Rozdział XIV

34 2 3
                                    

- Babciu możemy już zakończyć trening jestem zmęczona. 
-Rozalio nie marudź jeśli chcesz się czegoś nauczyć to musisz ćwiczyć. 
- No ale ćwiczymy już piątą godzinę mam już dosyć.
-I będziemy ćwiczyć jeszcze parę godzin.

Oszaleję z tą kobietą. Zamęczy mnie na śmierć jak nic chce mojego pogrzebu. Muszę opanować ten ogień bo kiedyś w końcu podpalę miasto. Masakra z tymi żywiołami a pomyśleć że jeszcze kilka lat temu nie wierzyłam w magię. 

-Rozalko skup się. O czym ty tak tam rozmyślasz?

-O Aronie wiesz?
-O tym twoim koledze? Sympatyczny chłopak tylko trochę zbuntowany. Uważaj na niego. Jeszcze przed twoim przyjazdem tutaj spotykał się z taką Liwią ale po 2 miesiącach dziewczyna znikła z niewyjaśnionych przyczyn.

O Adonaii. Może lepiej jej nie wspominać o tym że jesteśmy razem od tygodnia. Zaciekawiła mnie ta historia ze zniknięciem tej dziewczyny. Muszę dowiedzieć się o niej więcej.

- Idę do domu. Umówiłam się z Aronem na spacer. Przyjedzie po mnie za pół godziny.
-A nasze ćwiczenia? Chcesz to tak dzisiaj zakończyć? 
-Dokładnie tak. Jutro też jest dzień trening nie ściana da się przesunąć Babciu.

Jestem zmęczona ale to nic muszę porozmawiać z Aronem. Weszłam do swojego pokoju odświeżyłam się i ubrałam w coś bardziej wyjściowego. Aron nie długo powinien przyjechać. Wyszłam przed rezydencję aby tam na niego poczekać. Minęła godzina a on się nie pojawił. Nagle zadzwonił telefon. Nina. Muszę odebrać może to coś ważnego. 

-No hej czemu dzwonisz?
-Hej gdzie jesteś?
-Siedzę przed domem i czekam na Arona a czemu pytasz?
-Jestem z Deymonem w parku i obawiam się że Aron się tam u ciebie nie pojawi.
-Jak to się nie pojawi? Dlaczego? 
-On...jest już zajęty. Obściskuje się z jakąś dziewczyną. 
-Z jaką dziewczyną? O czym ty mówisz? Muszę to zobaczyć inaczej nie uwierzę. 

Myślałam że żartuje. Miałam nadzieję że tak jest. Poprosiłam Mikela aby zawiózł mnie na miejsce rzekomego pobytu chłopaka. Nina mówiła prawdę. Stali przy fontannie, trzymali się za ręce, uśmiechali się do siebie i przytulali. Czułam to samo gdy pielęgniarka poinformowała mnie o śmierci rodziców. Mama miała rację nie mogę nikomu ufać... Gdy łzy spływały mi po policzkach chłopak mnie zauważył. Z powrotem wsiadłam do limuzyny i wróciłam do mojej posiadłości. Na szczęście Babcia była w ogrodzie i nie zauważyła że wróciłam mogłam w spokoju wypłakać się do poduszki. To już nie miało sensu. Nie widzę potrzeby mojego dalszego istnienia. Straciłam kolejną ważną dla mnie osobę. Nie chce stracić już nikogo ale to co zamierzam zrobić jest silniejsze ode mnie. Już postanowiłam muszę dokończyć to co zaczęłam już dawno temu ale brakło mi odwagi. Nadszedł ten dzień w którym pożegnam się ze światem. Napisałam list pożegnalny i zostawiłam go na łóżku. Wybrałam wysoki klif niedaleko posiadłości Arona. Jeśli nie umrę od razu to się utopie mi tam wszystko jedno. Stanęłam na krawędzi i zbierałam w sobie odwagę. To ta chwila. Teraz albo nigdy. 


Don't leave me!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz