•••
– Lewis! – Louis odwrócił się w stronę Nialla, który szedł w jego stronę z dwoma kolorowymi kartonowymi kubeczkami.
– Co? – spytał, siedząc na ławce. Zaraz zaczynają imprezę przy ognisku.
– Trzymaj, to dla ciebie. – Blondyn wepchnął czerwony kubeczek w ręce szatyna.
Szatyn przewrócił oczami.
– Nie musiałeś – powiedział cicho.
– Pij i nie marudź – nakazał, uśmiechając się do przyjaciela, po czym stanął na ławce, prosząc o ciszę. – Zaczynamy zabawę ludzie! – krzyknął, włączając bezprzewodowe głośniki, które ktoś przemycił w bagażach.
Louis parsknął tylko, widząc, jak Niall tańczy z innymi. Nie wiedział skąd u blondyna tyle energii.
Przewrócił oczami, upijając większy łyk alkoholu i podniósł się, stając obok przyjaciela. Już nie długo później oboje śmiali się, tańcząc do ulubionych piosenek.
– Swallla! – krzyknęli wszyscy, tańcząc do piosenki Nicki Minaj.
Louis zaśmiał się, kiedy Niall na ucho mówił mu sprośne żarty, tańcząc i skacząc w rytm muzyki.
Napił się ponownie swojego napoju, którego nalał sobie przed tą piosenką i odłożył pusty kubek.
– Więcej, więcej, więcej – powtarzał Niall, robiąc drink za drinkiem dla ludzi. W końcu wzrok zatrzymał na przystojnym brunecie. – Wybacz, Boo, ale idę na podryw – powiedział wprost do ucha szatyna, zanim odszedł.
Szatyn parskał, ale cicho opierając się o pień drzewa. Obserwował, jak Niall zaczyna rozmowę z przystojnym brunetem i po chwili zaczyna już z nim tańczyć. Louis zaśmiał się, podziwiając, z jaką łatwością jego przyjaciel "wyrwał" nowego znajomego.
– Nareszcie – usłyszał za sobą dobrze znany mu głos.
– Hm? – odwrócił się niechętnie do Harry'ego by przelotnie spojrzeć na jego twarz, zanim wziął kolejny kubek z alkoholem w swoją dłoń.
– Mogę z tobą pobyć – odparł, stając nad szatynem tak, że się na nad nim nachylał.
– Jak cały czas – westchnął Louis, upijając łyk wymieszanej wódki z jakimiś sokami.
– Wiesz, uwielbiam cię całować – szepnął, cmokając go w usta. – Czuję się wtedy bardzo dobrze – wymruczał loczek.
– Tak, jestem dobry do całowania – powiedział Louis, spoglądając na tańczącego Nialla. Dłonie nieznajomego bruneta były na tyłku blondyna, któremu widocznie się to podobało.
– Chcesz też zatańczyć? – wymruczał do ucha szatyna, kładąc rękę na jego boku. Musiał go zdobyć za wszelką cenę.
– No nie wiem – powiedział niższy, upijając łyk małego drinka do dna.
Harry uśmiechnął się szeroko, cmokając Louisa i pociągnął go na parkiet.
Szatyn rzucił kubeczek na ziemię, idąc za Stylesem. Jego dłoń przy tej Louisa była większa tak samo, jak ciało i wzrost. Ale Louis to uwielbiał. Uwielbiał, że Harry jest wyższy i większy od niego.
– Jak się czujesz? – spytał, dociskając go do siebie i kładąc ręce na Louisa tyłek ugniatając go
– D-dobrze – szatyn zagryzł wargę. Styles zawsze był taki bezpośredni.
– To wspaniałe – wymruczał cicho, całując go po szyi. Bliskość szatyna dawała mu niewyobrażalną moc, którą odkrył kilka dni temu.
– Mgmf – mruknął Louis, przymykając oczy. Pomimo szybkiej muzyki oni tańczyli w swoim tempie złączeni.
– Jak ci się podoba? Ta cała impreza? – spytał, zerkając na szatyna, który aż jęknął przez ich bliskość.
– Jest zabawnie – powiedział szatyn. – Niall świetnie bawić się z... nawet nie znam imienia tego chłopaka – zachichotał, patrząc w stronę pary. – Nini ma dobry gust – stwierdził, przyglądając się sylwetce wysokiego chłopaka uśmiechającego się do Horana. Jednak moment później poczuł dwa palce na swojej brodzie. Teraz zwrócony był w stronę zielonookiego.
– Patrz tylko na mnie – powiedział, wpijając się w jego usta. Nie mógł znieść tego, że szatyn patrzy na innych.
Louis uśmiechnął się w usta Harry'ego i oddał bardzo przyjemny pocałunek. Oderwali się z mlasknięciem i szatyn postanowił się trochę podroczyć.
– Ale ten koleś wydaje się okej. Poproszę Nialla o namiary, jeśli im nie wyjdzie. – Louis puścił oczko do Harry'ego. Zdecydowanie alkohol nie daje nic dobrego.
– Dobrze wiem, że ci się podobam bardziej – szepnął cicho, przegryzając ucho drugiego i tańcząc z nim do rytmu.
– Oh, nie.. nie podobasz mi się – Louis oblizał usta. Ciało Harry'ego było blisko i czuł ciepło uderzające od jego klatki piersiowej.
Harry parsknął śmiechem. Dobrze wiedział, co czuł Louis i jak reagował na niego.
– Nie śmiej się, to nie jest zabawne – Louis oburzył się. Piosenka tym razem zmieniała się na wolniejszą i wokół rozbrzmiały niezadowolone jęki ludzi. Tylko kilka par zostawało przytulających się, więc Louis zamierzał opuścić "parkiet" jednak Harry go zatrzymał.
Ułożył jego ręce jak do wolnej piosenki tak, że szatyn musiał go objąć. Louis zacisnął palce na szyi Loczka i zarumienił się lekko na bliskość, w jakiej się znajdowali wokół ludzi.
– Słodziak z ciebie – szepnął mu do ucha loczek, kładąc ręce na jego tyłek, przez co młodszy jęknął cicho, pochylając głowę do przodu.
– Nie, nie jestem słodki – odpowiedział Louis, nie wiedząc, dlaczego jego ręka robiła wzorki na karku Harry'ego.
– Jesteś. – Pocałował go w ucho, przymykając oczy. Czyżby to właśnie była miłość? – pomyślał loczek.
Louis zachichotał i pomimo że czuł na sobie wzrok innych, zbliżył się do Harry'ego zwilżając swoje usta. Loczek wpił się w jego wargi, powoli delektując się ich smakiem. Pocałunek był przyjemny i lekki otoczony resztkami smaku alkoholu i sokiem melonowym. Oboje nadal kręcili biodrami, zatracając się chwilą. Z cichym trzaskiem Louis wszedł do swojego pokoju, dalej całując się z loczkiem, a ich pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne.
– Światło – wymamrotał, szukając włącznika na ścianie. W końcu udało mu się to i jasność uderzyła w jego nadal zamknięte oczy.
Loczek trzymał go stabilnie na swoich rękach, ściskając przy tym jego tyłek i ruszył w stronę jednego z łóżek. Louis dłonią przeczesywał jego sprężyste włosy, które zawsze były tak samo gęste i miękkie, gdy ściskał je pod palcami. Starszy położył delikatnie go na łóżku, nie przestając całować. Docisnął swoje ciało do tego drobniejszego, przerywając ich pocałunek na krótką przerwę, by nabrać powietrza do płuc.
– Harry – jęknął, gdy zielonooki otarł się o niego, powodując przyjemne dreszcze.
Styles rozłączył ich usta, zagryzając swoją dolną wargę i posyłając Louisowi pytające spojrzenie.
– M-musimy iść spać... J-jutro b-będziemy ledwo żywi – szepnął cicho szatyn, odchylając głowę w bok.
– Masz rację – szepnął Styles, zostawiając cmoknięcie na szyi szatyna i zsunął się z niego, kładąc obok na łóżku.
– Dobranoc – szepnął szatyn, wstając i ruszył do swojego łóżka.
Harry spojrzał na niego z tymi swoimi pełnymi i podpuchnięte mi ustami. Ruszył wyłączyć światło i pozbył się swoich ciuchów.
– Dobranoc, Lou – szepnął, kładąc się w swoim łóżku i przykrywając kołdrą swoje ciało aż po szyję.
– Dobranoc, Hazz – powiedział cicho, przymykając oczy.
•••
CZYTASZ
ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓
FanfictionOpis: „ - Syn diabła chciał sam znaleźć swojego przyszłego męża. I zobaczyć kim jest. Jednak nie sądził, że... - westchnął. - Że? Harry mów dalej, to stresujące - załkał Louis, ściskając jego dłoń, by dodać mu otuchy. - Że się w nim zakocha..." [...