Rozdział 18

218 3 0
                                    

Obudziła się w swoim łóżku, szczelnie otulona kołdrą, a przy niej siedziała Mary z kubkiem parującej herbaty w dłoni i patrzyła na nią zmartwiona.

-No dzień dobry -powiedziała i podała dziewczynie naczynie.

Ta przyjęła je z wdzięcznością i wzięła łyk, krzywiąc się nieco pod wpływem temperatury napoju. Czuła na sobie wyczekujący wzrok przyjaciółki.

-Dzięki -odłożyła kubek na szafkę nocną i usiadła prosto.

-Arya, co się stało? -spytała bez ogródek, wciąż czujnie się w nią wpatrując.

I wtedy to do niej przyszło. Zesztywniała nagle i ciężko przełknęła ślinę.

-Znalazłyśmy cię z Kacy na podłodze w kuchni, z gorączką i mokrą od łez twarzą. Pytanie brzmi -dlaczego?

Dobrze wiedziała, że musi jej powiedzieć, bo nie odpuści. Nigdy nie odpuszczała.

-Sprzątałam -zaczęła głosem złamanym i cichym. -Znalazłam list, stary list. Z walentynek -jej głos wciąż był ledwo słyszalny i w dodatku zaczął drżeć, ale dzielnie powstrzymywała łzy.

Ruda zaczynała powoli rozumieć dlaczego znalazła przyjaciółkę w takim, a nie w innym stanie.

-Od niego? -zapytała, a jej natarczywe spojrzenie znacznie złagodniało.

Arya sztywno skinęła głową.

-Później...znalazłam pudełko, które dał mi na urodziny -wciągnęła powoli powietrze, jakby po to żeby nabrać sił na kontynuowanie tej rozmowy. -Był w nim naszyjnik...

Nagle Mary sięgnęła do kieszeni.

-Ten? -podała jej wisorek, a czarnooka odebrała swoją własność. -Leżał obok ciebie.

-Znalazłaś...coś jeszcze na podłodze?

-Tak, coś spaliłaś. Jakieś strzępki podpalonej kartki. Masz szczęście, że nie podpaliłaś mieszkania. Wystraszyłaś nas jak cholera.

Arya zmarszczyła brwi.

-Nie pamiętam żebym coś paliła...

-Najwyraźniej zrobiłaś to w jakimś szoku. Dlaczego pytasz?

-Było coś jeszcze w tym pudełku -dodała zduszonym głosem i tym razem musiała dłużej się zbierać, aby mówić dalej.

-Niby co? -ruda uniosła brew, a ton jej towarzyszki wcale jej się nie podobał.

Wzięła głęboki wdech, nie mogąc tak do końca ogarnąć tego co zobaczyła zaraz przed swoim omdleniem.

-Tam była kopia...kopia pozwu rozwodowego -dziewczyna wzięła kolejny głęboki wdech. -Rozprawa była wyznaczona na marzec, dwa lata temu -spojrzała na Mary szklistymi oczami, ledwo opanowując potrzebę kolejnego wybuchu niepohamowanego płaczu. -Podpisany przez obie strony. Ona wiedziała. Zostawił ją, rozumiesz? Zostawił ją dla mnie. Zostawił ją żeby ze mną być, a ja...a ja odeszłam.

***
-Jak się dziś czuje moja królewna?

-Twoja królewna ma dość bycia nazywaną królewną, mój drogi giermku -odparła, odkładając długopis i podnosząc wzrok na wchodzącego mężczyznę.

-Co ja poradzę? Jesteś moją królewną -uśmiechnął się, podszedł do dziewczyny i złożył delikatny pocałunek na jej czole. -Jak idzie przygotowanie do sesji? -zapytał, siadając na jej łóżku i biorąc do ręki jedną z kolorowych poduszek.

-Powoli...-mruknęła, odwracając się na krześle w jego stronę. -A u ciebie? Szef cię jeszcze nie wyrzucił?

Posłał jej spojrzenie spode łba i opadł całym ciałem na powierzchnię łóżka.

WOW (Część II) Właśnie Cię KochałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz