XI.

639 51 10
                                    

-Nienawidzę cię- podniosła stojącą na kuchennym blacie szklankę i wycelowała nią w stojącego w najbardziej oddalonej części pomieszczenia mężczyznę.

-Daj mi to wyjaśnić- krzyknął robiąc unik.

-Straciłeś swoją szansę -podniosła kolejne naczynie.

-Przynajmniej oszczędź te szklanki.

-Nie zamierzam! -wzięła zamach i rozbiła szkło tuż obok głowy detektywa.

-Chciałem ci wszystko wytłumaczyć -mówił rozpaczliwie.

-Niby kiedy? Wykorzystałeś moją naiwność i jeszcze byłeś z tego powodu zadowolony -zacisnęła palce na zimnym szkle i podniosła je na wysokość swojej twarzy. Sherlock przezornie schował się pod blat wysepki stojącej na środku pomieszczenia. -Myślałeś, że jestem tak głupia, że się nie zorientuję? -zapytała ciszej i z hukiem odstawiła trzymany przedmiot.

Holmes wyjrzał zza swojego prowizorycznego schronienia.

-Nie myślałem o tym w ten sposób -podszedł do dziewczyny po upewnieniu się, że jego życiu nie zagrażają już wirujące naczynia.

-W ogóle nie myślałeś -odwróciła się od detektywa. -Ty nie liczysz się z nikim. Jak mogłam uwierzyć w to, że szukasz wspólniczki? Przecież wielki pan Holmes nie potrzebuje nikogo. Jest najdoskonalszy, a wszyscy inni ludzie to tylko nic nie warte pionki.

-Przepraszam -powiedział. Nie słyszała w tym ironii, ani sarkazmu, ale nie odwróciła się do mężczyzny. Wiedziała, że nie mówił szczerze.

-Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego -odpowiedziała chłodno.

Stali przez chwilę w milczeniu. Do kuchni weszła pani Hudson z herbatą.

-Co tu się stało? -zapytała widząc rozbite szkło rozsypane na całej powierzchni podłogi.

Nikt jej nie odpowiedział.

-Sherlocku! -wykrzyknęła karcąco, ale on tylko pokręcił głową. Staruszka machnęła rękoma w geście kapitulacji i wyszła, mówiąc po drodze coś o tym, że nie jest ich gosposią i nie zamierza po nich sprzątać.

W ciszy, która opanowała kuchnię, było coś duszącego. Detektyw miał ochotę uciec, albo umrzeć -byle tylko nie musieć przebywać w tym miejscu. Czuł się jak trzecioklasista, którego nauczycielka przyłapała na kradzieży magnesów z sali lekcyjnej. Idiotycznie. Najgorsze jednak było to, że mógł uniknąć całej tej sytuacji. Ale nie. On nie mógł się zniżyć do poziomu, w którym kogoś o coś prosił. Musiał zabrać ją tam podstępem. 

Odwróciła się i chciała wyjść z kuchni, ale Holmes złapał ją za rękaw, więc zatrzymała się w miejscu. Niemal dotykali się bokami głów.

-Naprawdę żałuję, że nie powiedziałem prawdy -szepnął zbliżając swoją twarz do jej włosów.

-Teraz też kłamiesz? -wyrwała rękę, złapała wiszącą na wieszaku kurtkę i wyszła z mieszkania.

Skierowała swoje kroki do parku. Usiadła na ławce i zamknęła oczy. Nie mogła uwierzyć w to, co zaszło. Pan, od siedmiu boleści, detektyw wmówił jej, że potrzebuje kogoś, z kim mógłby współpracować, tylko po to, żeby mieć z kim pójść na bankiet z okazji kolejnej rocznicy ślubu jego rodziców. Przez moment naprawdę myślała, że docenił jej inteligencję i szeroką wiedzę biologiczną. Teraz wiedziała, że traktuje ją zupełnie odwrotnie.

A może po prostu bał się ją zaprosić?

To bardzo dziecinne, ale czy jej zachowanie w tym momencie też nie było nieco niedojrzałe?

Poniżej Krypt | Sherlock BBCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz