Kilka tygodni później:
Od: Amanda
Text: Hej! Nie było cię dziś w szkole. Co się stało? :/Do: Amanda
Text: Źle się czuję.Od: Amanda
Text: Psychicznie czy fizycznie?Do: Amanda
Text: Oba.Od: Amanda
Text: Otwórz drzwi, zaraz będę.Opadłam na łóżko i przykryłam twarz poduszką. Kolejny dzień nie mam siły na kompletnie nic. W moich uszach grała muzyka, którą puściłam przez laptopa. W takim stanie mogłam przeżyć cały dzień. Leżeć i słuchać słów kolejnych piosenek.
Zanim się spostrzegłam do mojego pokoju bez pukania weszła Am.
-Hej laska. Wzięłam żelki i cały maraton Teen Wolfa- usiadła obok mnie, a ja się podniosłam.
-Dzięki- oparłam głowę o ścianę.
-Co tak cicho w domu?- zapytała
-Mama znowu w pracy- odpowiedziałam, a ona kiwnęła głową na znak, że już wszystko rozumie.
Po śmierci taty cała firma spadła na moją rodzicielkę. Oczywiście nadal rozmawiamy i spędzamy ze sobą czas, ale wszystkie obowiązki spadły na nią, przez co większość swojego dnia spędza poza domem.
-To...?- zapytała, a ja już doskonale wiedziałam o co jej chodzi.
-Nie wiem. To co zawsze- wzruszyłam ramionami- nie mam na nic siły. Chciałabym... Cholera, chciałabym być obok niego- przełknęłam łzy i mocniej otuliłam się jego bluzą. Na pogrzebie, gdy go zobaczyłam, mój świat zaczął się walić. Wcześniej było dobrze, nawet myślałam, że już zapomniałam, ale kurde wystarczył jego jeden uśmiech, dotyk i wszystko poszło się walić.
-Ile dzisiaj?- zapytała mnie Amanda
-N...nn...nic- skłamałam
-Pokaż ręce- poddałam się i wystawiłam jej ręce. Podwinęła moje rękawki bluzy i spojrzała na moje kończyny, na których widniały kreski zrobione żyletką.
Gdy człowiek jest słaby, robi różne rzeczy aby zaspokoić ból. Fakt, zrobiłam to parę razy, ale nie jestem od tego uzależniona. Zdaję sobie sprawę, że jest to niebezpieczne.
-Wiki...- przejechała dłonią po świeżych ranach. Tylko ona i Dylan o tym wiedzą. Ukrywam to przed innymi, bo zaraz zaczęły by się pytania i wyrzuty
-Czemu to robisz?- zapytała już któryś raz
-Tata, Maks, Thomas... Wszystko. Jestem słaba- odparłam. Mój kontakt z Maksem się urwał. Przynajmniej na razie. Niedawno powiedział mi, że chce abyśmy byli razem. Stwierdził, że nie ma sensu, abym myślała o Thomasie. Twierdził, że zasługuje na kogoś lepszego. Oczywiście się nie zgodziłam, co mu się nie spodobało. Nie mogę tak po prostu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zapomnieć o Thomasie. Dał mi największe chwile mojego życia. Pokłóciliśmy się z Maksem, bo ja chciałam się przyjaźnić, a on czegoś więcej. Tym oto sposobem, nasza przyjaźń się rozeszła, a ja zdałam sobie sprawę, że tkwiłam w friendzone. Straciłam przyjaciela.
Am mnie mocno przytuliła i przez chwilę nie puszczała.
-Jestem z tobą. Obiecaj mi, że już tego nie zrobisz. Proszę- jej głos się zaczął łamać- Zrób to dla mnie. Nie chcę cię stracić. Ani ja, ani Dylan, ani twoja mama...
-Ja...- to będzie trudne, ale muszę się postarać. Muszę to zrobić dla tych osób, na których mi zależy i które są przy mnie- No dobra.-Co z Thomasem?- zapytałam, gdy w kuchni robiłyśmy sobie kawę. Am spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem i kiwnęła głową. Ona ciągle utrzymuje z nim kontakt, ale z Thomasem poza przyjaźnią nic ich nie łączy, czego nie można powiedzieć o Dylanie. Są razem strasznie szczęśliwi.
-U niego... raczej wszystko gra- nie wiem czy ta odpowiedź powinna mnie ucieszyć, że mu się układa, czy zasmucić, że nie tęskni. Powinnam się cieszyć jego szczęściem, prawda?- Zależy ci i ciągle za nim tęsknisz, prawda?
-Cholernie mi go brakuje, Am. Chciałabym mieć go znowu przy sobie- przyznałam.Weszłam na dach, na moje ulubione miejsce. Te same, gdzie kiedyś spędzałam czas z przyjaciółmi. Spojrzałam na dół, na ludzi, na świat, na ich zachowanie. Ostatnio codziennie wieczorem tutaj przychodzę i powtarzam tą czynność. Za tydzień są święta Bożego Narodzenia. Jest zimno, a ja stoję w samej bluzie, ale mam to gdzieś. Nie czuję nic. Nic mnie nie rusza. Mija kolejny tydzień, a ja nadal nie mogę się pozbierać. Moje życie, tak jak obiecała Kriss, zostało zniszczone. Czuję się bezwartościowa. Łzy zaczęły lecieć po moim policzku. Nagle usłyszałam otwieranie się drzwi na dach, ale nie zareagowałam na to. Nawet nie odwróciłam się w ich stronę.
Drzwi się otworzyły i usłyszałam, jak ktoś w nich staje i się nie rusza.
-Wiktoria- usłyszałam męski głos. Odwróciłam się gwałtownie i kolejna fala łez zaczęła spływać po moich policzkach.
Głos, którego starałam się zapomnieć, przez cały ten czas. Głos, który zawsze mnie uspokaja. Włosy, które tak strasznie kocham dotykać. Usta, które kocham całować.
CZYTASZ
Those Days / Thomas Brodie Sangster
FanfictionZwyczajna dziewczyna, która ma przyjaciela. Starszego o 9 lat, sławnego aktora, który staje się jej przyjacielem. Czy ich dwa różne światy- zwyczajny i pełen blasku fleszy, znajdą wspólną drogę? Czy pomimo starań, ich przyjaźń przetrwa rozłąkę? Czy...