•••
– Lou, wstajemy – wymruczał, loczek patrząc na niego.
Louis tylko wymruczał coś, dociskając głowę do poduszki, jaką była klatka piersiowa bruneta.
– No już – zaśmiał się cicho, kładąc dłoń na głowę młodszego i bawiąc się jego włosami.
– Która godzina? – spytał Louis, czując suchość w gardle. Otworzył powoli jedno oko, a później drugie i zamrugał kilka razy.
– Dziewiąta. – Cmoknął go w usta, podnosząc się szybko.
– Podasz mi telefon? – mruknął Louis, nie chciało mu się wstawać do komody.
Brunet pokiwał głową, podając mu telefon i ruszając do łazienki.
Louis od razu zobaczył pełno wiadomości od Horana i swojej matki.
Przewrócił oczami, odkładając telefon i kładąc się na plecy. Wczoraj było bajecznie. Czuł się szczęśliwy jak nigdy.
Wieczorem leżał, przytulając się z Harrym. Chichotali razem bez powodu i to było takie... naturalne.
Mogliby tak codziennie. Szczerze? Louis na razie nie żałował swojej decyzji co do ich związku.
Zdecydował ubrać jakieś ciuchy Harry'ego, więc wstał z łóżka w celu znalezienia czegoś w jego szafie.
Otworzył szafę, zastając tam pustkę. Jakim cudem Harry nie ma żadnych swoich ciuchów?
– Harry? – zawołał, podchodząc do drzwi łazienki i zapukał kilka razy.
Jak na zawołanie loczek otworzył mu, będąc w samym ręczniku zawiązanym na jego biodrach.
– Co się stało? – spytał, przegryzając wargę, gdy zobaczył, że szatyna włosy zaczynają zmieniać kolor.
– J-ja... chciałem jakieś ubrania, nie masz nic w swojej szafie – odparł Louis na jednym wydechu. Widział Harry'ego bez koszulki, ale teraz kosmyki jego włosów są mokre, a z jego barków skapują kropelki wody. Tu jest za gorąco, zdecydowanie.
– A tak, druga szafa – powiedział, używając swojej mocy, by znalazły się tam ciuchy jego. No tak szatyn jeszcze nie wiedział o jego mocach.
– Dziękuję. – Louis zachichotał i posłał Harry'emu całusa ruszając do szafy, w której znalazł jakąś mniejszą koszulkę, oczywiście czarną i spodnie, które na Harrym były ciasne, jednak na nim i tak bardziej luźne.
– Pasują ci moje ciuchy – usłyszał za sobą, czując ręce na biodrach.
– Są zbyt duże – zaśmiał się, relaksując pod jego ramionami, gdy Harry docisnął klatkę piersiową do jego pleców.
– No i co z tego – parsknął cicho, przymykając oczy. Jego moc rosła. I to jak.
Louis odchylił lekko głowę w bok, wtulając ją bardziej w w tors chłopaka.
Harry zaczął składać malutkie pocałunki na jego szyi.
Tworzył ścieżkę pocałunków od jego ucha po całym karku.
– Twoje usta to moja ulubiona rzecz. – Louis odwrócił głowę, patrząc na niego.
– Cieszę się – szepnął loczek, odsuwając się od szatyna. Był zły na siebie, że używał na nim swojej mocy.
– Coś nie tak? Zrobiłem coś? - spytał Louis, patrząc na niego ze zdziwioną miną. Na jego twarzy było zdezorientowanie.
– Głodny? – pytał Harry, siadając na łóżku i wyjmując telefony
– Powiedziałbym, że nie.,. ale mój brzuch mnie zdradza – zaśmiał się, bawiąc koszulką na sobie. – Zjem i lecę. – Spojrzał na okno po swojej prawej.
Brunet pokiwał głową i skierował się do kuchni. Postanowił zrobić naleśniki z nutellą. Z tego co wiedział, to jest ulubione śniadanie szatyna.
*
– Mmm, nie wiem, czy jadłem kiedyś lepsze śniadanie – powiedział Louis, przełykając pyszne ciasto i brudząc się przy tym czekoladą.
– Cieszę się – odparł Harry, patrząc z uwielbieniem na niego.
Szatyn oblizał swoje usta i uśmiechnął się do swojego chłopaka, powoli wstając.
– Dziękuję za to, było pyszne – powiedział, przysuwając krzesło do stolika. – I... za cudowną randkę. – Zarumienił się lekko, przypominając sobie wszystko.
– Jutro przyjadę po ciebie i pójdziemy razem do szkoły. A w piątek szykuj się na kolejną randka – powiedział, podchodząc do szatyna i cmokając go w usta.
Louis uśmiechnął się i pocałował Harry'ego dłużej w cholernie słodki sposób. Ich pocałunek spakował jak truskawki, bita śmietana i czekolada.
– Trzymam się za słowo – powiedział Louis i skierował się do drzwi.
– Louis! – krzyknął jeszcze zanim szatyn wyszedł z mieszkania. Musiał mu dać ta bransoletke. Nic mu się nie może stac
– T-tak? – Młodszy odwrócił się, już prawie naciskając klamkę.
– Nałóż to i nie zdejmuj ani na chwilę dobrze? – powiedział, zakładając mu bransoletkę na rękę.
Louis przyglądał się srebrnej błyskotce na jego ręce, która miała wygrawerowane jakieś napisy po innym języku.
– Jest... ładna. Dziękuję. – Przytulił chłopaka, zaciągając się jego zapachem.
– Jak spałeś, zapisałem ci swój numer. Jak będziesz w domu, napisz do mnie – szepnął mu do ucha, wpijając się w jego usta.
Louis mruknął w jego wargi, ściskając materiał koszuli Loczka. Stanął na palcach, by było mu wygodnie i kiedy oderwali się od siebie, spojrzał w jego oczy.
– Oczywiście – odparł, uśmiechając się i bawiąc prezentem od bruneta. Krótko pożegnał się z nim i gdy tylko wyszedł z mieszkania, westchnął cicho, zagryzając wargę.
•••
Wiecie, że niedługo koniec?
CZYTASZ
ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓
FanfictionOpis: „ - Syn diabła chciał sam znaleźć swojego przyszłego męża. I zobaczyć kim jest. Jednak nie sądził, że... - westchnął. - Że? Harry mów dalej, to stresujące - załkał Louis, ściskając jego dłoń, by dodać mu otuchy. - Że się w nim zakocha..." [...