Usiadła na balkonie po raz kolejny, jak każdej nocy. Nie ważne czy chłodnej, lodowatej czy tak dusznej i zapierającej dech. Zawsze wychodziła, siadała i opierała się o ścianę. Przymykała powieki i głośno wypuszczała nocne, miastowe powietrze.
Tylko tutaj, tylko wtedy pozwalała łzą swobodnie płynąć. Tylko i wyłącznie tutaj, tylko ciemną nocą, kiedy nikt nie mógł zobaczyć.
Dziś, tak jak każdej poprzedniej nocy, pozwoliła by ból przejął kontrolę nad jej zmęczonym udawaniem ciałem. Pozwoliła mu się pochłonąć, pozwalała mu za każdym razem. Czuła, jak ją zasysa, obejmując tak mocno jak tylko potrafi i nie daje jej szansy na oddech. Nie przejmowała się tym. Wiedziała, że jest za słaba żeby mu się wyrwać, więc nawet nie próbowała. Zresztą, traktowała to jak karę, którą posłusznie przyjmowała. Pozwalała się rozbijać każdego dnia na nowo.
Kiedy poczuła, że cała jej twarz jest mokra, a część koszulki lepi się jej do skóry po wpływem wylanych łez, otworzyła oczy i wzięła spazmatyczny wdech. Mimo że jej płuca nareszcie otrzymały upragniony tlen to nie czuła się lepiej. Nawet gorzej. Znów czuła tę tęsknotę, która znikała jedynie na tę krótką chwilę, gdy jej myśli były zbyt zajęte walką o każdy, nawet najmniejszy napływ życiodajnego tlenu. Westchnęła, opierając tył głowy o szybę w drzwiach balkonowych. Znów przymknęła powieki, ale już nie płakała. Nie miała czym.
Już tak dawno go nie widziała.
Ale to dobrze...-pomyślała, boleśnie przygryzając wargę i powoli sunąc plecami o powierzchnię za sobą- wstała. Popatrzyła przed siebie, w przestrzeń -ciemną i straszną, ale tak znajomą.-Przepraszam...-powiedziała cicho, tak jak zawsze.
Zrobiła to dziś już trzysetny raz. Liczyła. Uśmiechnęła się smutno i rzuciła ostatnie spojrzenie w ciemność licząc, że może w jakiś sposób to do niego dotrze. Weszła do środka.
Za dnia była silna. Promieniała -humorem, nowozdobytą wiedzą i szczęściem. Ale nocą...nocą cierpiała, a wydawać by się mogło niekończący się zapas łez był tylko jednym ze skutków utracenia jego bliskości, dotyku...jego miłości.
***
-Trzymaj -powiedziała Mary, siadając naprzeciw Arii i podając jej herbatę.Brunetka wyciągnęła zziębniętą dłoń i wzięła kubek od przyjaciółki.
-Dzięki -rzuciła w stronę siadającej dziewczyny i pociągnęła długi, solidny łyk, nie zważając na to, że właśnie poparzyła sobie język i podniebienie.
Dziewczyny bacznie ją obserwowały i wymieniły między sobą porozumiewawcze spojrzenia.
-Jak się czujesz? -zapytała Kacy, przystawiając krawędź kubka do ust.
Arya nie popatrzyła w jej stronę, ale odpowiedziała.
-Świetnie...-odparła obojętnie, ale niezbyt przekonała towarzyszki.
Ruda odchrząknęła znacząco ponownie zerkając w stronę Kacy.
-Ale tak naprawdę. Nie jak chciałabyś się czuć, tylko jak się czujesz.
Czarnooka popatrzyła na nią i zacisnęła swoje pełne usta w wąziutką linię, kręcąc przy tym głową.
-Niby jest zajebiście, ale codziennie otwieram oczy i uświadamiam sobie, że go nie ma... Że cały ten cudowny czas, który spędziliśmy razem to był tylko sen, a ja właśnie się obudziłam, a problem w tym, że ja tak cholernie nie chcę się z niego budzić. Mijają tygodnie, jednego dnia jest lepiej, innego gorzej. Jakoś to leci, nie najlepiej, ale jakoś. Tylko, że...niczego nie da się zapomnieć, po prostu się nie da, a szkoda, bo bardzo chciałabym zapomnieć. Wymazać go ze swojej głowy i ruszyć naprzód, tak naprawdę ruszyć...-urwała, gdyż głos jej się załamał i westchnęła ze spokojem, z nutką nostalgii. Podniosła wzrok ze swoich kolan i zapatrzyła się w ścianę przed sobą. -Czy ta odpowiedź was satysfakcjonuje? -dodała już pewniej.
CZYTASZ
WOW (Część II) Właśnie Cię Kochałam
RomanceUporali się z przeszłością, teraz przyszedł czas na teraźniejszość. Czas nauki jaki pozostał Arii w liceum się kończy, a jej wątpliwości się zaczynają. Wiele rzeczy stoi pod znakiem zapytania. Zwłaszcza ich relacja. Nie łatwa droga przed nimi. Tru...