Louis włożył do plecaka potrzebne ubrania i trochę jedzenia na wycieczkę. Westchnął cicho, nakładając buty i ruszył szybkim korkiem w stronę szkoły. Wybrał numer do Nialla, gdyż ten na większość wycieczek zwykle się spóźnia, więc było to już odruchem. Przyłożył telefon do ucha i od razu usłyszał zaspany głos.– Już wychodzę – ziewnął blondyn przez słuchawkę, a Louis przewrócił oczami.
– Nie spóźnij się. Masz pięć minut – powiedział Louis, wchodząc za bramę, gdzie stali już uczniowie. – Paa. – Cmoknął do telefonu i zakończył połączenie. Stanął pomiędzy ludźmi, ciesząc się kilkoma dniami bez Stylesa. Musi odpocząć. Założył swoje okulary przeciwsłoneczne i odchylił głowę do tyłu, ciesząc się promieniami słońca.
– Podobno miejsca i pokoje są alfabetycznie – usłyszał za sobą głos aż go przeszły ciarki.
– Co ty tu robisz? – warknął, patrząc na Stylesa z wyrzutami.
– Stoję? – parsknął, patrząc na szatyna. Miał nie jechać.
– Miałem mieć cztery dni wolności od ciebie – westchnął niższy, zakładając ręce na ramiona i przybierając pozę naburmuszonej księżniczki. Chciał tupnąć nogą, jednak powstrzymał się. Loczek puścił mu oczko, stojąc obok niego, gdy nauczyciel zaczął czytać listę.
Gdzie jest ten Irlandczyk? – pomyślał zirytowany Louis, kiedy nigdzie nie było Nialla, którego nazwisko zostało przeczytane.
– Jestem! – krzyknął blondyn, przybiegając do nauczyciela. Widać było, że biegł od samego mieszkania. Louis wypuścił ze swoich ust powietrze, patrząc na Horana spod byka. Dlaczego nie przewidziałem, że tak będzie? – zadał sobie pytanie w myślach.
– Dobrze kochani! Skoro jesteśmy już wszyscy, zapraszam do autokaru! Pojedynczo! I siadamy alfabetycznie! – usłyszeli niedaleko siebie głos ich opiekuna.
– Oh, sorki Boo, ale siadam ze Stanem – powiedział Niall w kierunku Louisa, klepiąc jego ramię, widział niezadowoloną minę szatyna.
– Tomlinson, Styles! Już wsiadajcie! – krzyknął pan Posey, pokazując drzwi autokaru.
– Ta wycieczka miała być fajna – mruknął szatyn i ruszył w stronę pojazdu. Kiedy przez schodki wszedł do busu, zajął pierwsze lepsze wolne miejsce obok okna i założył słuchawki, ignorując wszystko, i wszystkich a przede wszystkim Harry'ego. Loczek ruszył z szerokim uśmiechem za nim.
Oj będzie – pomyślał, wsiadając do autokaru i usiadł obok szatyna. Louis uruchomił na telefonie, jedną z piosenek jego ulubionego autora. Tom Odell miał jedne z najpiękniejszych piosenek na świcie zdaniem Louisa, zwłaszcza „Another Love" była dla niego cudowna i za każdym razem zamykał oczy, wsłuchując się w piękne brzmienie. Przymknął oczy i uśmiechnął się pod nosem. Jeszcze kilka godzin i będą w hotelu. Już nie może się doczekać. Rozchylił powieki, czując zżerający go wzrok po swojej prawej stronie.
– Na co się tak patrzysz? – spytał Harry'ego, odwracając głowę w jego kierunku.
– Tak po prostu – wzruszył ramionami, wracając do rozmowy z Tylerem siedzącym naprzeciwko ich. Louis tylko wzruszył ramionami wzrokiem, wędrując do szyby autokaru. Obserwował uważnie mijające drzewa i postawione domu, zmieniając muzykę w telefonie.
CZYTASZ
ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓
FanfictionOpis: „ - Syn diabła chciał sam znaleźć swojego przyszłego męża. I zobaczyć kim jest. Jednak nie sądził, że... - westchnął. - Że? Harry mów dalej, to stresujące - załkał Louis, ściskając jego dłoń, by dodać mu otuchy. - Że się w nim zakocha..." [...