzegawczy mógłby dostrzec kilka antyków. Na ścianach powieszone było kilka obrazów. Jej towarzysze wrócili po kilkunastu minutach. Bez herbaty.

-Mam dla ciebie propozycję, kochana -powiedziała pani Hudson.

Czyli rozmawiali o mnie.

-Mieszka u mnie brat Mycrofta. Sprawa jest o tyle przykra, że miesiąc temu zmarł jego przyjaciel. Sherlock bardzo to przeżył. Właściwie to nadal przeżywa; John był dla niego dużo ważniejszy niż rodzina i pozostali znajomi. Dawno temu nawet razem mieszkali. Mogłabyś zająć wolny pokój w mieszkaniu. Nie musiałabyś nawet ponosić kosztów wynajmu. Bardzo zależy nam na tym, żeby był ktoś, kto czasem sprawdzi, czy Sherlock jeszcze żyje. Oczywiście, jeżeli stwierdzisz, że taki układ ci nie odpowiada to nie będziemy naciskać. To trudny człowiek i nie możemy zapewnić, że zawsze będzie uprzejmy i miły.

Cóż, w obecnej sytuacji, dziewczyna mogła porównać tę propozycję do manny z nieba, albo odnalezienia oazy po długiej wędrówce na pustyni. Zgodziła się.

-Przygotuję pokój i porozmawiam z Sherlockiem, żeby nie był zaskoczony -rzuciła Martha i wyszła ze swojego mieszkanka.

-Dobrze, żebyś miała to przy sobie w razie jakichkolwiek kłopotów z moim braciszkiem -powiedział Mycroft wręczając Aidzie swoją wizytówkę. -Proszę też, żebyś dla bezpieczeństwa napisała mi tu swój numer telefonu.

Wzięła ołówek ze stołu, napisała coś na odwrocie kolejnej podanej jej wizytówki i oddała ją właścicielowi.

-Włoszka?

-Słucham?

-Santoro to chyba włoskie nazwisko.

-A tak, pół Włoszka, pół Rosjanka.

-Co wyjaśnia imię. A co oznacza to "B" przed twoim imieniem?-zapytał Mycroft i wskazał na trzymaną w dłoni tekturkę.

B. Aida Santoro

-Beatrice Aida Santoro.

Poniżej Krypt | Sherlock BBCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz