Siedzę właśnie na lekcji fizyki. Nic do niej nie mam, ale jest strasznie nudna. Albo nie. Inaczej. Fizyka jest spoko, tylko mój nauczyciel nie potrafi tłumaczyć tego przedmiotu. Lekcja składa się z jego opowieści o studiach i jego świętej pamięci kolegach. Na początku te historyjki były ciekawe, ale gdy słyszy się to już po raz 5, ma się dość. Dlatego, zaszyłam się w ostatniej ławce, razem z moją przyjaciółką i standardowo postanowiłam bazgrać coś na kratce. To dobre rozwiązanie, na takiego typu lekcjach.
-Co tam masz?- moja przyjaciółka Amanda, nachyliła się i starała się zobaczyć co bazgram. Szybko schowałam kartkę pod książkę i zaczęłam się z nią szarpać. Koniec końców, dałam za wygraną i pokazałam jej kartkę, ale TYLKO i TYLKO dlatego, że nie chciałam zwracać na siebie uwagi nauczyciela.
-Ughr- przewróciła oczami- Wiki, znowu on?- zapytała ze kpiną- Ten Londyn poprzewracał Ci w głowie. Rozumiem, że go spotkałaś i w ogóle, ale to żałosne, że robisz sobie nadzieję, że jesteście przyjaciółmi. Zobacz, on ma 25 lat, a ty 16! On mieszka w Londynie, a ty w Polsce. On jest sławnym aktorem, a ty zwyczajną nastolatką! Mam Ci podać więcej przykładów?!- poczułam smutek, że nie mogę jej powiedzieć prawdy. Nikt, poza moimi rodzicami jej nie znał. Kątem oka dostrzegłam, że nauczyciel spogląda w naszą stronę, więc rzuciłam mojej przyjaciółce chłodne spojrzenie, wyrwałam jej kartkę i sama przeniosłam na nią wzrok. Było tam parę cytatów z Więźnia Labiryntu, jakieś imiona i portret. JEGO portret.
Był maj, zeszłego roku, kiedy ze szkoły jechaliśmy na wycieczkę do Londynu. Jechałam jako jedyna dziewczyna. Poza moją paczką składająca się z Amandy, Noemi, Maxa i Eryka nie mam dobrych kontaktów w klasie i nie miał kto ze mną tam jechać. Warto wspomnieć, że strasznie się bałam jechać samej. Nowy kraj, otoczenie i w dodatku nikogo nie znałam. Ale chęć zwiedzania i odkrywania świata była silniejsza. Pierwszego dnia, zaraz kiedy przyjechaliśmy, dostaliśmy cały dzień dla siebie, dla zapoznania się z otoczeniem. Pamiętam, że nie bardzo miałam wtedy ochotę na wychodzenie z hotelu, ale mimo to zmusiłam się.
Spacerowałam po pobliskim parku do późnego wieczoru, kiedy zorientowałam się, że spóźniłam się na kolację i nie mam co teraz zjeść. Poszłam do sklepu i kupiłam słodki rogalik oraz picie. Z posługiwaniem się językiem angielskim nie miałam problemów, co ułatwiło mi mój dwutygodniowy pobyt w UK. Wychodząc ze sklepu wpadłam na wysokiego mężczyznę, który okazał się być pikoloną perfekcją, moim crush'em. Dla niewtajemniczonych był to Thomas Brodie Sangster. Mój crush, odkąd pierwszy raz zobaczyłam Więźnia Labiryntu. Oczywiście wiedziałam, że mieszka w Londynie, ale nawet nie myślałam, że go tutaj spotkam.
-Przepraszam- powiedział i się uśmiechnął. Byłam w szoku, chciałam się drzeć w niebogłosy, tak, aby mnie wszyscy usłyszeli, jednak jedyne co z siebie wykrztusiłam to
-Nic się nie stało... Jesteś Thomas?- zapytałam, chociaż dobrze znałam odpowiedź. Zrobił dziwną minę. Lekko się skrzywił.
-Tak... -przestraszona jego reakcją szybko sprostowałam
-Jestem Wiktoria... nie jestem psycho fanką, nie bój się- nie no, gdzie tam... mam tylko 170 twoich zdjęć na telefonie...
-Miło mi- posłał mi przyjazny, spokojny uśmiech- Czyli... nie obślinisz mnie, nie zaczniesz się drzeć i nie będziesz prosić o autograf, zdjęcie ani o zacytowanie jakiejś kwestii z Więźnia Labirytntu?- przyjrzał mi się, a jego usta ułożyły się w idealny uśmiech, ukazując jego idealne dołeczki. Spojrzałam w jego idealne, czekoladowe tęczówki. Czy wspominałam już, że on cały jest idealny?!
-Nieeee, spokojnie, dam ci chwilę wytchnienia- Boże ale bym chciała zrobić to wszystko co wymienił...
Rozmawiałam z nim jeszcze może pół godziny. Pytał się skąd jestem, w jakim hotelu się zatrzymaliśmy i takie tam.
-Będę musiał już lecieć- oznajmił nagle, a ja poczułam smutek rozprzestrzeniający się po moim ciele
-Jasne, rozumiem- puściła mu oczko i się zaśmialiśmy. Pomimo, że byłam początkowo strasznie spięta, teraz normalnie z nim rozmawiałam. Stwierdziłam, że nie mogę tej okazji zaprzepaścić.
-Nie jestem psycho fanką, ale... mogę się przytulić?- zapytałam i zdałam sobie sprawę, że zabrzmiało to głupiej, niż sobie wyobrażałam. Spuściłam głowę a on tylko się zaśmiał.
-Zastanawiałem się, jak długo jeszcze wytrzymasz. No chodź tu- objął mnie mocno a ja zrozumiałam, że prawdopodobnie pierwszy i ostatni raz go przytulam.- Masz- wyjął ze spodni karteczkę i coś na niej zanotował długopisem, po czym zginął w pół
-Emm... Co to jest?
-Obiecaj mi, że sprawdzisz dopiero w hotelu- znowu się uśmiechał
-Mhm... Okej
Pożegnałam się z nim i każdy odszedł w swoją stronę. Czułam się wtedy jak najszczęśliwszy a zarazem najbardziej zdołowany człowiek na świecie. NO PRZECIEŻ PIERWSZY I OSTATNI RAZ WIDZIAŁAM THOMASA! Zacisnęłam w ręce kartkę, która od niego dostałam i schowałam ją za etui telefonu.
Dopiero bardzo późnym wieczorem, gdy byłam już dawno w hotelu, zorientowałam się, że kompletnie zapomniałam o kartce.
Miło się rozmawiało, to jest
mój numer,tylko proszę,
nikomu go nie podaj.
Zaufałem Ci.
710 528 359*
CZYTASZ
Those Days / Thomas Brodie Sangster
FanfictionZwyczajna dziewczyna, która ma przyjaciela. Starszego o 9 lat, sławnego aktora, który staje się jej przyjacielem. Czy ich dwa różne światy- zwyczajny i pełen blasku fleszy, znajdą wspólną drogę? Czy pomimo starań, ich przyjaźń przetrwa rozłąkę? Czy...