•••
Louis postanowił wziąć sprawę w swoje ręce. Nikt nie powinien mówić mu, z kim będzie szczęśliwy, nikt nie powinien decydować o jego losie.
Zaczął szukać tych kulek, co Niall dał mu. Musiały gdzie tu być.
– Tu cię mam – sapnął sam do siebie, znajdując na dole szafy mały pojemniczek. Wyjął szmaragdową i krystaliczną perłę. Wziął do dłoni wcześnie znaleziony mały sznureczek i zawiązał wokół okrągłego kamyka. Zawiązał całość na szyi tak, że powstał całkiem ładny wisiorek.
Przymknął oczy i poczuł powiew ciepła. Rozejrzał się po okolicy. Zamek w piekle – pomyślał, idąc do sali tronowej, gdzie mógł być loczek.
Jego serce zawsze jakoś szybciej biło, kiedy przemieszczał się po tych ciemnych i zimnych korytarzach. Nie czuł się tu bezpiecznie i chciał znaleźć swojego Harry'ego.
Jednak jego obecność wyczuła straż zamku. Przez niewiedzę rzucili go na kolana i związali.
Szarpał się, czując, jak mało ma powietrza. Od małego chorował na klaustrofobię i w tym momencie czuł, jak mdleje, nie mogąc złapać powietrza w płucach. A może mu się to wydawało?
– Idziemy – usłyszał głos za nim. Został podniesiony i od razu teleportowany do sali tronowej. – Panie, złapaliśmy go, gdy szlajał się po zamku – powiedzieli, rzucając szatyna na ziemię przez schody do tronu.
Kiedy Louis przełknął ślinę, podnosząc wzrok, ujrzał Harry'ego siedzącego na tronie. Wyglądał zupełnie inaczej. No może nadal miał tą samą twarz, lecz jego oczy były całkowicie czarne, a Loczki zwijały się czerwonymi końcówkami w stronę uszu.
– Louis? Co ty tu robisz? – spytał, pstrykając palcami, dzięki czemu rozwiązał go i zostali sami.
– Harry... – Szatyn chciał powiedzieć coś jeszcze, ale jego głos załamał się i przytulił mocno chłopaka, tak jakby świat nie istniał.
– Skarbie – odetchnął, przymykając oczy i siadając wraz z szatynem na łóżku, gdy Harry, używając swoich nowych mocy, przeniósł ich do sypialni.
– Dlaczego zgodziłeś się na to, Harry? Nie chcę o tobie zapominać, nie będę szczęśliwszy bez ciebie. – Louis nie puszczał jego policzków, zaciskając oczy.
– Musisz. Ja już nie jestem tym, kim jestem. Nie zejdę na ziemię. Nie teraz – powiedział cicho loczek, patrząc w te oczy, które tak bardzo kochał.
– Wiem, rozumiem to – Louis przyznał smutno. – Ale skoro ty nie możesz być ze mną tam, to nie znaczy, że ja nie mogę być z tobą tutaj – zaczął naprawdę cicho, bojąc się reakcji Harry'ego. Nie mógł bez jego żyć i nie mógł pozwolić na to, by ktoś wymazał jego pamięć.
– Kochanie... Ty tak tylko myślisz... Ja... Ja użyłem na tobie swojej mocy. Byś się do mnie przekonał – powiedział Demon, patrząc w bok.
– Przestań mi o tym mówić, przestańcie wszyscy! – Louis w końcu pękł. – Mogę zjawiać się tutaj, nikt na razie nie musi o tym wiedzieć. Chcę być z tobą – powiedział, zmuszając dłonią, by Harry na niego spojrzał.
– Louis... To nie jest takie proste – odparł, odsuwając się i podchodząc do szafy, gdzie były różne kulki i tym podobne.
– Dlaczego wszyscy mi to powtarzają? Skoro mnie kochasz, to wiesz, co czuje, gdy nie ma cię przy mnie! Chcę, byś był w moim życiu – powiedział, patrząc na Harry'ego z wyrzutami. Miał dość, miał po prostu dosyć.
– Nie wszystko, co widzisz jest takie, kurwa, proste! – krzyknął, odwracając się do niego.
Szatyn automatycznie skulił się, lekko odgarniając grzywkę na bok i patrząc na podłogę pustym wzorkiem.
– Nie wiem, Louis... Czy to da radę. Masz swoje życie. Tam na ziemi – powiedział cicho loczek, zakrywając oczy ręką.
Szatyn nie odzywał się, patrząc na swoje palce u rąk. Zamknął oczy, pociągając cicho nosem.
– W takim razie, dlaczego tak się o mnie starałeś, Harry? – spytał w końcu złamanym głosem. – Dlaczego pozwoliłeś na to, bym się w tobie zakochał?
– Wydaję ci się. To przez moją moc. Rzuciłem na ciebie zaklęcie – powiedział, zaciskając dłoń w pięść.
– Co zrobiłeś? – Louis przełknął ślinę. – Zrób tak, by ze mnie zeszło. Zdejmij je ze mnie – powiedział, patrząc w oczy demona.
– Dobrze – powiedział cicho brunet, zamykając oczy i nakierowując rękę na szatyna. Louis patrzył zdziwiony na niego, po czym obraz przed nim zaczął się rozmazywać. – Kocham cię – usłyszał, zanim zamknął oczy i poleciał do tyłu.
***
Louis obudził się, czując nieznośny ból w swojej głowie. Jego oczy były tak ciężkie, jakby spał co najmniej dwa dni. Ból głowy również mu doskwierał, chociaż przecież nie przypomina sobie żadnej imprezy z wczoraj. Pokręcił tylko głową i wstał, przejeżdżając dłonią po swoich włosach.
Przymrużył oczy, patrząc na swój pokój. Chlew i syf, co tu się stało do kurwy? – spytał sam siebie, wstając.
Od razu podniósł rozrzucone po podłodze ubrania i znalazł coś, co go zainteresowało. W dłoni miał srebrną bransoletkę z czymś wygrawerowanym z wewnętrznej strony. Pewnie Niall zostawił lub ktoś inny.
Wzruszył ramionami, nakładając ją na nadgarstek i ruszył do swojej szafy.
Wybrał jak zwykle czarną, luźną bluzę i parę spodni, ale dostrzegł coś, co zdecydowanie nie należało do niego.
Usłyszała wibrowanie swojego telefonu, który leżał obok łóżka na podłodze. Zerwał się, by zobaczyć, kto dzwoni i na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy zobaczył imię Nialla.
– Co jest, Barbie? – spytał, odbierając telefon od przyjaciela.
– Wszystko w porządku, Louis? – usłyszał w słuchawce i mógł wyobrazić sobie zmarszczkę między brwiami Nialla.
– Tak – zaśmiał się. – Zaraz będę się zbierał – powiedział cicho, patrząc na okno.
– Oh, okej. Bądź za pięć minut, inaczej się spóźnimy do szkoły. – Horan zachichotał, rozłączając się. Szatyn odłożył telefon na bok i zaczął się ubierać w swoje ciuchy. Znalazł dziwną bluzę, za duża na niego.
Zdjął ją z wieszaka, zatapiając nos w przyjemnym materiale. Pachniała ładnie, lecz nieznajomo. Kręcąc głową, rzucił ją gdzieś w dół szafy i zamknął drzwi, kiedy wychodził z mieszkania.
– Cześć – zaśmiał się szatyn, rzucając się na blondyna.
– Loulou.. Hej. Dobrze wyglądasz – powiedział blondyn, przytulając do siebie drobne ciało. Był zadowolony, że jego przyjaciel znowu jest taki jak kiedyś, a Harry to przeszłość. Nie musi wiedzieć o tym, że jego pamięć została wyczyszczona.
Louis pokiwał głową i ruszaj oboje do szkoły.
•••
CZYTASZ
ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓
Fiksi PenggemarOpis: „ - Syn diabła chciał sam znaleźć swojego przyszłego męża. I zobaczyć kim jest. Jednak nie sądził, że... - westchnął. - Że? Harry mów dalej, to stresujące - załkał Louis, ściskając jego dłoń, by dodać mu otuchy. - Że się w nim zakocha..." [...