•••
– Wariat – zaśmiał się Louis, gdy został przerzucony przez ramię loczka i zaczęli kierować się w stronę łazienki, gdzie loczek postawił zrobić kąpiel.
– Bądź grzecznym chłopcem! – powiedział Harry, chichocząc i klepnął jeden z pośladków Louisa, stawiając go na zimnych kafelkach.
Szatyn uśmiechnął się szeroko do niego i zdjął loczka koszule z siebie.
Harry ściągnął swoje dresy, które w tym momencie jako jedyne miał na sobie i wszedł do ciepłej wody, podając dłoń Louisowi, by pomóc zrobić mu to samo. Szatyn wywrócił oczami, ale po chwili podał Loczkowi dłoń.
W ten sposób oboje byli w wannie, przytulając się do siebie. Byli uśmiechnięci i zadowoleni z tego, co mają.
Mają siebie nawzajem i to jest wystarczające dla nich obu. Louis cały czas chichotał słodko, kiedy Harry bawił się palcami u jego dłoni, mówiąc cały czas jakie są malutkie.
Musiał spędzić kilka dni na ziemi. Miał jeszcze miesiąc na to, by oswoić Louisa z myślą o tym wszystkim.
– Harry? – Z myśli wyrwał go głos chłopaka. – Przez chwilę już się bałem, że zemdlałeś, czy coś – Louis zachichotał, odwracając się do niego lekko.
– Jest w porządku, skarbie. – Cmoknął go Harry. Czuł się dziwnie z tym że musi używać swojej mocy, by zbliżyć się do niego. Oczarowuje go swoją mocą, a nie osobą.
– Zimno mi, idziemy? – spytał szatyn, widząc, że Harry zachowuje się inaczej, jednak wolał nie pytać, o co chodzi, skoro twierdzi, że wszystko okej.
– Tak, już wstajemy – odparł, podnosząc się z szatynem i okrywając ich ręcznikami.
Louis śmiał się, trzepocząc swoimi włosami na wszystkie strony jak piesek i wyglądał zabawnie ze sterczącymi kosmykami. Chciał trochę rozweselić Harry'ego
– Wariat – zaśmiał się cicho demon, poprawiając szatyna ręcznik i ruszyli do sypialni.
– Moglibyśmy obejrzeć jakiś film, jak się ubierzemy? – spytał Louis, szukając ciuchów do spania.
– Możemy. – Cmoknął go w usta, chichocząc cicho i patrząc na niego.
Kilka chwil później siedzieli pod kocykiem na kanapie, oglądając horror.
– Hazz? Mamy coś słodkiego? – spytał cicho szatyn, patrząc na niego.
– Ja mam ciebie. Mogę cię zjeść. – Harry popatrzył na niego i polizał jego policzek.
– Przestań – parsknął głośno szatyn, popychając starszego w bok. Nie mógł uwierzyć, że loczek nawet w takiej sytuacji jest zboczeńcem.
– Mam pianki – powiedział rozbawiony Harry, wstając z łóżka w kierunku kuchni.
Szatyn oblizał usta, kiwając głową i usiadł wygodnie, czekając na swojego chłopaka.
Kiedy Harry wrócił z paczką pianek marshmallow, ujrzał najsłodszy widok na świecie. Louis zwinął się w kłębek, a jego grzywka swobodnie opadała na czoło. Nie miał serca go budzić.
Uśmiechnął się, delikatnie kładąc się obok szatyna i przytulając się do niego. Mógłby tak codziennie
Poprawił kocyk pod jego szyją, przykrywając dokładnie ich obu i przyglądał mu się jeszcze chwilę.
•••
Zbliżamy się do końca :(
CZYTASZ
ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓
FanfictionOpis: „ - Syn diabła chciał sam znaleźć swojego przyszłego męża. I zobaczyć kim jest. Jednak nie sądził, że... - westchnął. - Że? Harry mów dalej, to stresujące - załkał Louis, ściskając jego dłoń, by dodać mu otuchy. - Że się w nim zakocha..." [...