Part 22

953 47 20
                                    

-To nie był przypadek. Ktoś umyślnie spowodował ten wypadek

Stałam i wpatrywałam się w mężczyznę, nie chcąc uwierzyć tym słowom. Ktoś specjalnie chciał spowodować wypadek. Ktoś chciał, żeby on cierpiał.
-Miał może jakiś wrogów?- po raz kolejny przerwał ciszę policjant i spojrzał na każdego z nas po kolei.
Thomas miał wrogów? Niemożliwe. Zawsze wydawało mi się, że wszyscy go lubią. Zawsze jest miły dla wszystkich. Kto mógłby zrobić coś takiego?
Spojrzałam na Dylana, który zna go równie dobrze jak ja.
-Nie wydaje mi się. Ze wszystkimi żyje w zgodzie- powiedział i również spojrzał na mnie, jakby szukając potwierdzenia.
-Hm... w takim razie, czy może ktoś z państwa, ma jakiś wrogów. Ktoś może wam groził?- zapytał mężczyzna, a mnie ścisnęło w gardle.

Kriss.

Niemożliwe. Przecież ona jest w Polsce. Nie, to bez sensu. Zresztą dlaczego ona miałaby robić to Thomasowi? Przecież mówiła, że ja będę cierpieć.
-Halo? Wiktoria? Groził ci ktoś?- zapytała mama Sangstera machając ręką przed oczami.
-Nie, nie. Zamyśliłam się po prostu- skłamałam. Amanda przyjrzała mi się uważnie i odwróciła głowę.
Cholera.
Przecież ona wie o tym.
-Dobrze, w takim razie będziemy dalej przeprowadzać śledztwo, jednak gdyby ktoś z państwa coś sobie przypomniał, to proszę to zgłosić- kiwnęłam głową i z potworem usiadłam. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do mojej mamy. Wiem, że jest środek nocy, ale muszę z nią porozmawiać.
-Halo?- pociągnęłam nosem
-Tak córeczko? Co się stało?- zapytała moja rodzicielka.
-Mamo... Thomas miał wypadek...- znowu zaczęłam płakać
-Jezu...- szepnęła, a ja skierowałam się w stronę toalet zostawiając resztę na korytarzu- Skarbie, postaramy się tam przyjechać- powiedziała, a ja stanęłam przy umywalkach.
-Mamo, nie chcę przeszkadzać w waszej pracy...
-Skarbie, są ważniejsze rzeczy niż praca. Przyjedziemy do dwóch dni- rozmawiałam z nią jeszcze chwilę, po czym rozłączyłam się i oparłam o blat.
Łzy znowu popłynęły po moich policzkach. Za dużo się wydarzyło.
Thomas leży nieprzytomny i nie mamy pojęcia o jego stanie. Co jeśli umrze? Nie mogę tak myśleć, ale co jeśli? Nie wybaczę sobie tego. W dodatku jesteśmy pokłóceni, a to wszystko może być moja wina.
Co jeśli Kriss i Noemi maczały w tym palce?
Miałam cierpieć, ale nie sądzę, żeby Kriss posunęła się tak daleko.
Przecież to go mogło zabić!

Nabrałam wody i przemyłam twarz. Dochodziła czwarta nad ranem i byłam wyczerpana. Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia i coraz bardziej martwił mnie stan Sangstera.
-Wiki- w drzwiach stanęła Amanda i spojrzała na mnie- Musisz to im powiedzieć.
-Nie...- pokręciłam głową
-To im może pomóc rozwiązać tą sprawę. Chcesz pomóc Thomasowi, prawda?
-Ja nie mogę tego powiedzieć- spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem i przytuliła. Obie zaczęłyśmy płakać. Na tym właśnie polega przyjaźń, prawda? Wspieranie się w najlepszych i najgorszych momentach.
Zamknęłam oczy i chciałam chociaż na chwilę zapomnieć, co chyba jest niemożliwe.
Nagle poczułam jak oplatają nas jeszcze jedne silne dłonie. Podniosłyśmy głowy i spojrzałyśmy na tą osobę.
-Dylan, to damska łazienka- powiedziała Amanda
-No i co- wzruszył ramionami, na co się lekko zaśmiałam i poczułam się tak, jakbym od bardzo dawna już tego nie robiłam. Jakby to było zupełnie nieznane mi uczucie- Płaczecie tu we dwie, to przyszedłem popłakać z wami- przytuliliśmy się we trójkę. Poczułam między nami prawdziwy węzeł przyjaźni. Taki niezniszczalny. Pomimo wewnętrznego bólu, czułam, że są tutaj obok mnie i będzie dobrze.

Dochodziła ósma rano i kupiłam sobie w automacie kawę, aby jakoś dodać sobie sił. Całą noc pielęgniarki i lekrze wchodzili do sali, w której leżał Thomas, ale nikt nie chciał udzielić nam jakich kolwiek informacji. Gdy kolejny lekarz wyszedł z pomieszczenia, nie wytrzymałam i wybuchłam.
-Czy ktoś łaskawie powie nam, co się z nim dzieje?!- krzyknęłam mężczyźnie w twarz. Nie wiem skąd u mnie tyle odwagi. Wszyscy się ożywili i stanęli tuż za mną
-Nies...
-Serio cholera? Nie możecie?- zaczęłam wymachiwać rękami na wszystkie strony- Wyobraź sobie, że siedzimy tutaj całą noc, zamartwiając się, co z nim się dzieje. Chyba możecie powiedzieć nam przynajmniej czy przeżyje, albo czy będzie potrzebna operacja. COKOLWIEK!- miałam ochotę rzucić się na niego. Myśli, że jest doktorem i jest fajny! Pfffffff!!!
-Z takim podejściem młoda damo, to się niczego nie dowiesz- fuknął lekarz i gdyby Dylan nie złapał mnie, to pewnie bym się na niego rzuciła- operacja raczej nie będzie potrzebna, ale nadal jest w śpiączce i jego stan się lekko polepsza. Ciężko mu będzie dość do siebie- spojrzał na mnie.

Łaskawy pan raczył nas poinformować!

-Możemy go odwiedzić?- zapytał tata Sangstera.
-Myślę, że jedna osoba może tam na chwilę wejść.- jedna osoba?! Serio?!
Spojrzeliśmy na siebie. Jasne, że chce go zobaczyć, ale myślę, że mama Thomasa bardziej chciałaby się z nim spotkać.
-Wiki- oznajmiła kobieta, a ja przeniosłam na nią wzrok- powinnaś wejść.
-Ja? A pani... ja...
-Nie martw się o mnie, możesz wejść
-Dziękuję- kiwnęłam głową i ubrałam biały fartuch. Doszła do mnie pielęgniarka i zaprowadziła mnie na salę. Niepewnie weszłam do środka i zobaczyłam Thomasa. Leżał podpięty do jakiś badziewi, kroplówki i Bóg wie czego jeszcze. Oczy miał zamknięte i był strasznie blady, ale jego klatka piersiowa się unosiła.
Dzięki Bogu.
Miał pełno siniaków i otarć.
Łzy zebrały się w moich oczach na ten widok.
Pielęgniarka wyszła z sali i zostawiła nas samych.
Wzięłam krzesło i usiadłam obok łóżka, na którym leżał mój chłopak. Chociaż, to już chyba nim nie jest.
Jest nim, czy kurde nie?
Chwyciłam bladą rękę Sangstera i znowu zaczęłam płakać. Tak bardzo bym chciała, żeby się obudził. Żebym mogła mu wszystko wytłumaczyć i przeprosić. Żeby mnie przytulił i pocałował, bo tak strasznie lubię, jak to robi. A ja wtedy bym mogła mu powiedzieć jak strasznie go kocham.
Gładziłam kciukiem jego rękę tak, jak on zawsze robi z moją. Patrzyłam na jego twarz mając nadzieję, że się nagle obudzi, tak jak zazwyczaj dzieje się w książkach czy filmach.
-Thomas... przepraszam- wydukałam- wszystko ci wytłumaczę. Wszystko. Po prostu się obudź. No weź... proszę... nie jesteś idiotą, tylko czasami masz takie odchyły, ale za to cię kocham- lekko się uśmiechnęłam- Właśnie. Słyszałeś? Kocham cię, wiesz? Miałeś być na zawsze- pociągnęłam nosem i jedną ręką chwyciłam mój naszyjnik, który dostałam od niego na urodziny- i trzymam cię za słowo- uśmiechnęłam się. Gadam do niego, chociaż mnie nie słyszy. Teraz to ja jestem wariatką- I wiesz, nigdzie się nie wybieram. Nie lecę do Polski, przecież ktoś musi pilnować twojego domu- znowu się uśmiechnęłam. Tak bardzo chciałabym, aby on również się do mnie uśmiechnął.
Do pomieszczenia weszła pielęgniarka i oznajmiła, że muszę już wyjść. Spojrzałam na biednego Thomasa, pocałowałam go w czoło i ocierając łzy wyszłam z sali.
Zmartwiony wzrok rodziców Sangstera i dwójki przyjaciół powędrował na mnie.
-I jak?- zapytała zatroskana kobieta, a ja wzruszyłam ramionami.
-Słabo wygląda- powiedziałam krótko, bo tylko na tyle było mnie stać.
-Ty też- dodał tata Sangstera
-To prawda. Zawiozę was do domu- zaproponował Dylan.
-Nie ma opcji!- krzyknęłyśmy z Amandą przez co pielęgniarka nas uciszyła.
-Nigdzie nie jadę- dodałam zciszonym głosem.
-Na chwilę. Odpoczniecie trochę. Dylan ty też. Całą noc nie spaliście. My tutaj będziemy i jak tylko się czegoś więcej dowiemy, to zaraz was poinformujemy. Po południu się zmieniny- zaproponowała rodzicielka Thomasa, a ja niechętnie się zgodziłam. W sumie trochę snu mi się przyda.

Dylan zawiózł mnie pod dom Sangstera i zaproponował, że wraz z Amandą zostaną tutaj ze mną, ale się nie zgodziłam. Potrzebowałam być sama. Potrzebowałam pomyśleć i się wypłakać.
Znowu.
Skierowałam się prosto do łazienki i wzięłam kąpiel. Umyłam włosy i w ręczniku poszłam do pokoju Thomasa. Otworzyłam drzwi i zaraz poczułam jego zapach. To mieszanka perfum i... jego. To dziwne, ale Sangster ma swój zapach... po prostu pachnie. Albo to tylko mój wymysł...
Ubrałam bieliznę i swoje czarne rurki z dziurami na kolanach. Podeszłam do jego szafy i wyjęłam jego ulubioną szarą bluzę. Przeciągnęłam ją przez głowę i przejrzałam się w lustrze. Co z tego, że wyglądałam jak worek ziemniaków. Przynajmniej mam jego pewną część przy sobie. Położyłam się w jego łóżku i mocno wyciągnęłam zapach. Kolejne łzy spadły na poduszkę.
Jeśli to jest wina Kriss, obiecuję, że nie ujdzie jej to na sucho, ale na razie nie mogę tego powiedzieć policji. Zdaję sobie sprawę, że narobię sobie jeszcze więcej problemów, a gdy Thomas by się o tym dowiedział, to już chyba naprawdę by mnie znienawidził.
-Thomas, wracaj...- szepnęłam i oczy same mi się zamknęły. Potrzebowałam snu, ale jeszcze bardziej potrzebowałam go.

Moi drodzy, już małymi kroczkami zbliżamy się do końca! Nie wiem ile jeszcze będzie rozdziałów. Myślę, że do około trzydziestego rozdziału.
Ale nie spokojnie, jeszcze trochę tego przed nami jest!
Wiem, że rozdział miał być wczoraj, ale się nie wyrobiłam.
Dziękuję za komentarze i gwiazdki, bardzo mi miło.
Przepraszam za wszystkie błędy i ogólnie.
Dzięki i do zobaczenia.
❤🎹❤

Those Days / Thomas Brodie SangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz