Rozdział 9

179 5 1
                                    

Kolejne miesiące szybko przeleciały, a Arii wydawało się, że nawet za szybko. Z każdym kolejnym dniem przerwy wydawały się być krótsze.

Po niespodziewanym spotkaniu pana R. na jego rodzinnym spacerze prawie się nie widywali. Poza szkołą nie mogli, bo nie mieli nawet gdzie, a Aria nie wyciągała nosa z książek, ucząc się jak jeszcze nigdy w całym swoim życiu. O zajęciach dodatkowych nie było mowy, bo nagle, gdy koniec roku zaczął się zbliżać wszyscy się obudzili i walili na poprawy drzwiami i oknami.

Oczywiście w sensie metaforycznym, bo pan Reynolds nigdy nie pozwoliłby uczniom wchodzić do swojej klasy przez okno. Poza tym sala znajdowała się na drugim piętrze, więc byłoby to niedorzeczne.

Zostawały im jedynie przerwy, jednak większość z nich również była niewykorzystana. On miał więcej zajęć, ona tak samo. Skupiła się na sobie i na swojej przyszłości, a nieliczne soboty jakie udało jej się spędzić z Aleksem ceniła jak nigdy dotąd. Pomagał jej w przygotowaniach i wprawiał w błogi nastrój niemyślenia o niczym, który bardzo jej się przydawał. Przestała myśleć o poczuciu winy i starała się o nim zapomnieć. Nie szło jej to najlepiej, ale jakoś.

Kiedy nadszedł dzień zakończenia roku -dzień, którego tak się obawiała, nawet bardziej niż samej matury -ledwo udało jej się otworzyć oczy. Nie chciało jej się wstać, ani nie miała też na to ochoty. W głębi duszy miała nadzieję, że ten dzień nigdy nie nastąpi, ale ile mogła się oszukiwać? Nadszedł. Nadszedł, a zrozumienie tego kosztowało ją ogrom powstrzymywanych łez. Mimo to przyszła. Zresztą, jak mogłaby nie przyjść? Zakończenie roku. Potrzebowała swojego ciężko zapracowanego świadectwa. Mimo że się upierała i nie chciała w to uwierzyć, to potrzebowała tych wakacji. Choć oddałaby je i wszystkie wcześniejsze, byleby tylko jakoś przedłużyć swój czas w tej szkole.

Weszła na salę i rozejrzała się. Jej wzrok mimowolnie zatrzymał się na pani Wain. Wciąż miała przed oczami ich rozmowę, która odbyła się już jakiś czas temu. Szybko jednak odwróciła wzrok i skierowała kroki w stronę Mary, siedzącej na swoim honorowym maturalnym miejscu.

-Hej -rzuciła na powitanie.

-No hejka. Jak tam? Co tam? -zapytała wesoło dziewczyna, odwracając się w jej stronę.

-Wiesz, tak szczerze mówiąc to...

-Zamknij się! Żartowałam przecież, niezbyt mnie to obchodzi -znów odwróciła wzrok w stronę środka sali, gdzie trwały ostatnie przygotowania.

-Aha -zmarszczyła brwi, niepewna co się właśnie przed chwilą wydarzyło.

-Oj, przecież tylko sobie robię jaja! -szturchnęła przyjaciółkę łokciem w ramię i mrugnęła do niej zawadiacko. Była tak radosna jak chyba jeszcze nigdy, co w pewien sposób Arię niepokoiło. -Ostatni dzień, co? -zagadnęła, dobrze wiedząc co to oznacza.

Arya skinęła głową niechętnie, analizując zachowanie rudej.

-Szczerze, to dziwię się, że nie beczysz jak zarzynany baran -oznajmiła, zniżając ton do szeptu, na co Warless zareagowała śmiechem.

-Staram się.

-Nieźle ci idzie -przyznała June, rozglądając się po sali.

-Czy twoje dziwne zachowanie ma coś wspólnego z Tomem? -brunetkę wreszcie olśniło.

-Kto wie? -dostała niejednoznaczną, a jednak jednoznaczną odpowiedź.

-Tak myślałam.

***
Alex stanął obok kolumny, opierając się o nią ramieniem w nonszalanckiej pozie. Przyglądał się przedstawieniu, przygotowanemu specjalnie z okazji zakończenia nauki przez trzecioklasistów. Dobrze spełniało swoją rolę zabawiania tłumu.
I widział też ją. Też tam była. Na jednym z krzeseł. Siedziała, obserwując młodszych uczniów, biegających po scenie. Nie patrzyła na niego, a on doskonale wiedział dlaczego. Nie był tym zdziwiony -rozumiał. Wiedział, że jest jej ciężko. Jemu też było, jednak nie mógł oderwać od niej wzroku. Chciał się na nią napatrzeć -na zapas.

-A teraz, nagroda za podejrzanie wysoką frekwencję, która wędruje do naszego ukochanego grona pedagogicznego -usłyszał głos jednego z maturzystów, a zaraz potem zobaczył Arię, zmierzającą w jego stronę z jedną ze statuetek przygotowanych dla wszystkich nauczycieli. Popatrzył na nią pytająco, nieco zdezorientowany, ale zapomniał o wszystkim kiedy objęła go, niby nieśmiało i poczuł delikatny zapach jej włosów. Oparła głowę na jego ramieniu i zacisnęła powieki, próbując się nie rozpłakać.

-Nienawidzę tego dnia -szepnęła i szybko się odsunęła, wręczając mu pamiątkę.

Odeszła z dobrze odegranym speszeniem na twarzy i wróciła na swoje miejsce, razem z resztą koleżanek z roku.

***
Kiedy upewniła się, że wszyscy wrócili już do domów, niepewnie zapukała do drzwi tak dobrze znanej jej klasy. Trzynastka zdecydowanie była jej ulubioną liczbą.

Otworzyła drzwi i weszła do środka.
Siedział na swoim miejscu i patrzył wytrwale przez okno. Arya w momencie poczuła jak wzbierają w niej łzy. Potrząsnęła głową w celu ich odpędzenia i podeszła do niego. Nie odezwała się. On również.

Patrzył jedynie przez okno, ale tak naprawdę nic nie widział. Odchylony na krześle, zdawał się jej nie zauważać, ale tak nie było. Doskonale zdawał sobie sprawę z jej obecności. Każdą komórką swojego ciała. Jej cichy i płytki oddech, który oznajmiał jak starała się nie płakać. Nie chciał się odwracać, bo jego gardło pozostawało mocno ściśnięte. Nienawidził się za to, że tak się czuje, że boi się pokazać jej tę słabość jaka go dopadła.

-Ja też...-szepnął, starając się by jego głos nie zadrżał.

-Co, ty też? -zapytała równie cicho, tylko że nie starała się tym ukryć drżenia, po prostu nie było jej stać na nic więcej.

-Też nienawidzę tego dnia -odparł. Wziął głęboki wdech i odwrócił się.

Popatrzyła na niego zrezygnowana, z opuszczonymi ramionami i tym wyrazem zmęczenia na twarzy, którego nawet makijaż nie był w stanie do końca zakryć. Patrzyła na niego tymi swoimi pięknymi, czarnymi jak węgiel oczami, które kochał ponad wszystko. Tymi, które tak dzielnie walczyły ze łzami.

-Nie będę mogła oddychać. Nie będę mogła bez ciebie. Nie potrafię tak -wyszeptała, coraz bardziej łamiącym się głosem.

W momencie wstał, podszedł do niej i ją objął.

-Będziesz. Przecież będziemy razem. Może nie każdego dnia, ale będziemy -powiedział pewnie, chcąc dodać jej otuchy, choć sam do końca w to nie wierzył.

-Tak? A co potem? Ile tak można?

-Nie wiem. Naprawdę nie wiem, ale coś wymyślę, zobaczysz...

Skinęła głową, ale nie uwierzyła mu. Nie było żadnego łatwego i sensownego rozwiązania i dobrze to wiedziała. Zresztą...on też.

***
W dniu matury nie była zdenerwowana. Była pełna energii i pewności, że jej się uda. Przestała martwić się czymkolwiek i wyrzuciła z głowy wszelkie nękające ją problemy. Egzaminy napisała dobrze i czuła to zaraz po oddaniu arkuszy. Nie przejmowała się nadchodzącymi wynikami. Przejmowała się swoim związkiem z żonatym nauczycielem. Przejmowała się swoimi uczuciami, które nie dawały jej spać w nocy, gdy stres związany z maturą już minął. Postanowiła jednak żyć tu i teraz, nie wybiegać naprzód, gdyż kosztowało ją to zbyt wiele bólu. I chociaż w jej głowie coraz częściej pojawiały się wątpliwości, odkładała je na bok, czekając tylko aż odpowiednia chwila każe im eksplodować. 

WOW (Część II) Właśnie Cię KochałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz