•••Minęło kilka dni odkąd Louis i Harry stanowili parę. Szatyn nigdy nie był aż tak szczęśliwy. Chodzili wszędzie razem. Harry dbał o niego i chodził z nim gdzie tylko Louis chciał.
Louis nie ukrywał swojego zaskoczenia, gdy jego przyjaciele bardzo dobrze przyjęli wieść o jego związku z Harrym.
A nawet ich to nie zdziwiło. Ale kiedy szatyn prawie upadł na korytarzu, Harry znalazł się nie wiadomo skąd i ocalił go co było bardzo kochane.
Speszony i zarumieniony chłopak przytulił Harry'ego i wyszli ze szkoły do parku.
– Masz ochotę na lody? – pytał loczek, cmokając szatyna w skroń.
– Jak dobrze mnie znasz – Louis zaśmiał się, ciągnąc go do autokaru z lodami.
Styles wzruszył ramionami. Przecież on ma moc, która czyta w myślach. I to właśnie jest dobrą sprawą.
– Dzień dobry – powiedział słodko Louis do pani za ladą. – Dla mnie dwie gałki waniliowych – odparł, patrząc na lody.
– Dwa razy to samo – powiedział Harry, dając banknoty.
– Chcę zapłacić za siebie, Harry – szatyn burknął, patrząc na niego z dołu.
Loczek cmoknął go w usta, chichocząc pod nosem.
– To wystarczy – dodał, patrząc na niego.
– Będę usatysfakcjonowany, jeśli zapłacę – powiedział, wyciągając pieniądze.
– A ja nie – powiedział, zabierając pieniądze i chowając je do kieszeni szatyna.
– Okej, obrażam się na ciebie. – Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. Gdy pani podała mu lody, ruszył w stronę ławki na której usiadł.
– Dobrze wiem, że to nie potrwa długo – zaśmiał się, odbierając swój deser i siadając obok szatyna.
Louis jadł swoje lody i spojrzał na Harry'ego, lecz próbował nadal być na niego zły. Chciał płacić sam za siebie, nie czuje się dobrze, kiedy jego chłopak wszystko mu kupuje.
– A teraz chodź, idziemy do domu. Jay kazała ci się spakować, nocujesz u mnie, bo ona jedzie do koleżanki. – Cmoknął go w policzek, wstając i wystawiając dłoń w kierunku szatyna.
– W dalszym ciągu jestem bardzo obrażony, żeby było jasno. – Louis pogroził mu palcem, po czym złapał dłoń Harry'ego i wstał przylegające do jego boku.
– Dobrze, dobrze – zaśmiał się loczek, całując go w skroń i ruszyli do szatyna mieszkania.
Kiedy szli, machając swoimi złączonymi dłońmi, telefon Louisa zadzwonił.
– Odbierzesz? – spytał loczek, patrząc na swojego chłopaka.
Szatyn wyjął z tylnej kieszeni telefon i spojrzał na wyświetlacz.
– To Horan. – Przewrócił oczami, przesuwając palcem po ekranie. – Hej, Niall – powiedział, uśmiechając się. Ostatnio kontakt pogorszył im się przez to, że Louis spędza większość czasu z Harrym.
– No nareszcie, książę – mruknął Niall, przewracając oczami.
Louis zaśmiał się i westchnął.
– Przecież odebrałem za pierwszym razem – fuknął, odwzajemniając gest Nialla.
– Tak, tylko kiedy ostatnio rozmawialiśmy, Tomlinson, a może mam do ciebie mówić Panie Styles – warknął. Miał już dosyć ich rozłąki.
– Oh, Niall – Louis zaśmiał się. – Nie zamierzam zmieniać w najbliższym czasie nazwiska. – Pokręcił głową, patrząc kątem oka na Harry'ego
Harry parsknął śmiechem obejmując bardziej szatyna i szli dalej.
– Dobra, Horan...– mówił dalej Louis do słuchawki. – Tak, tak też tak uważam. Rozumiem. Boże, nie krzycz na mnie! Ja ciebie też. Pa – westchnął głośno, wciskając czerwoną słuchawkę.
– Wszystko gra? – spytal loczek obejmując ciaśniej szatyna.
– Niall uważa, że już totalnie go nie obchodzę i zwraca się do mnie nawet twoim nazwiskiem, rozumiesz? - powiedział Louis, patrząc na Harry'ego z rozbawioną miną.
– No widzisz – zaśmiał się Styles, otwierając drzwi od mieszkania szatyna.
– Loulou.. – przywitała ich od razu mama Louisa.
Szatyn uśmiechnął się delikatnie, podchodząc do swojej matki i ja przytulając do siebie
– Jak ci minął dzień, kochanie? – Brunetka odgarnęła kosmyki włosów z jego czoła. Od pewnego czasu zrobiła się nadzwyczaj opiekuńcza.
– Bardzo fajnie. – Uśmiechnął się szeroko, patrząc na nią.
– Harry... – zwróciła się do bruneta z lekkim uśmiechem i znów spojrzała na syna. – Spakuj się, a ja wychodzę.
– Czemu mam się spakować? – zdziwił się, patrząc na nią.
– Harry ci nie mówił? Dzisiaj nocujesz u niego. – Uśmiechnęła się, dotykając jego policzka.
Louis zarumienił się delikatnie, patrząc na loczka.
– No dobrze. – Przegryzł wargę.
Chwilę później pakował parę czystych, ciemnoniebieskich spodni do torby razem z kilkoma koszulkami, by następnego dnia mieć wybór co ubierze.
– Spakuj też to – powiedział Harry, biorąc do ręki koronkowe majtki. Nie sądził, że szatyn w takich chodzi.
– Harry! – Louis od razu strzelił buraka, chwytając bieliznę w ręce i włożył ją z powrotem na samo dno szafki. Już nigdy nie spojrzy w oczy swojego chłopaka.
– No weź – powiedział loczek, podchodząc do niego i całując go w usta.
– Nie. Noszę. Tego – odparł Louis, przegryzając wargę. Było mu głupio.
– To jest seksowne – szepnął mu do ucha.
– No nie wiem. Jest? – Szatyn odwrócił się do swojego chłopaka, kokietując.
Harry uśmiechnął się szeroko i wpił się w wargi młodszego, łapiąc go za tyłek.
Louis oderwał się jako pierwszy, kładąc małą dłoń na torsie chłopaka.
– Poczekaj na mnie na dole, schodzę lada moment, tylko spakuje szczoteczkę do zębów i inne duperele – zachichotał, cmokając chłopaka w policzek.
– Dobrze, skarbie – szepnął cicho loczek, dając mu delikatnego klapsa i ruszył na dół.
Louis pokręcił głową i spakował rzeczy, o których mówił oraz wygrzebał seksowną bieliznę z półki. Mały plan na wieczór pojawił się w jego głowie.
•••
CZYTASZ
ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓
FanfictionOpis: „ - Syn diabła chciał sam znaleźć swojego przyszłego męża. I zobaczyć kim jest. Jednak nie sądził, że... - westchnął. - Że? Harry mów dalej, to stresujące - załkał Louis, ściskając jego dłoń, by dodać mu otuchy. - Że się w nim zakocha..." [...