• Rozdział XV

1.9K 187 23
                                    


•••

Louis ułożył się w łóżku. Od wycieczki minęło dosłownie parę dni i każdego wieczoru wspominał te cztery dni z Harrym. Przymknął oczy, dotykając swoich warg. Jakby dalej czuł smak ust loczka. Dotknął swojej szyi, na której nadal był ślad i zakładał bluzy pod szyję lub golfy pomimo pory roku.

Westchnął cicho, podnosząc się i ruszył do szafy. Szkoła dziś zaczyna się godzinę później, więc mógł se poleżeć. Ale ileż można. Wybrał czerwone rurki i zwykły czarny t-shirt z większym wycięciem przy dekolcie. "Na znak po Stylesie użyję trochę korektora i powinno być idealnie"

*

Szatyn usiadł na stołówce, pijąc swój ulubiony sok. Zawsze sok jabłkowy poprawiał mu humor nieważne, jak to głupio brzmi. Choć jego humor nie był jakiś fatalny. Może po prostu trochę był przestraszony tym, że Harry się do jego nie odzywa. No cóż, pewnie pieprzył jakąś dziewczynę całą noc.

– Wolne? – usłyszał za sobą głos Stylesa.
"O wilku mowa" pomyślał.

– Jak widzisz – odpowiedział zwyczajnie, bawiąc się plastikową słomką przy swoich ustach.

Harry usiadł obok niego, cmokając go w skroń i zaczął iść swój lunch

– Co ty robisz? – spytał Louis, patrząc na niego spod długich rzęs. Tak po prostu po ignorowaniu go podchodzi i dotyka tymi ustani jego skóry.

– Jum – powiedział z kanapką w buzi i przymknął oczy. To było przepyszne.

Louis postanowił nie odzywać się więcej. Wziął do buzi trochę sałatki, którą zrobił przed wyjściem do szkoły.

Ziewnął cicho, przymykając oczy. Jakoś nie mógł spać przez ostatnie dni. Ostatniej nocy, kiedy zamykał oczy przed snem, widział Harry'ego pieprzącego jakąś dziewczynę do nieprzytomności. Podkręcił głową, patrząc przed siebie. Jego wyobraźnią nie potrzebnie się włącza.

– Coś nie tak, Louis? – usłyszał niski głos Harry'ego obok siebie.

Szatyn podniósł się tylko i ruszył do wyjścia. Nie miał ochoty siedzieć z nim przy jednym stole. Czuł się brudny przez to, że tak szybko dał się zmanipulować. Mógł przewidzieć, że Harry podaży za nim, bo tak właśnie się stało.

– Powiedz, o co chodzi – powiedział brunet, torując Louisowi przejście.

Jednak Tomlinson przewrócił oczami, zawracając i ruszył w przeciwnym kierunku.

– Powiedz mi – usłyszał w momencie, gdy został pociągnięty do ściany pustego korytarza, a szmaragdowe oczy wpatrywały się w niego.

– Odczep się, nie jesteśmy razem, a tym bardziej przyjaciółmi. Więc nie muszę się przed tobą spowiadać – prychnął, wyrywając się i ruszając do wyjścia ze szkoły.

– Wyjaśnij mi po prostu, o co ci chodzi i nie zachowuj się ta, jakbyś był księżniczką! – Harry fuknął za nim, zaciskając dłoń w pięść.

Szatyn wystawił mu środkowy palec i otworzył drzwi od szkoły, wychodząc przez nie. Wyjął telefon z kieszeni, pisząc do swojej rodzicielki, że się źle czuje. Szybko dostał odpowiedź i schował telefon do kieszeni. Zorientował się, że jest skończonym idiotą w momencie, kiedy dotarło do niego, że nie wziął plecaka z przeklętej szatni.

Warknął cicho, szybko biegnąc po niego. Jeszcze tego mu trzeba. Wbiegł tylnym wejściem awaryjnym przez schody w dół, docierając do oddzielnych boksów. Wziął plecak i ponownie skierował się szybkim krokiem do wyjścia.

Zobaczył przed szkołą znany samochód Harry'ego i westchnął głośno. Szybko ruszył, próbując niezauważalne przejść obok niego. Nie chciał, by starszy go zauważył. Podbiegł do wysokiego drzewa, by schować się za pniem. Kiedy samochód odjechał, ruszył spokojnym krokiem do domu.

Musi odpocząć.

•••

Jutro zdejmują mi szwy, pomocy 😭😭

ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz