Part 25

989 48 18
                                    

-Dziękuję ci za informacje, których nam udzieliłaś i które były bardzo przydatne. Jak wiesz, zajmujemy się sprawą wypadku Thomasa, który wydarzył się kilka dni temu oraz twojego taty, który miał miejsce dzisiaj rano- odezwał się, a ja kiwnęłam głową i powstrzymałam łzy- postanowiliśmy powiązać sprawy i wiemy, kto jest w to wszystko wmieszany. To sprawa tych osób, aczkolwiek przypyszczamy, że zostało w to wmieszanych więcej- podsunął mi pod nos jakiś dokument, na który spojrzałam.
Na górze strony widniały trzy nazwiska.
Nazwiska, których najbardziej się tu obawiałam.
Te trzy osoby, które są zdolne do takich rzeczy i które połączyły siły.
Zaczęło mi się robić duszno i kręcić w głowie. W moim umyśle pojawiła się blokada i nogi same zaczęły mną kierować. Wstałam i bez słowa wyszłam ze kawiarenki, a później ze szpitala. Nie mam pojęcia, czy mężczyzna coś jeszcze do mnie mówił. Nie wiem, co się ze mną stało. Nie potrafiłam złapać oddechu. Wszystko było jakby za mgłą.
One to zrobiły.
Tak jak przypuszczałam.
Nie wierzę.
Schowałam dłonie w kieszeniach bluzy i wymijając dziennikarzy czekających na jakieś plotki, wyszłam na ulicę. Rzadko wychodzę tutaj na spacer i niezbyt znam okolicę, ale teraz potrzebuję zaczerpnąć świeżego powietrza, którego mi brakuje.
Wszystko zaczyna mnie przytłaczać i w dodatku zaczynają mnie dręczyć wyrzuty sumienia.
Te trzy przeklęte nazwiska.
Adams, Roberts, Nefloer.

Nogi zaprowadziły mnie pod jakiś sklep i dopiero, gdy podniosłam głowę, zorientowałam się, gdzie jestem. Znajdowałam się w miejscu, gdzie pierwszy raz spotkałam Sangstera.

O ironio.

Nie byłam tu od roku. Miejsce, gdzie wszystko się zaczęło. Miejsce, gdzie moje życie stało się piękniejsze i weselsze. To wszystko dzięki Thomasowi, a ja pozwoliłam komuś to zniszczyć.
Usiadłam na ławce i pomimo, że zbliżał się już wieczór, słońce nadal mocno grzało. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam cicho płakać. Poczułam się bezradna. Wszystko zmieniło się tak gwałtownie.
Nie wiem, ile minęło czasu, ale zrobiło już się ciemno, a ja nadal nie byłam w stanie stawić czoła tej sprawie. Co jeśli Thomas już o wszystkim wie? Co jeśli wie, że to moja wina? Co mam zrobić?
Wyjechać do Polski i zapomnieć o Sangsterze, tak jak kazała Kriss? Czy jeśli to zrobię, to sprawię, że ludzie których kocham nie będą cierpieć?

Usłyszałam z oddali, jak ktoś krzyczy moje imię, jednak nie zareagowałam. Nie byłam w stanie. Ktoś krzyczał coraz głośniej i dopiero, gdy potrząsnął moim ramieniem, z trudem podniosłam głowę.
-Wiktoria!- krzyknął, jak się okazało, Dylan, a ja spojrzałam na jego twarz, którą lekko oświetlała latarnia.
-Gdzie ty do cholery jasnej byłaś? Wiesz jak się wszyscy martwiliśmy?! Thomas, ten idiota, nawet chciał wypisać się ze szpitala i cię iść szukać- usiadł obok mnie, a ja po prostu go przytuliłam. Potrzebowałam kogoś. Nie jego porady, tylko osoby, która wysłucha mnie i jeszcze bardziej opieprzy, a potem pocieszy. W tej kwestii mogę liczyć na Dylana. Wszystko nagromadziło się w mojej głowie i ciągle miałam ogromne poczucie winy, które zresztą było słuszne.
-To moja wina- załkałam w jego ramię.
-Co ty pieprzysz?- zapytał zdezorientowany
-Wypadek, Thomas, tata- wybuchnęłam płaczem, a Dylan mocniej mnie objął, przez co zdałam sobie sprawę, że pomimo ciepłego lata, ta noc jest wyjątkowo zimna-Kilka tygodni temu, Kriss groziła mi, że jeśli nie zostawię Sangstera, to zniszczy mi życie i sprawi, że będę cierpieć. I to zrobiła. Pomogła jej oczywiście Noemi i Kira. Ki ostrzegał mnie przed nią, a teraz wszystkie razem sprawiły, że cierpią przeze mnie osoby, które kocham. Nie mogę na to patrzeć...- rozpłakałam się na dobre. Nie hamowałam łez, tylko pozwoliłam im wypłynąć. Ostatnio bardzo często płacze, co dowodzi temu, jak strasznie emocjonalna jestem.
-Masz zamiar to wszystko zostawić? Zostawić Sangstera, mnie i wszytkich innych?- bardziej oznajmił niż zapytał.
-Nie mam wyjścia, rozumiesz?- odsunęłam się od niego i ukryłam twarz w dłoniach- dzięki temu mój tata, Thomas i inni nie będą cierpieć...
-Żartujesz?! Fakt, pewnie nie dojdzie do wypadku i nie będzie nic zagrażać życiu Thomasa, ale z pewnością będzie cierpieć psychicznie. Przecież on cię kocha!- Dylan podniósł głos
-A myślisz, że jeśli przyjdę i mu powiem "Słuchaj Thomas, przeze mnie mogłeś zginąć, przeze mnie tutaj jesteś, przeze mnie mój tata może nie przeżyć, ale nie bądź zły" to tak po prostu stwierdzi, że jest okej i będzie jak dawniej?! Nie Dylan. Nie będzie, a Kriss, Noemi i Kira nie odpuszczą- pokręciłam głową i zaplanowała cisza. W oddali było słuchać dźwięk jeżdżących po ulicy samochodów. Siedzieliśmy w ciszy, którą w końcu przerwał Dylan.
-Przynajmniej mu to wytłumacz- spojrzałam na niego zaskoczona- No jeśli naprawdę uważasz, że najlepszym rozwiązaniem jest wyjazd, to przynajmniej wytłumacz Thomasowi dlaczego to robisz- westchnął- nie popieram twojej decyzji, ale ją uszanuję.
-Dziękuję, ale... jak ja mam mu to powiedzieć?- zapytałam i potarłam dłońmi o spodnie, aby chociaż trochę zrobiło mi się ciepło. Dylan to chyba zauważył, bo zaraz szybko mnie znowu objął.
-Prawda. Szczera, całkowita prawda. Nic innego już ci chyba nie zostało.

Chodziłam po szpitalnym korytarzu w tę i z powrotem. Po wczorajszej rozmowie z Dylanem, podjęłam ostateczną decyzję. Dzisiaj wieczorem opuszczam Londyn. To musi się wreszcie skończyć. Nie mogę pozwolić na ból moich bliskich. Nadal nie wiadomo czy mój tata przeżyje, Thomas ciągle jest na lekach przeciwbólowych, a gdy widzę jego zmęczoną twarz, moje serce sypie się na kawałki. Naprawdę ciężko jest mi to wszystko powiedzieć i się z nim rozstać. Już prawdopodobnie na zawsze...
Wzięłam wdech i weszłam do sali, gdzie leżał Sangster. Pomimo, że widziałam po jego twarzy, jak strasznie jest zmęczony i obolały, to na mój widok uśmiechnął się.
-Hej- powiedział zachrypniętym głosem i zaczął obserwować każdy mój ruch.
-Hej- odpowiedziałam i usiadłam na krześle.
-Jesteś dzisiaj szybciej- zauważył, a ja odchrząknęłam
-No... tak...- poczułam jak zaczynam się coraz bardziej stresować- Thomas... musimy się pożegnać- zaczęłam
-Jednak jedziesz do taty? Spokojnie, nie stresuj się, rozumiem- złapał moją rękę. Przymknęłam oczy i pozwoliłam, aby ostatni raz poczuć jego bliskość. Tak strasznie go kocham, więc robię to, aby go chronić.  Go i wszystkich moich bliskich.
-Nie Thomas. Ja wyjeżdżam na stałe. Musimy się rozstać...- przełknęłam łzy- Rozstać już na zawsze
-Co?! Dlaczego?- spojrzał na mnie zdezorientowany
-To moja wina. To przeze mnie tutaj jesteś, to przeze mnie cierpisz, tak samo jak mój tata.
-To nie twoja wina- oznajmił twardo i pokręcił głową na boki.
-Moja Thomas. Nie powiedziałam ci o Kirze, Noemi i Kriss. Groziły mi, że jeśli cię nie zostawię, to zniszczą mi życie. I niszczą. Wy cierpicie, a ja razem z wami. Posuwają się za daleko. Nie mogę na to pozwolić- powiedziałam z bólem, a Thomas spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Dlaczego nic nie mówiłaś?! Myślałem, że sobie ufamy!- podniósł głos wyraźnie zdenerwowany.
-Bo tak jest! Myślałam, że to zwykłe żarty, nie podsuną się tak daleko!- również uniosłam głos.
-Nie, już nie ufamy. Krzywidzisz mnie jeszcze bardziej- pokiwał głową, a ja przymknęłam oczy. Tak to się właśnie ma skończyć? To wszystko, co budowaliśmy tak długo.
-Przepraszam, naprawdę mi przykro- odparłam zgodnie z prawdą.
-Twoje przepraszam teraz nic nie znaczy! Ciągle zachowujesz się jak dziecko, które trzeba pilnować! Wciąż coś muszę za tobą naprawiać! Ile razy mnie okłamałaś? Mówiłaś, że mi ufasz i, że wiem o wszystkim. A jednak nieprawda! Ciągle kłamałaś! A może gdy mówiłaś, że mnie kochasz to też kłamałaś? Może robiłaś to tylko by stać się popularna, tak jak robią to wszyscy inni!- wykrzyczał mi prosto w twarz. Wiedziałam, że tak będzie. Byłam na to przygotowana.
-W życiu bym nie pomyślała, żeby kłamać w takiej sprawie. Kocham cię i robię to, abyś więcej nie cierpiał- odpowiedziałam ze smutkiem
-Mów co chcesz. Ja już ci nie wierzę. Twoje słowa są nic nie warte. Jedź, idź, cokolwiek. Wynoś się, bo nie chcę cię widzieć- wysyczał, a ja ostatni raz spojrzałam w jego oczy, które płonęły ze złości, smutku i żalu. Wstałam i zrobiłam to, o co prosił. Wyszłam bez słowa ze sali, a potem ze szpitala. Usiadłam pod ścianą i podciągnęłam kolana do klatki piersiowej, wybuchając okropnym płaczem.
Zostawiłam go tam.
Dla mnie, właśnie wszystko się skończyło.

Heeeeej!!!
Taki trochę ponury i smutny rozdział, chociaż jestem wesoła i tak jak mówiłam, pełna energii i weny. Gdyby ktoś się zastanawiał.
Gdzie byłam i co robiłam?
Otóż. Byłam w Londynie moi drodzy!
Tak, jak nasza główna bohaterka wyjechałam pozwiedzać tą piękną stolicę i naprawdę nie żałuję! Polecam każdemu! Jestem zmotywowana i radosna. Cała ta wycieczka zainspirowała mnie do napisania tego opowiadania i chociaż niestety nie spotkałam Sangstera, to i tak się świetnie bawiłam.
Dziękuję, że czekaliśmy i dziękuję za wszystkie miłe komentarze i gwiazdki. Jest was coraz więcej!
Przepraszam też za błędy, które pewnie się często zdarzają, bo rozdział napisałam właśnie w drodze powrotnej.
Kocham was!
❤💷❤

Those Days / Thomas Brodie SangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz