XI

919 41 3
                                    

Wstałam. Zaspokoiłam swoje potrzeby i ruszyłam do mojej nowej pracy w naszej kochaniutkiej strefie. Będę od dziś orłaczem. Jej! Dobrze że nie będę miała bardzo okropnej pracy, takiej jak na przykład budole. Po jednym dniu tam wymienkłam. Jak mnie wtedy ręce bolały! Nawet tego nie wyobrażycie... Ciogle musiałam u budoli coś podawać i ciogle miliłam co mam przynieść. No, ale trzeba wracać do rzeczywistości. Właśnie teraz biegam trzeci raz do strumyka po wodę na roślinki. Tak ciogle biegać tam i z powrotem jest wymeczujące, ale i tak mam lepiej od Newt, Minha i innych zwiadowców. Oni to mają przekichane. Mogą każdej chwili zostać tam przez coś zaatakowani lub nie zdarzyć do wrot. Oni tam ocierają życie żeby nas wydostać, a niektórym to przeszkadza. No każdy chciał wyjść z tego pikolonego więzienia, ale możemy stracić przyjaciół lub sztamaka. Wracając znowu do rzeczywistości, w której biegłam teraz z wodą do Zarta, który domagał się dużej ilości wody. Zart mnie pochwalił i powiedział że strasznie szybko się z tym uporałam. Zaczęłam sadzić pomidory. Sądziłam obok Liama, który wygrywał chwasty roślinom. Później musiałam podlać większość roślin. Większość dzisiejszego dnia spędziłam u orłaczy. Trzeba się teraz przyzwyczaić... Takie życie.. Skończyłam swoją robotę około siedemnastej. Za pewnie zwiadowcy już wrócili. Poszłam poszukać Newta, miałam mu wszystko wyśpiewać o dzisiejszym dniu. Znalazłam go na moim drzewie albo naszym drzewem. Często tam rozmawiamy i tak jakby pierwszy raz tam na prawdę gadaliśmy ze sobą. Jak tak myślę o pierwszym dniu robi mi się milutko na serduszku. Newtowi złożyłam taki mały rapojcik z dzisiejszego dnia i poszliśmy ćwiczyć. Dziś pierwszy raz będę sama z Newtem ćwiczyć, ale chłopaki mieli coś zrobić u Albiego i nie mogli. Najpierw jak zwykle była rozdrzewka. Potem strzelałam dość celnie z łuku do celu. Później rzucałam nożem też do celu, ale to poszło o wiele gorzej. Najlepsze jest to że chociaż trawałam w drzewo. Później broniłam się od ataków Newta. Po dwu godzinym treningu poszłam się umyć i spać, ale coś mi przeszkadzało, więc bezczynnie patrzyłam nie obecnym wzrokiem na sufit. Poczułam że łóżko ugina się pod czyimś ciężarem. Nie chciało mi się na tą osobę spojrzeć. Na moim policzku poczułam rękę, która odwraca moją głowę spokojnie w jego kierunek. Zobaczyłam Newta, który patrzył na mnie spojrzeniem zatroskanym.

- Dlaczego nie śpisz? Poszłaś do pokoju ze dwie godziny temu - oznajmił troską w głosie. Czekaj, czekaj patrzę prawie dwie godziny bezczynnie w sufit!

- Nie mogę zasnąć - wydukałam po chwili.

Newt mnie podniósł do pozycji siedzącej i usiadł obok mnie i zaczął jakąś melodie nucić. Uśmiechnełam się i oparłam swoją głowę o jego ramię. Myślę że znam tą melodie, ale pierwszy raz ją słyszę. Pewnie mi się tylko wydaje. Po czym zasnęłam po dziesięciu minutach.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_

Podoba się?
Komentujcie i głosujcie to mnie motywuje :-) Przepraszam z góry za wszystkie błędy.

Więzień Labiryntu Newt (tymczasowo zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz