• Rozdział III

2.4K 247 15
                                    

Louis przechodził razem z Niallem przez stołówkę, przepychając się przez tłum ludzi w miejsce, skąd było słychać obelgi i krzyki. Zmarszczył brwi, widząc Liama bijącego się z nowym. Pierwszy raz w życiu widzi jak Payne się bije.

– Liam! – przekrzykiwał uczniów. – Suńcie się do cholery – warknął na osoby stojące na jego drodze.

Kiedy przecisnął się przez ludzi, podbiegł szybko do nich i odepchnął wyższego od jego przyjaciela.

– Jesteście nienormalni! – krzyknął, podchodząc do Liama

– On jest nienormalny! Kretyn pieprzony! – wykrzykiwał Payne, szarpiąc się w ramionach Louisa.

Szybko przybiegł też Niall, pomagając mu uspokoić bruneta z naderwaną koszulką. Szatyn pokręcił głową, rozglądając się po otoczeniu.

– A wy co kurwa? Nie macie nic do roboty?! – krzyknął, tupiąc nogą ze złością.

O dziwo na korytarzu zostali w czwórkę.

– Jesteście beznadziejni, o co poszło? – wtrącił Niall, patrząc na dwójkę, z których oczu tryskała nienawiść do siebie, a ich włosy były zmierzwione. Nowy tylko prychnął i ruszył w do wyjścia. Nie miał ochoty tłumaczyć się przed takimi osobami jak oni. Był od nich lepszy.

– Tępy chuj – prychnął Payne, biorąc swoją torbę na ramię. Przez to wszystko wylądowała na brudnej podłodze. Louis westchnął tylko, idąc za nim.

– O co poszło? – spytał, widocznie zmartwiony reakcją Liama na Stylesa.

– O jego głupotę, dajmy już z tym spokój – westchnął teatralnie, dotykając wargi, która nie krwawiła, ale lekko bolała od ciosu, jaki dostał.

*

Tomlinson tylko westchnął, idąc za przyjacielem. Musiał się dowiedzieć, o co chodzi. Przecież Liam nigdy się nie bił, a znali się od zawsze. Kiedy Payne poszedł z Niallem do sklepiku, Louis postanowił wziąć sprawę w swoje ręce, widząc Stylesa siedzącego na ławce.

– O co poszło? – spytał, opierając się o jego ławkę. Był wkurzony na tego chłopaka. Przez niego Liam zaczął się bić.

– Rzucił się na mnie, kutas – odparł z pogardą na twarzy. Louis uniósł brew, patrząc się na niego. Liam by się na niego rzucił? Przecież to do bruneta niepodobne. On zawsze był oazą spokoju.

– Kłamiesz – powiedział Louis, krzyżując ramiona na piersi. Loczek podniósł wzrok na niego, przez co szatyna przeszły dreszcze. Styles prychnął tylko, lustrując go ponownie. I niby kim on jest, by mówić mu takie rzeczy.

– I co? Mnie też uderzysz? – Louis chciał brzmieć twardo. Wgapiał swoje błękitne oczy w te nowego, oczekując jego reakcji.

– Spadaj stąd, dzieciaku – mruknął Harry, patrząc na szatyna ze złością. Wkurzył go ten mały szatyn.

– Nie zbliżaj się do moich przyjaciół – wycedził Louis i odszedł w stronę sklepiku, by odnaleźć przyjaciół i od razu pochwalić się, że stanął przeciwko starszemu chłopakowi.

•••

ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz