Rozdział 2

286 6 0
                                    

Arya powoli otworzyła oczy i od razu zasłoniła je ręką. Słońce wdzierało się do pokoju przez ciemne zasłony. Podniosła się do pozycji siedzącej. Jej ciało było owinięte cienką, satynową narzutą. Rozglądnęła się i przeciągnęła, ziewając. Nigdy nie czuła się tak wypoczęta, mimo że jej ciało było odrobinę obolałe po wczorajszym...bardzo intensywnym wysiłku.

Uśmiechnęła się pod nosem, przypominając sobie jego dłonie, błądzące po jej ciele. Dotknęła warg opuszkami palców i uśmiechnęła się raz jeszcze. Ponownie się rozglądnęła. Na podłodze leżała jej sukienka, a zaraz obok jego koszula i spodnie. Przewróciła oczami na ten widok.

Co za bałaganiarz.

Biała koszula znów przykuła jej uwagę. Słyszała szum wody w łazience, co oznaczało, że Alex tam właśnie się znajduje. Uniosła zawadiacko brew i przesunęła na brzeg łóżka. Pochyliła się, by podnieść jego koszulę, po czym zarzuciła ją na siebie. Zaczęła okrążać łóżko w poszukiwaniu swojej bielizny. Uśmiechnęła się krzywo pod nosem, nie mogąc jej znaleźć.

Taki z ciebie cwaniak... Dobra, i tak od zawsze chciałam to zrobić.

Wzruszyła ramionami. Koszula sięgała jej do połowy ud, więc stwierdziła, że pozwoli sobie na „małe szaleństwo". Podeszła do drzwi i odwróciła się, żeby zerknąć na łóżko.

Co za bałagan...

Przygryzła wargę rozbawiona i po cichu zeszła po schodach -do kuchni. Otworzyła lodówkę i widząc jej zawartość westchnęła zrezygnowana.

-Co szałowego potrafię zrobić? -szepnęła i jeszcze raz obrzuciła uważnym spojrzeniem zawartość lodówki. Zabębniła palcami o blat, myśląc intensywnie. -Aha! -mruknęła pod nosem odkrywczo.

Nie szło jej źle. Do perfekcji opanowała trzaskanie szafkami w poszukiwaniu patelni. W końcu jednak ją znalazła i zajęła się „brudną robotą szarej kury domowej". Jednak uśmiech nie schodził jej z twarzy. Popatrzyła za okno, odsuwając roletę. Oślepiła ją biel, panująca na zewnątrz. Śnieg był wszędzie. Dosłownie. Rzuciła ostatnie roztargnione spojrzenie śnieżnej krainie za oknem i z powrotem zasunęła roletę. Spięła włosy w chaotycznego koka i wróciła do przygotowywania słodkich omletów, które miały jej zapewnić wieczne życie w sercu pana Reynoldsa. Osiągnąć to miała, poprzez stare powiedzenie „Przez żołądek do serca".

Oby te stare przesądy babć miały w sobie choć odrobinę prawdy.

Alex stał w progu, przyglądając się uważnie jak jego ulubienica krząta się po kuchni. Nie był w stanie opanować uśmiechu, kiedy jego koszula podwijała się do góry, gdy dziewczyna próbowała zdjąć coś z górnej półki. Podszedł do niej powoli, chicho i objął ja w pasie. Podskoczyła zaskoczona. Pocałował ją w skroń i wsunął nos w jej niedbale związane włosy. Odwróciła się i wymierzyła w niego łyżką, którą trzymała w ręce. Wyglądała tak uroczo.

-Dzień dobry, dzwonku -wciąż trzymał dłonie na jej biodrach.

-Wystraszyłeś mnie, panie profesorze od siedmiu boleści! -cmoknęła go pospiesznie w usta i jak gdyby nigdy nic -wróciła do swojego poprzedniego zajęcia.

Chwycił ją za łokieć i odwrócił w swoją stronę. Widząc jej pytające spojrzenie wskazał wzrokiem na swoją koszulę, którą obecnie miała na sobie.

-Czy to przypadkiem nie jest moje?

Wydęła usta i złożyła ręce na piersi. Nie mógł się nie uśmiechnąć. Była tak piekielnie zniewalająca.

-Skonfiskowałam ją. Tak jak ty skonfiskowałeś moją bieliznę! -popatrzyła na niego karcąco.

Postanowił udawać niewiniątko.

WOW (Część II) Właśnie Cię KochałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz