• Rozdział V

2.5K 226 62
                                    

•••

Harry po powrocie do Ziemi nawet nie myślał o słowach swojego ojca. Czuł senność i jedyne, czego teraz potrzebował, to jego łóżko. Położył się na, przymykając oczy. Od razu zasnął, zaczynając śnić. Szedł przez dziwnie spokojny szkolny korytarz. Nie było na nim żadnej duszy. W pewnym momencie ktoś rzucił się na jego plecy, całując go po szyi.

– Co kurwa? – powiedział cicho, patrząc przed siebie.
Odwrócił się, widząc niższego szatyna, który patrzył na niego błękitnymi oczami.

– Cześć kochanie. – Uśmiechnął się szatyn i wpił się w usta loczka, kładąc ręce na policzkach demona.

Harry zaskoczony, ale pełen pożądania, oddał pocałunek, ręce kładąc na jego talii. Jego dłonie powędrowały na pośladki młodszego, podnosząc go do góry. Louis tylko zamruczał i jęknął, gdy demon przyszpilił go do ściany, całując zawzięcie. Po omacku znaleźli drzwi do kantorka, zatrzaskując je za sobą.

– Mój chłopak – zachichotał szatyn, zdejmując loczkowi i sobie koszulkę.

– Pieprz mnie – dodał młodszy prosto do ucha Loczka.
Harry uśmiechnął się szeroko, podrzucając szatyna do góry. Całowali się namiętnie, w końcu Harry położył chłopaka na jakimś stoliku i rozpiął jego spodnie. Szatyn oblizał usta, wpijając się w wargi starszego, zakładając ręce za głowę loczka. Harry zsunął swoje spodnie i te chłopaka. Po chwili byli nadzy i napaleni jeszcze bardziej. – Na co czekasz, uprawialiśmy seks trzy godziny temu – wymruczał Louis, zakładając nogi na biodra wyższego.
Harry zaśmiał się, wkładając w niego od razu dwa palce. Usłyszał jęki i sapał w ucho Louisa, rozciągając go dobrze, gdy jego dziurka zaciskała się wokół palca.

– Śliczny, taki ciasny – wymruczał cicho, dodając kolejnego palca.

– Tylko twój – sapnął szatyn. – Wejdź we mnie już – jęknął.

– L-Louis – jęknął, wchodząc w szatyna i otworzył oczy.

Jestem w pokoju? – pomyślał zdziwiony. Poczuł mokrą plamę na swoich bokserkach i ujrzał tam białą maź.

Cholera.

*

Louis siedział na ławce przed szkołą, machając nogami i rozmawiając z Niallem.

– I skończyło się tak, że zostałem po lekcjach na kółku z matmy – mówił blondyn, spoglądając na Tomlinsona.

– To nie dobrze, mieliśmy iść do kina – mruknął cicho, patrząc na niego. Czuł, że ktoś go ciągle obserwuje.

– Przepraszam, stary. Pójdziemy następnym razem, ten film będzie jeszcze cały następny tydzień – mruknął Niall. Zauważył, że jego przyjaciel jest jakiś mało obecny.

– Idę do toalety – powiedział Louis, zeskakując z ławki i ruszył w kierunku szkoły.

– Nie utop się – zażartował za nim Horan.

Szatyn przewrócił oczami i otworzył drzwi. Nikogo nie było, co było bardzo dziwne. Postanowił podejść do umywalki i umyć ręce. Potrzebował być chwilę sam. Jednak nie na długo, gdy w odbiciu ujrzał wysokiego chłopaka. Westchnął cicho, pluskając na swoją twarz, delikatnie pochylając się przed umywalką i wytarł się ręcznikiem. Kiedy odwrócił się na pięcie, chciał wyjść z toalety, jednak większe ciało stanęło przed nim, torując drogę.

– Chcę przejść – powiedział do Stylesa.

Loczek przymrużył oczy, patrząc na ciuchy młodszego. Miał identyczne ubranie w jego śnie – pomyślał.

– Styles, suń, kurwa, dupę – warknął, popychając loczka.

– Nie – wyszeptał Styles. Co za psychiczny dziwak

– Spierdalaj, dziwaku – mruknął szatyn, próbując przejść pod ręką loczka.
Jednak dłoń na jego brzuchu zatrzymała go, przypierając do zimnej ściany.

– Puszczaj – krzyknął Louis, próbując się wyrwać.

– Nie uda ci się to, nie próbuj się wyrywać. – Harry uśmiechnął się szyderczo.

– Czego chcesz, Styles? W mordę? – spytał młodszy.

– Od ciebie? – Parsknął gorzkim śmiechem.

  – Odczep się, okey? Nie mam ochoty na twoje gierki – mruknął Louis, patrząc na Stylesa.

– Czyżby? – prychnął Harry, skacząc wzrokiem po ustach szatyna i jego szyi, w którą chciałby się wpić.

– Tak – powiedział, uderzając go w krocze kolanem, przez co Styles się odsunął, a młodszy wyszedł z łazienki. Harry trzymał się za swoje spodnie i westchnął. Będzie musiał trochę zapracować sobie na tego szatyna. Z drugiej strony podoba mu się, że nie jest łatwy jak wszystkie inne laski z tej szkoły. Po chwili oblizał usta, podchodząc do lustra.

– Jeszcze będziesz mój – mruknął, poprawiając swój wygląd.

Musi wymyślić kolejny plan. Tym razem bardziej dopracowany i lepszy. Zagryzł wargę, odchylając głowę do tyłu i po chwili wyszedł z toalety.

*

Szatyn westchnął cicho, zawiązując swoje buty i zaczynając szperać w swojej szafce. Liam jeszcze do niego nie dołączył, co może oznaczać, że jest w toalecie lub musiał zostać po matematyce z nauczycielką. Louis ziewnął cicho, zamykając szafkę i kiedy chciał dać krok do przodu, wpadł na kogoś.

– Oops – mruknął, podnosząc wzrok. – O nie, to ty. – Przewrócił oczami.

– Hi – wyszczerzył się szeroko Harry, patrząc na szatyna z dołu. Miał plan. Musi go mieć, to jest pewne. Szatyn prychnął tylko, wymijając go i ruszył do wyjścia.

– Rany, zaczekaj! – krzyknął za nim i kilkoma krokami dogonił młodszego. Szatyn jednak tylko prychnął, idąc dalej. Miał dość Stylesa.

– Masz pół minuty i ani sekundy dłużej Styles – burknął szatyn, zatrzymując się i krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

– Słuchaj... Przepraszam, okey? – powiedział loczek, drapiąc się po szyi. Pierwszy raz przeprosił.

– Za co dokładnie? Za próbę obmacania w kiblu, czy za to, że jesteś idiotą? – parsknął Louis. – Dwadzieścia dwie sekundy. Dwadzieścia jeden.

  – Za pobicie twojego przyjaciela... I za przycięcie cię do ściany – mruknął. –  Za wywalenie jedzenia na Horana – westchnął, patrząc na niższego.
Tomlinson westchnął głośniej.

– Coś jeszcze? Bo czas ci się kończy. – Spojrzał na nadgarstek, gdzie widniał złoty zegarek. W połowie zdania Harry'ego trochę zatopił się w swoich myślach. Nie powinien w ogóle o tym myśleć, ale moment w toalecie mógł mu się troszkę podobać.

– Cześć – powiedział szatyn, idąc już do wyjścia. Nareszcie coś, na co czekał od dawna. Jednak sam musi iść na ten film. Harry tylko odprowadził go wzrokiem do drzwi i postanowił zaryzykować. Kto mu zabroni iść za nim kawałek? Uśmiechnął się pod nosem, ruszając za szatynem.


•••
Dzień dobry Kochani! Jak wam się podoba na razie te opowiadanko?💕

ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz