Rozdział 17

177 4 0
                                    

Pod wpływem zbyt dużej ilości wolnego czasu postanowiła zająć się porządkami. Tak więc wyrzuciła zawartość wszystkich szaf, po to żeby zapełnić je ponownie, tylko z większą harmonią. Usiadła na podłodze i zaczęła przeglądać pudełka i ich wnętrza. Poznajdywała nawet kilka ciekawych rzeczy.

Wzięła w dłonie ostatnie już pudło, całe zawalone kartkami. Westchnęła, zdając sobie sprawę, że powinna je wszystkie przejrzeć. Nachyliła się nad stosem papierów i wyciągnęła jedną z wielu kartek. Przesunęła po niej wzrokiem, szacując mniej więcej jej zawartość. Stwierdziła, że nie jest jej do niczego potrzebna, więc wrzuciła ją do kosza, a zaraz potem kolejną. Ilość kartek w pudle się zmniejszała, a tym samym ich ilość w koszu rosła. Nie znalazła jak dotąd nic wartego zachowania.

Jednak niespodziewanie coś przykuło jej uwagę. Zobaczyła czerwoną kopertę, jeszcze zaklejoną. Nic związanego z jej pochodzeniem nie przychodziło jej do głowy. Nie miała bladego pojęcia skąd to się u niej wzięło. Wyciągnęła kopertę z dna i obróciła w dłoniach, szukając na niej jakichś informacji i próbując przypomnieć sobie cokolwiek. Nic jednak nie przychodziło. Z lekkim wahaniem ją otworzyła i z chwilą gdy do jej nozdrzy dotarł zapach, jak dotąd szczelnie zamknięty w kopercie -wzdrygnęła się, a następnie zastygła w poprzedniej pozycji jak sparaliżowana.

Już wiedziała czyja jest ta koperta, a raczej od kogo. Doskonale znała ten zapach. Była od niego w końcu kiedyś niemal uzależniona. Wargi zaczęły jej drżeć. Rozdygotanymi palcami wysunęła kartkę z koperty i wzięła głęboki wdech. Próbowała przemóc się do tego, aby ją rozłożyć i przeczytać, ale coś jej mówiło, że powinna to jak najszybciej wyrzucić i zapomnieć, że kiedykolwiek to znalazła. Nie była w stanie tego zrobić.

Niepewnie rozłożyła kartkę. Na widok jego niedbałego pisma ścisnęło jej się serce i poczuła jak po chwili zaczyna walić niemiłosiernie szybko, po raz pierwszy od bardzo dawna dając o sobie znać. Po raz kolejny wzięła głęboki wdech i zaczęła czytać powoli, przywołując w głowie jego głos, którego tak dawno nie słyszała i skrywała w najgłębszych zakamarkach umysłu. Pozwoliła mu wyjść ten jeden raz, by przeczytać list, który otrzymała od niego na walentynki z nakazem przeczytania go w następne. Trochę się spóźniła. Zapomniała o tym, całkowicie.

Skupiła się na tekście i już po przeczytaniu pierwszego zdania poczuła łzy pod powiekami.

„Nie jest to tradycyjny list, Ary. Jak wiesz (czasem) bywam tradycjonalistą, ale nie w twoim przypadku. Z tobą zawsze jest inaczej, bo ty jesteś inna. Nie wiem co sobie myślałem, kiedy postanowiłem to napisać. Może że mimo wszystko będziesz w stanie się doczytać. Mam taką nadzieję, bo jest dla mnie ważne żebyś to przeczytała. A tak przy okazji -wszystkiego najlepszego z okazji walentynek! (Jak ja nie cierpię tego badziewnego święta) Mam nadzieję, że są udane i (jeżeli jest mi to dane) kupiłem ci świetny prezent. Taki, który zwalił cię z nóg (nie, nie doszukuj się w tym podtekstów -nie tym razem).
Wiesz co? Już wiem dlaczego postanowiłem to napisać i dlaczego powiedziałem żebyś przeczytała to w następne święto dawania pluszowych misiów i cholernych czekoladek...
Coś czuję, że już nie spędzimy razem tego święta. Może się mylę (mam taką nadzieję), ale jest to całkiem prawdopodobne. Rzeczywistość mnie przytłacza, z każdej strony i naprawdę mam jej już powyżej uszu. Jak tak dalej pójdzie to mój drogocenny mózg zostanie nieodwracalnie uszkodzony. A tego byśmy nie chcieli, prawda? W każdym razie -mam swego rodzaju przeczucie, że nasza „beztroska" się skończy i to pewnie dość szybko. Dlaczego? Tego jeszcze nie wiem, ale chcę żebyś wiedziała, że zrobię absolutnie wszystko żeby temu zapobiec, ale niestety (albo stety) jesteś bardzo mądrą kobietą i w dodatku taką...wspaniałomyślną. Nie będziesz chciała zepsuć mojej „rodziny" (zupełnie jakbym sam nie zrobił tego już dawno temu). Wiem to i znam cię. Nie rozumiem dlaczego musisz tak bardzo przejmować się innymi, dlaczego tak cię to obchodzi jak inni się czują. Nie rozumiem tego twojego współczucia i empatii. Dlaczego nie możesz być takim egoistycznym człowiekiem jak ja? Ale choć tego nie rozumiem, to myślę, że to jeden z tak wielu powodów, dla których tak cię kocham. Bo chociaż wydaje mi się, że lepiej by było gdybyś była bardziej jak ja, to nigdy nie patrzyłbym wtedy na ciebie tak samo jak patrzę teraz.
Matko, mam nadzieję, że jeżeli nadal będziemy razem to to zgubisz albo chociaż o tym zapomnisz. Pewnie poproszę cię żebyś to spaliła lub coś w tym stylu. Dramaturgia. A ty oczywiście tego nie zrobisz, bo nie jesteś aż tam dobra.
Nie chcę cię stracić, słońce. To ostatnia rzecz jakiej był chciał. Jeżeli jednak do tego dojdzie, to chcę żebyś wiedziała, że ja i tak będę czekał. Przynajmniej mam taką nadzieję. Nie ważne kiedy to przeczytasz, nie ważne czy będziesz już wtedy z kimś innym czy nie, to chcę żebyś wiedziała, że ja zawsze będę czekał aż wrócisz. Nie ważne jak będę zły, a z pewnością będę, to nie zrezygnuję z ciebie, z tego co do ciebie czuję. Zbyt wiele mi dałaś, zdecydowanie zbyt wiele. Jesteś dla mnie wszystkim i do końca mojego popapranego życia będę na ciebie czekał. Nikt, absolutnie nikt mnie od tego nie odwiedzie. Kocham cię, kocham cię za każdą sekundę, w której byłaś obok mnie. Kocham cię za każdy uśmiech i każdą najdrobniejszą rzecz jaką kiedykolwiek dla mnie zrobiłaś i możesz nie zdawać sobie sprawy, ale zrobiłaś ich bardzo wiele. Kocham cię za to, że pokazałaś mi jak wygląda miłość, że pokazałaś mi jak to jest kiedy na kimś zależy ci dużo bardziej niż na samym sobie. Kocham cię, bo kochanie ciebie to najpozytywniejsza rzecz jaka mi się przytrafiła. Kocham cię na zabój jak jakiś niedorobiony kretyn. I będę.
Mam nadzieję, że jesteś bezpieczna, gdziekolwiek jesteś. Ty i twoje spojrzenie zawsze będziecie częścią mnie. Żyj tak jak zawsze chciałaś, bo jeżeli ty będziesz szczęśliwa, to ja też będę."

Z chwilą gdy przeczytała ostatnie słowa, zaczęła płakać. Rzewnymi łzami, ciężko i boleśnie. Położyła się na podłodze i zacisnęła mocno powieki, aby zatrzymać łzy.

Wiedział. O boże, on wiedział!

***
Nie była w stanie się podnieść. Wszystko ją bolało, a każdy oddech powodował nieznośny skurcz. Łzy co chwilę zasychały na jej twarzy, tylko po to żeby kolejne mogły wypłynąć i zająć ich miejsce. Jej klatka piersiowa nieregularnie się unosiła.

Ściskała między palcami kartkę papieru, która przysporzyła jej tyle bólu. Zacisnęła mocno powieki. Nie wiedziała ile już tak leży, ale wystarczająco długo żeby za oknem zrobiło się dużo ciemniej. Z lekkim wahaniem uniosła się i drżąco wciągnęła powietrze do płuc. Spojrzała na papier trzymany w swojej zesztywniałej dłoni. Złożyła go i wsunęła z powrotem do koperty. Odłożyła ją na bok, chociaż coś w jej wnętrzu ponownie krzyczało żeby to wyrzuciła. Znów nie posłuchała.

Jej postawa sflaczała i niechętnie kontynuowała porządki. Najchętniej owinęłaby się szczelnie kocem i schowała przed całym światem. Już dawno nie czuła się tak podle. Ostatni raz widziała go cztery lata temu i od tego czasu nauczyła się żyć z kukiełką zamiast serca. Było martwe już od tak dawna, a teraz nagle dało o sobie znać. O sobie i o bólu, który wywoływało za każdym razem kiedy starało się istnieć naprawdę, kiedy próbowało normalnie pracować. Nauczyła się więc go nie używać, bo wtedy mogła jakoś funkcjonować. Ścisnęła je tak mocno jak tylko się dało i siedziało tak -skurczone, złamane i zapomniane w najgłębszym zakamarku jej klatki piersiowej. Żyła dalej, choć nienawidziła każdej kolejnej sekundy, ale żyła. Tak na co dzień nie bolało, tylko czasem. Przyzwyczaiła się do tego, tylko nocą napadał ją ten nieznośny ból, którego nie potrafiła powstrzymać, jednak to też zaczynało już powoli mijać.
Tak spędziła niemal całe trzy lata po ich rozstaniu, a teraz kiedy jej serce nagle zaczynało otwierać się na kogoś nowego, kiedy postanowiła znów go użyć, dać jemu i sobie szansę na szczęście...to musiało się stać. Bo zaczynała sobie radzić, zaczynała znów uczyć się jak to jest być szczęśliwą, ale po tym co się stało ledwo mogła oddychać. Nie myślała o nim prawie nigdy, ukryła go wewnątrz siebie tak, żeby nie mogła go znaleźć. Teraz wszystko wróciło, ze zdwojoną siłą. Mocno potrząsnęła głową, chcąc odpędzić wszystkie zbędne myśli. Musiała zapomnieć, tak jak wcześniej. Zacząć od nowa.

Włożyła wszystkie rzeczy z powrotem do szafy. Nie mogła wepchnąć ostatniego pudełka i przeklęła pod nosem, wyciągając je z powrotem, żeby zobaczyć co je blokuje. Kiedy zobaczyła co, po raz kolejny tego dnia jakby ją sparaliżowało. Ciężko przełknęła ślinę niepewna co ma dalej robić. Po dłuższej chwili wyciągnęła drżącą rękę i wyjęła pudełko, które uniemożliwiało wsunięcie innego. Westchnęła przeciągle i nerwowo, przesuwając dłonią po ciemnozielonym pakunku.

-Coś ty mi dał? -wyszeptała nieświadomie i przeklinając się w duchu za swoją głupotę, otworzyła wieko.

Głośno wciągnęła powietrze do płuc, przyglądając się zawartości z niemym krzykiem. Wyciągnęła naszyjnik i obejrzała go uważnie. Był złoty, w kształcie róży razem z łodygą i liśćmi i chociaż całkiem spory to bardzo minimalistyczny i zwyczajny. To było w nim najpiękniejsze. Ponownie zachciało jej się płakać.
Chciała go. Pokazywało mu raz na wystawie, podczas jednej z ich nielicznych podróży do miasta.

Przygryzła mocno wargę, a jej serce znów zaczęło dawać o sobie znać. Usiadła na podłodze i oparła plecy o drzwi szafy. Trzymała naszyjnik w dłoni i wpatrywała się w niego uporczywie. Spojrzała jeszcze raz na pudełko i sięgnęła po nie, kierowana jakąś nagłą i niezrozumiałą potrzebą. Tak się trzęsła, że wypadło jej z rąk i wtedy zobaczyła wsuniętą pod podszewkę kopertę. Wystraszyła się. Szybko ją podniosła i pobiegła w stronę kuchni. Zgarnęła z blatu zapalniczkę i podsunęła ją pod kopertę. Zastanawiała się przez chwilę czy dobrze robi i już po chwili miała ją podpalić, kiedy ogarnęło ją nagłe załamanie i wybuchnęła płaczem. Nie takim zwykłym jak wcześniej, tylko szlochem pełnym bólu, którego już nie mogła wytrzymać. Nienawidziła się za to jaka jest słaba. Za to, że wciąż go kocha i nie potrafi pozbyć się go ze swojego życia raz na zawsze.

Otworzyła kopertę w pełni świadoma, że nie powinna tego robić i przesunęła wzrokiem po tekście zawartym na papierze. Serce niemal jej stanęło. Zapomniała jak się oddycha, zapomniała jak się nazywa, gdzie jest i kim jest. Kiedy tylko dotarł do niej sens słów jakie przeczytała -zapomniała o wszystkim. Straciła przytomność i miała nadzieję, że już nigdy jej nie odzyska.

WOW (Część II) Właśnie Cię KochałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz