• Rozdział XXI

1.9K 199 57
                                    

•••

Kiedy Harry przyrządzał dla niego i dla swojego chłopaka kolację Louis pozbył się swoich spodni i zamiast wygodnych bokserek, które miał na sobie ubrał czerwoną koronkę. Ułożył się na łóżku Harry'ego na brzuchu u czekał na swojego chłopaka. Miał nadzieję, że mu się spodoba to, co zobaczy.

Nie wiedział, czy dobrze wygląda, ale miał taką nadzieję. Westchnął cicho, wypinając bardziej tyłek dla lepszego efektu.

Łokieć położył na poduszce i podparł brodę dłonią. Usłyszał kroki i poprawił swoją grzywkę.

Przegryzł wargę, słysząc naciśnięcie klamki od drzwi. Miejmy nadzieję, że mu się spodoba – pomyślał, patrząc kątem okna na drewnianą podłogę.

– Kolacja... – zaczął, lecz przerwał, kiedy tylko zobaczył swojego chłopaka w takim wydaniu. – Jasna cholera... – odparł, a Louis czuł, jak podchodzi bliżej i wypala dziurę w jego ciele swoim wzrokiem.

– Podoba ci się? – spytał, wypinając tyłek jeszcze bardziej z przegryzioną wargą.

– Zaraz ściągnę to z ciebie zębami, przysięgam na wszystkich Bogów – powiedział Harry, a namiot w jego spodniach to potwierdzał.

Szatyn przegryzł wargę, podnosząc się i uśmiechając szeroko do swojego chłopaka.

Harry podszedł do niego, oglądając ze wszystkich stron i podziwiając piękno swojego chłopaka.

– Harry, dlaczego ja? – spytał szatyn, patrząc na Stylesa. Chciał wiedzieć, czy postąpił dobrze.

– Kochanie. – Brunet usiadł na łóżku, przyciągając do siebie ciało szatyna. – Jesteś najcudowniejszym chłopakiem, jakiego znam – mówił szczerze, w tym samym czasie bawiąc się koronką i dotykając uda szatyna. – Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jaki piękny i seksowny jesteś, ale też uroczy. Masz również ten charakterek... – zaśmiał się, zbliżając do chłopaka. – Doprowadzasz mnie do szaleństwa, nic nie robiąc – wyszeptał.

Louis uśmiechnął się szeroko, biorąc go za policzki i wpił się w usta swojego chłopaka. Tego mu właśnie było trzeba.

Całowali się powoli, ale namiętnie, aż Harry rzucił szatyna na łóżko, zawisając nad nim.

– A co z kolacją? – przerwał Louis, chichocząc.

– Zjemy później – przegryzł wargę, zdejmując z siebie koszulkę.

– Oh – wymamrotał Louis. Kochał to ciało. Za każdym razem, gdy je widział, brakowało mu powietrza.

– Skarbie co chcesz robić? – spytał loczek, kładąc się na łóżko i biorąc szatyna tak, by usiadł na nim.

– Chcę mieć cię w sobie – powiedział Louis cichutko, ale na tyle głośno by Harry to usłyszał.

Styles jęknął cicho na te słowa, przegryzając wargę.

– Skarbie, na pewno? Jesteśmy ze sobą kilka tygodni – odparł, ściskając pośladki młodszego.

– Jestem pewny. – Zagryzł wargę i by potwierdzić swoje słowa, pokiwał energicznie głową.

– Może coś innego... Wiesz, byś się oswoił – powiedział, przejeżdżając palcem po wejściu szatyna,

– Jeśli nie chcesz, po prostu powiedz – burknął Louis, poruszając biodrami.

– Chce... Ale wolę byś wkroczył w ten świat powoli – szepnął, zmieniając ich miejscami, po czym zaczął całować go, powoli schodząc pocałunkami w dół. Nie chciał dziś uprawiać seksu... Ale miał inny niecny plan.

– Mhmf – usłyszał mruknięcie Louisa, który z przymkniętymi oczami rozkoszował się miękkimi ustami.

– Rozkoszuj się tym – szepnął loczek, jeżdżąc rękoma po całym ciele szatyna. Swoje pocałunki przeniósł na klatkę swojego aniołka.

Czuł szybkie bicie serca Louisa i jego spokojną twarzyczkę. Natomiast w jego seksownej bieliźnie była widoczna spora wypukłość.

– Od dzisiaj nie ubierasz nic innego – szepnął z warknięciem, gdy przejechał palcem po koronce.

– D-dobrze – jęknął cicho gdy został przekręcony na brzuch i wypięty w stronę demona. Ten tylko zamruczał cicho odchylajac koronkę i przejechał językiem po wejściu młodszego.

Sapnięcia i dźwięki zadowolenia, które wychodziły z ust szatyna, teraz stanowiły dla Harry'ego jego ulubioną muzykę.

– Śliczny – wymruczał loczek dając delikatnego klapsa i wkładając w szatyna swój język

– Opf, kurwa – jęknął Louis, kiedy Harry pracował swoim językiem w jego wnętrzu.

Loczek używając swoich mocy, przedłożył swój język wchodząc powoli coraz dalej i ściskając szatyna pośladek.

Louis zacisnął pięści na prześcieradle i schował twarz mocniej w poduszce.

Zagryzał swoją wargę, by nie krzyczeć, co najchętniej by zrobił, bo było mu niezwykle dobrze, kiedy język Harry'ego pieścił jego wejście, przesuwając się w przód i tył, tym samym zlizując naturalne płyny szatyna.

– Mgm, nie dam już... – Młodszy chłopak nie dokończył, gdyż doszedł, naprawdę mocno brudząc prześcieradło. Harry dumnie powoli wyciągnął język z ciasnej dziurki, całując ostatni raz miejsce w zewnętrznej części ud chłopaka.

– Mój śliczny, a teraz kolacja. – Oblizał się demon, przejeżdżając palcem po szatyna męskości i przykładając sobie je do ust, zlizując i mrucząc: – Jesteś pyszny. – Oblizał usta, pomagając szatynowi usiąść wygodnie i mieć dobre dojście do pościeli, by ją zmienić.


•••
O jeju, jeszcze 7-9 rozdziałów i koniec :/ ehh szkoda...

ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz