Wyszłam z sali i odszukałam policjanta. Muszę z nim porozmawiać. Muszę powiedzieć komuś o Kriss, bo to mnie przerasta. Czuję, że nie dam rady dłużej tego trzymać w sekrecie.
Spotkałam mężczyznę rozmawiającego przez telefon, który zaraz po tym, jak mnie zobaczył, rozłączył się.
-Dzień dobry- przywitałam się i zaraz przeszłam do sedna- muszę z panem porozmawiać
-Oczywiście, porozmawiamy w kafejce- wskazał stolik w małej szpitalnej restauracji. Kiwnęłam głową i udałam się za mężczyzną. Odsunęłam krzesło i usiadłam na nim. Mężczyzna wykonał ten sam ruch i usiadł na wprost mnie.
-Więc o czym chciałaś porozmawiać?- zapytał policjant, a ja przetarłam dłonie i wytarłam w spodnie.
-No...- odchrząknęłam.
Jezu, nie przypuszczałam, ze to będzie aż takie stresujące.
-Bo ja... ja właściwie nie wiem, czy to co chcę powiedzieć, ma sens i czy to coś pomoże...- kurde Wiktoria skup się
-Z pewnością każda drobnostka może nam pomóc w rozwiązaniu sprawy i znalezieniu sprawcy- kiwnęłam głową.
-W takim razie, przed wakacjami...- rozpoczęłam swój monolog. opowiedziałam mu historię o Kriss, podałam mu jej dane, które pamiętałam i wspomniałam o Kirze. Policjant wszystko zanotował i zadał jeszcze parę pytań.
-Dziękuję ci. Twoje informacje z pewnością nam pomogą- uścisnął moją dłoń. Serio? Nawet w takiej sytuacji mam ją mokrą?
-Nie ma sprawy- odpowiedziałam nadal zestresowana.
-Powiem ci, gdyby twoje przypuszczenia stały się słuszne- powiedział i odszedł.
Dlaczego wszystko się tak komplikuje?
Teraz już nie ma odwrotu.Stałam w sali, gdzie leżał Thomas, a obok niego siedziała Amanda i Dylan. Chodziłam po całym pomieszczeniu i ciągle próbowałam się dodzwonić do moich rodziców. Powinni już tu dawno być i w dodatku nie odbierają telefonu, przez co zaczynam się o nich martwić.
-Spokojnie, może akurat lecą samolotem?- moi przyjaciele próbowali dodać mi otuchy, co im średnio wychodziło. Zawsze mam od razu czarne wizje.
Usiadłam na łóżku Sangstera i spojrzałam na Amandę. Wiem, że muszę mu powiedzieć o Kriss. Zaczęłam się bawić palcami.
Dlaczego zawsze się tak strasznie stresuję, gdy mam coś ważnego powiedzieć?
-Jak się czujesz? Zmęczony?- zapytałam. Tak Wiki, świetnie ci idzie.
-Lepiej, ale dalej mnie wszystko boli. Mam nadzieję, że ta osoba zapłaci za to- przyznał. Ma rację, ktokolwiek to zrobił, powinien ponieść konsekwencje. Mógł zginąć. Mogło stać coś jeszcze gorszego niż teraz. Nawet nie chce o tym myśleć. Tak mi przykro, że musi cierpieć. Przecież to mogłam być ja. To ja mogłam cierpieć za niego. Tak strasznie bym chciała, by było już dobrze. By wreszcie mógł się poruszać bez żadnego bólu.
-Hej? Co ci?- zapytał mnie Dylan.
-Nic, zamyśliłam się- wzruszyłam ramionami
-Dopiero teraz zauważyłem, że masz moją bluzę- zaśmiał się Thomas.
-Tak, ostatnio użyczyłam sobie twoich ubrań- uśmiechnęłam się- Nie przeszkadza ci to?
-No coś ty. Bierz co chcesz. Mój dom, to twój dom- powiedział, a ja poczułam jak ciepło robi mi się na sercu.
-Dzięki- nachyliłam się i pocałowałam go lekko.
-Może my też tak powinniśmy robić? Zamieńmy się ubraniami!- krzyknął podekscytowany Dylan do Amandy.
-Boże, Dylan. Nie, nie róbmy tego- zaśmiała się Am. Nadal nie wiem co jest między nimi i żadne z nich nie chce mi powiedzieć.
To nie fair.
Zaczęliśmy się śmiać, a ja znowu chwyciłam za telefon.
-Wiki...- zaczęła Amanda
-Ostatni raz- pokazałam na palcach i podeszłam z telefonem do okna.
Pierwszy sygnał.
Drugi sygnał.
No odbierz, no.
Trzeci sygnał.
-Wiki?- odezwał się cichy i zmartwiony głos ze słuchawki, przez co podskoczyłam.
-Mamo? Halo? Mamo, gdzie jesteście?- zapytałam szybko
-Kochanie...- przeciągnęła i usłyszałam, jak trzęsie się jej głos.
O CO CHODZI?
-Mamo? Co się stało?- zapytałam spanikowana
-Skarbie, twój... Twój tata dzisiaj rano miał wypadek... Ktoś do niego wjechał- usłyszałam jak wybuchnęła płaczem, a ja znieruchomiałam.To są jakieś żarty?
Ktoś ma jakieś chore poczucie humoru?
Kręcimy jakiś serial, prawda?
Zaraz ktoś wyskoczy i krzyknie Zostałaś wkręcona ?Zsunęłam się po ścianie w dół i poczułam jak słona ciecz spływa po moich policzkach. Który to już raz w ciągu kilku ostatnich dni?
-Mamo... Co z nim? Czy on żyje?- spojrzałam na przejęte twarze moich przyjaciół.
-Musi żyć...- obie wybuchnęłyśmy płaczem. Dlaczego wszystko jest przeciwko mnie?- Jechał po jakieś rzeczy dla Thomasa, a później mieliśmy jechać na lotnisko...- powiedziała pomiędzy płaczem.
-Rozumiem... Czy... Mam przyjechać?- wydusiłam. Gdzie mam teraz być? Przy moim ojcu, czy przy chłopaku?
-Skarbie, nie musisz, wspieraj i pomagaj Thomasowi, a ja cię będę informować co z ojcem- powiedziała, lecz ja nadal nie byłam przekonana.
-Mhm...- tylko na tyle było mnie stać- Trzymaj się- mruknęłam
-Ty też- powiedziała i się rozłączyła. Spojrzałam na moich przyjaciół, którzy słyszeli całą rozmowę.
Miałam ochotę coś zniszczyć.
Zaczęłam płakać, ale nie tak, jak jest to w filmach. Zaczęłam krzyczeć.
Wstałam podeszłam do Amandy i ją objęłam. Zaraz potem dołączył do nas Dylan. Nie płakałam tylko wyłam. Jak bóbr. Wszystko zaczęło mi się walić. Jedno po drugim. Moi przyjaciele nie mówili mi, że będzie dobrze, że mam się uspokoić. Po prostu pozwalali mi się wypłakać, dać upust emocjom.
Usiadłam na łóżku i chociaż bardzo chciałam się przytulić do Sangstera, po prostu chwyciłam jego dłoń, bo bałam się, że robię mu krzywdę.
-Nie płacz kochanie- powiedział i pogładził moją dłoń kciukiem.
-To jest niesprawiedliwe!- znowu zaczęłam płakać jak dziecko. Taka już jestem. Cholernie wrażliwa.
-Możesz do niego jechać- oznajmił Sangster.
-Tommy, ja... nie... ja nie wiem co robić- wydukałam
-Odpocznij. Musisz się przespać- powiedział Dylan.
-Nie, nie, nie. Nigdzie się nie ruszam- oznajmiłam twardo, ale mój głos zaraz złagodniał- Ktoś do niego wjechał. Jak do ciebie- wskazałam mojego chłopaka- O ironio- zaśmiałam się gorzko i otarłam zły. Nie mogę się tak mazgaić. Muszę być przecież silna.
-Dzień dobry. Czy mógłbym prosić Wiktorię?- do pomieszczenia wszedł ten sam policjant. Spojrzałam po kolei na moich przyjaciół i poszłam za policjantem.
Dotarliśmy do szpitalnej kawiarenki i zajęliśmy ten sam stolik co ostatnio. Usiadłam i mężczyzna zrobił to samo, a następnie wyjął ze swojej torby jakieś papiery.
-Dziękuję ci za informacje, których nam udzieliłaś i które były bardzo przydatne. Jak wiesz, zajmujemy się sprawą wypadku Thomasa, który wydarzył się kilka dni temu oraz twojego taty, który miał miejsce dzisiaj rano- odezwał się, a ja kiwnęłam głową i powstrzymałam łzy- postanowiliśmy powiązać sprawy i wiemy, kto jest w to wszystko wmieszany...Kochani!
Po pierwsze. Wiem, że rozdział strasznie krótki i taki do bani i strasznie za to przepraszam. Brak czasu i weny nie pozwolił na nic dłuższego. Przepraszam za wszystkie błędy, które się pojawiają.
I dziękuję za gwiazdki i komentarze! Naprawdę się cieszę, że jesteście ze mną. Zawsze mi miło, gdy czytam wasze komentarze.
Po drugie.
Zapytałam was o drugi sezon / część i napisaliście, że chcielibyście, co mnie strasznie ucieszyło, więc będzie.
I po trzecie.
Znikam na ponad tydzień, ale spokojnie, gdy tu powrócę, jestem pewna, że będę pełna energii i będę miała mnóstwo weny. Możliwe, że was poinformuje, co się u mnie działo.
Dziękuję
❤🛫❤
CZYTASZ
Those Days / Thomas Brodie Sangster
FanficZwyczajna dziewczyna, która ma przyjaciela. Starszego o 9 lat, sławnego aktora, który staje się jej przyjacielem. Czy ich dwa różne światy- zwyczajny i pełen blasku fleszy, znajdą wspólną drogę? Czy pomimo starań, ich przyjaźń przetrwa rozłąkę? Czy...