• Rozdział IX

2K 210 39
                                    





Louis westchnął cicho, przechodząc przez szkolny korytarz. Nie chciał tu być. Szczególnie że Styles może się pojawić.

– Louis! Wolałem cię! – Odwrócił się, widząc twarz swojego przyjaciela Nialla.

– Wybacz, zamyśliłem się – odparł szatyn, uśmiechając się do blondyna.

– Co mamy pierwsze? – spytał entuzjastycznie Horan.

Widział, że jest coś, co trapi jego kumpla, ale nie chciał w to wnikać. Domyślał się, że ma to związek ze Stylesem.

– Wf – westchnął, przypominając sobie, że lekcje ma z Harrym. Od ich pocałunku minęły cztery dni, a on dalej o nim rozmyśla.

– Wszystko okej, Louis? – Niall położył dłoń na jego ramieniu. – Oddaj mi mojego wesołego przyjaciela gnido! – Potrząsnął jego ciałem.

– Przebierzemy się i idziemy na bierzmowanie dzieciaki! – usłyszeli głos trenera, kiedy wchodzili do szatni.

Louis westchnął ciężko i zaczął ściągać swoją koszulkę przez głowę. Poczuł perfumy, bardzo znajome mu perfumy. Przełknął ślinę, odrzucając koszulkę i nakładając drugą.

– Louis, ty cioto – parsknął Niall. – Koszulka na lewą stronę. – Wskazał na materiał.

Młodszy westchnął cicho, ściągając ponownie koszulkę i ja nakładając. Po czym rozpiął swój pasek i rozporek, by nachylić się, i zdjąć spodnie. Nałożył szybko spodenki i zamknął swoją szafkę.

– Chcesz coś ze sklepiku? Skoczę szybko – oznajmił Horan, przeliczając w dłoni drobniaki.

– Batonika – mruknął, idąc w stronę łazienki.

Blondyn pokiwał głową i pobiegł do sklepiku szkolnego jak sarenka. Szatyn przewrócił oczami, wchodząc do toalety i ruszył do jednej z kabin. Załatwił swoje potrzeby, zawiązując sznureczek przy zbyt luźnych spodenkach i wyszedł z kabiny. Podszedł do umywalki, poprawiając swoje włosy i patrząc w lustro. Jego serce przyspieszyło bicia. Dlaczego ten człowiek zawsze nachodzi go w łazience? Stylesa oczy skandowały jego tyłek. Szatyn dobrze wiedział, że jest co oglądać. Nie oszukujmy się, Louis ma lustro w domu i wie co nieco.

– Możesz mnie nie rozbierać wzrokiem? – odparł, w końcu zakręcając kran.

Wytarł ręce, odwracając się do loczka, który nagle znalazł się przed nim.

– Matka natura cię uwielbia, prawda? – zachichotał.

Szatyn przewrócił oczami, omijając loczka i ruszył do wyjścia.

– Nie ignoruj mnie, no – sapnął brunet, wychodząc z pomieszczenia tuż za szatynem.

– Nie zabronisz mi – parsknął cicho, idąc na boisko szkolne.

– Dlaczego cały czas taki jesteś Lou? – Harry wypuścił ze swoich ust powietrze.

– Odczep się Harry – mruknął, wybiegając na murawę i zaczął biegnąć. Musiał biec szybko, by mieć lepszy wynik jak zawsze. Przy drugim kółku zatrzymał się dumny z siebie i zobaczył uśmiech na twarzy trenera, co oznaczało nic innego jak nowy rekord.

Uśmiechnął się szeroko, kładąc się na trawie na słońcu. Może się opale? – pomyślał, patrząc w niebo. Zamknął w oczy, wydychając powietrze i normując oddech. Otworzył jedno oko, by znaleźć Nialla, którego nigdzie nie było.

Przewrócił oczami, wyrywając trawę. Jeszcze dziesięć minut lekcji, a Nialla dalej nie ma. Schował oczy w zgięciu swojego łokcia. Słońce tego dnia było zbyt mocne. Jęknął cicho, gdy kątem oka zauważył Harry'ego, siadającego obok niego. Nie chciał z nim rozmawiać.

Natomiast Harry nie odzywał się, tylko obserwował go, w ciszy analizując każdą część jego ciała. Szatyn przewrócił oczami, kładąc się na brzuchu tak, że jego tyłek był do góry i oparł głowę o swoje ręce, by przymknąć oczu. Był pewny, że po wróceniu do szatni jego skóra będzie miała już pięknie złocisty odcień. Jednak Louis nie przewidział tego, że ktoś uderzy w jeden z jego pośladków, przez co jęknął i spojrzał na winowajcę.

– Styles? Co tu wyprawiasz? – mruknął, patrząc na loczka, który drapał się po brodzie.

– Za bardzo kusisz – zachichotał zielonooki, uśmiechając się zadziornie i kładąc obok szatyna w takiej samej pozycji.

– Co? – spytał zdziwiony Louis, przymrużając oczy.

– Masz taakie ciało – przeciągnął Harry. Mógłby rzucić się na Louisa w każdej chwili.

– Spadaj – parsknął szatyn, przewracając oczami i położył się ponownie tak jak przed uderzeniem.

– No weź, mógłbym zachwycać się dłużej tobą, ale nie jestem dobry w komplementach – powiedział całkiem poważnie. Myślał o kimś pierwszy raz tak jak o Louisie.

– A wiesz gdzie to mam? – spytał, kładąc się tak, by mieć dobry widok na niego. Nie chciał słuchać tych samych tekstów.

– No gdzie? – Harry podniósł brwi do góry, patrząc prosto w oczy Louisa. Podparł brodę o wierzch dłoni. Dokładnie wiedział, co szatyn powie.

– W D.U.P.I.E - zaakcentował to słowo, przymykając oczy.

Jeszcze z pięć minut i szybko do szatni – pomyślał.

– A wiesz, co jeszcze tam może się znaleźć? – spytał Styles, mrugając do niższego.

– Nic – powiedział cicho, patrząc się na niego.

Harry śmiał się, kręcąc głową.

– Czyli mam tam honorowe miejsce, to okej – odparł, zagryzając wargę.

– Nie zaliczysz, Styles. Nie jestem dziwka jak ty – prychnął, podnosząc się i ruszając do wyjścia.

– Nie znasz się w ogóle na żartach, Loueh. – Harry szybko dogonił szatyna. – Jakbym chciał cię zaliczyć, już bym to zrobił. Nie wiem, dlaczego się tak zachowujesz – prychnął, patrząc na niższego.

– Nie zrobiłbyś tego. Ja nie czuje do ciebie czegoś, by oddać ci... Em byś mnie zaliczył – mruknął, poprawiając się.

– Proszę cię, naprawdę myślisz, że chodzi mi tylko o to? – prychnął. – Jesteś pierwszym chłopakiem, który mnie jakoś zaintrygował. – Podrapał się po karku.

– Bo ci uwierzę – parsknął cicho, biorąc swoją torbę i wziął bluzkę. Jutro jest w końcu wycieczka, więc odpocznie, podobno Styles nie jedzie.

– Więc czemu mi nie wierzysz? – powiedział, podchodząc do niego. Nudziło go gadanie Louisa. Jego pocałunki mówiły coś innego za każdym razem.

– Bo cię nie lubię? – prychnął, zdejmując koszulkę i zmieniając ją na drugą. Po czym szybko nałożył rurki i ruszył do wyjścia.

Dom.

Nareszcie.

– Twoje usta mówią co innego! – usłyszał za sobą. Harry w tym czasie pozbył się swojej koszulki od wychowania fizycznego.

– Pieprz się! – krzyknął, wystawiając środkowy palec w stronę loczka.

Harry parsknął tylko, zmieniając swoje ubrania i biorąc torbę na swoje ramię.

ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz