Louis westchnął cicho, przechodząc przez szkolny korytarz. Nie chciał tu być. Szczególnie że Styles może się pojawić.– Louis! Wolałem cię! – Odwrócił się, widząc twarz swojego przyjaciela Nialla.
– Wybacz, zamyśliłem się – odparł szatyn, uśmiechając się do blondyna.
– Co mamy pierwsze? – spytał entuzjastycznie Horan.
Widział, że jest coś, co trapi jego kumpla, ale nie chciał w to wnikać. Domyślał się, że ma to związek ze Stylesem.
– Wf – westchnął, przypominając sobie, że lekcje ma z Harrym. Od ich pocałunku minęły cztery dni, a on dalej o nim rozmyśla.
– Wszystko okej, Louis? – Niall położył dłoń na jego ramieniu. – Oddaj mi mojego wesołego przyjaciela gnido! – Potrząsnął jego ciałem.
– Przebierzemy się i idziemy na bierzmowanie dzieciaki! – usłyszeli głos trenera, kiedy wchodzili do szatni.
Louis westchnął ciężko i zaczął ściągać swoją koszulkę przez głowę. Poczuł perfumy, bardzo znajome mu perfumy. Przełknął ślinę, odrzucając koszulkę i nakładając drugą.
– Louis, ty cioto – parsknął Niall. – Koszulka na lewą stronę. – Wskazał na materiał.
Młodszy westchnął cicho, ściągając ponownie koszulkę i ja nakładając. Po czym rozpiął swój pasek i rozporek, by nachylić się, i zdjąć spodnie. Nałożył szybko spodenki i zamknął swoją szafkę.
– Chcesz coś ze sklepiku? Skoczę szybko – oznajmił Horan, przeliczając w dłoni drobniaki.
– Batonika – mruknął, idąc w stronę łazienki.
Blondyn pokiwał głową i pobiegł do sklepiku szkolnego jak sarenka. Szatyn przewrócił oczami, wchodząc do toalety i ruszył do jednej z kabin. Załatwił swoje potrzeby, zawiązując sznureczek przy zbyt luźnych spodenkach i wyszedł z kabiny. Podszedł do umywalki, poprawiając swoje włosy i patrząc w lustro. Jego serce przyspieszyło bicia. Dlaczego ten człowiek zawsze nachodzi go w łazience? Stylesa oczy skandowały jego tyłek. Szatyn dobrze wiedział, że jest co oglądać. Nie oszukujmy się, Louis ma lustro w domu i wie co nieco.
– Możesz mnie nie rozbierać wzrokiem? – odparł, w końcu zakręcając kran.
Wytarł ręce, odwracając się do loczka, który nagle znalazł się przed nim.
– Matka natura cię uwielbia, prawda? – zachichotał.
Szatyn przewrócił oczami, omijając loczka i ruszył do wyjścia.
– Nie ignoruj mnie, no – sapnął brunet, wychodząc z pomieszczenia tuż za szatynem.
– Nie zabronisz mi – parsknął cicho, idąc na boisko szkolne.
– Dlaczego cały czas taki jesteś Lou? – Harry wypuścił ze swoich ust powietrze.
– Odczep się Harry – mruknął, wybiegając na murawę i zaczął biegnąć. Musiał biec szybko, by mieć lepszy wynik jak zawsze. Przy drugim kółku zatrzymał się dumny z siebie i zobaczył uśmiech na twarzy trenera, co oznaczało nic innego jak nowy rekord.
Uśmiechnął się szeroko, kładąc się na trawie na słońcu. Może się opale? – pomyślał, patrząc w niebo. Zamknął w oczy, wydychając powietrze i normując oddech. Otworzył jedno oko, by znaleźć Nialla, którego nigdzie nie było.
Przewrócił oczami, wyrywając trawę. Jeszcze dziesięć minut lekcji, a Nialla dalej nie ma. Schował oczy w zgięciu swojego łokcia. Słońce tego dnia było zbyt mocne. Jęknął cicho, gdy kątem oka zauważył Harry'ego, siadającego obok niego. Nie chciał z nim rozmawiać.
Natomiast Harry nie odzywał się, tylko obserwował go, w ciszy analizując każdą część jego ciała. Szatyn przewrócił oczami, kładąc się na brzuchu tak, że jego tyłek był do góry i oparł głowę o swoje ręce, by przymknąć oczu. Był pewny, że po wróceniu do szatni jego skóra będzie miała już pięknie złocisty odcień. Jednak Louis nie przewidział tego, że ktoś uderzy w jeden z jego pośladków, przez co jęknął i spojrzał na winowajcę.
– Styles? Co tu wyprawiasz? – mruknął, patrząc na loczka, który drapał się po brodzie.
– Za bardzo kusisz – zachichotał zielonooki, uśmiechając się zadziornie i kładąc obok szatyna w takiej samej pozycji.
– Co? – spytał zdziwiony Louis, przymrużając oczy.
– Masz taakie ciało – przeciągnął Harry. Mógłby rzucić się na Louisa w każdej chwili.
– Spadaj – parsknął szatyn, przewracając oczami i położył się ponownie tak jak przed uderzeniem.
– No weź, mógłbym zachwycać się dłużej tobą, ale nie jestem dobry w komplementach – powiedział całkiem poważnie. Myślał o kimś pierwszy raz tak jak o Louisie.
– A wiesz gdzie to mam? – spytał, kładąc się tak, by mieć dobry widok na niego. Nie chciał słuchać tych samych tekstów.
– No gdzie? – Harry podniósł brwi do góry, patrząc prosto w oczy Louisa. Podparł brodę o wierzch dłoni. Dokładnie wiedział, co szatyn powie.
– W D.U.P.I.E - zaakcentował to słowo, przymykając oczy.
Jeszcze z pięć minut i szybko do szatni – pomyślał.
– A wiesz, co jeszcze tam może się znaleźć? – spytał Styles, mrugając do niższego.
– Nic – powiedział cicho, patrząc się na niego.
Harry śmiał się, kręcąc głową.
– Czyli mam tam honorowe miejsce, to okej – odparł, zagryzając wargę.
– Nie zaliczysz, Styles. Nie jestem dziwka jak ty – prychnął, podnosząc się i ruszając do wyjścia.
– Nie znasz się w ogóle na żartach, Loueh. – Harry szybko dogonił szatyna. – Jakbym chciał cię zaliczyć, już bym to zrobił. Nie wiem, dlaczego się tak zachowujesz – prychnął, patrząc na niższego.
– Nie zrobiłbyś tego. Ja nie czuje do ciebie czegoś, by oddać ci... Em byś mnie zaliczył – mruknął, poprawiając się.
– Proszę cię, naprawdę myślisz, że chodzi mi tylko o to? – prychnął. – Jesteś pierwszym chłopakiem, który mnie jakoś zaintrygował. – Podrapał się po karku.
– Bo ci uwierzę – parsknął cicho, biorąc swoją torbę i wziął bluzkę. Jutro jest w końcu wycieczka, więc odpocznie, podobno Styles nie jedzie.
– Więc czemu mi nie wierzysz? – powiedział, podchodząc do niego. Nudziło go gadanie Louisa. Jego pocałunki mówiły coś innego za każdym razem.
– Bo cię nie lubię? – prychnął, zdejmując koszulkę i zmieniając ją na drugą. Po czym szybko nałożył rurki i ruszył do wyjścia.
Dom.
Nareszcie.
– Twoje usta mówią co innego! – usłyszał za sobą. Harry w tym czasie pozbył się swojej koszulki od wychowania fizycznego.
– Pieprz się! – krzyknął, wystawiając środkowy palec w stronę loczka.
Harry parsknął tylko, zmieniając swoje ubrania i biorąc torbę na swoje ramię.
CZYTASZ
ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓
Fiksi PenggemarOpis: „ - Syn diabła chciał sam znaleźć swojego przyszłego męża. I zobaczyć kim jest. Jednak nie sądził, że... - westchnął. - Że? Harry mów dalej, to stresujące - załkał Louis, ściskając jego dłoń, by dodać mu otuchy. - Że się w nim zakocha..." [...