• Rozdział I

3.6K 291 94
                                    

Osiemnastolatek ziewnął głośno na swoim łóżku.

Kolejny nudny dzień, w nudnej szkole - pomyślał, podnosząc się i ruszył do szafy po swoje ciuchy.

Oparł dłoń o mebel, przejeżdżając językiem po nieco spierzchniętych wargach. Z cichym westchnieniem zaczął skanować swoje ubrania, by dobrać te odpowiednie, co nie było łatwe przez ich ilość i nieład na półkach. W końcu zdecydował się na luźny T-shirt w białym kolorze z nadrukiem logo jakiegoś zespołu i do tego para dżinsowych spodni, przypominająca wszystkie pozostałe.

Ubrany i gotowy na dzisiejszy dzień pokonywał schodek za schodkiem, udając się do kuchni, gdzie już o tej porze była jego matka, robiąc mu śniadanie.

– Masz tutaj wszystko i nie myśl, że zrobię ci kawę. Zbożową masz w szafce nad zlewem – odparła, witając się z synem i nie czekając na odpowiedź, ruszyła już do drugiego pomieszczenia.

Louis jedynie westchnął cicho, siadając do stołu i zaczął jeść swój poranny posiłek. Chwycił telefon w celu przeglądnięcia wszystkich portali społecznościowych. W pewnym momencie dostał wiadomość na Messenger od swojego najlepszego przyjaciela - Nialla. Ten napisał mu, że dziś przychodzi nowy uczeń z wymiany międzyszkolnej. Na wiadomość wzruszył tylko ramionami.

Wszystko jedno – pomyślał, odkładając pusty talerz do zlewu. Wziął swój plecak z przedpokoju i po założeniu butów i kurtki, ruszył spokojnym krokiem do szkoły. Nie miał daleko, w zasadzie bardzo blisko, a w takim wypadku mógł spokojnie się przejść, zamiast jeździć autobusem jak większość jego znajomych.

Mimo że w Londynie często padało, szatyn przyzwyczaił się do tej pogody. Wolał się przejść niż jeździć samochodem czy też autobusem. Zawsze jakoś go ciągnęło do natury. Już z daleka widział jaskrawożółtą bramę jego liceum. Kopnął mały kamyk pod stopą i nim się obejrzał był już na miejscu, gdzie zauważył charakterystyczną blond czuprynę.

– Loueh! – krzyknął jego przyjaciel, biegnąc w stronę szatyna. Ich codzienny rytuał był taki, że blondyn czeka na Tomlinsona i po przywitaniu oboje idą do szkoły. Louis od razu rozłożył swoje długie ramiona i zamknął Nialla w krótkim uścisku.

– Hej, Horan, idziemy? – spytał i gdy niższy pokiwał wesoło głową, ruszyli w stronę drzwi szkoły.

*

Idąc korytarzem w stronę stołówki, Louis z Niallem słyszeli pogłoski o nowym „nabytku" szkoły. Podobno to chuligan, który jest skryty w sobie i z nikim za bardzo się nie trzyma.

Kolejny dziwoląg – zaśmiał się Louis w myślach.

– Co dzisiaj na obiad? – Z myśli wyrwał go irlandzki akcent Horana. Louis skierował wzrok na niewiele niższego przyjaciela, kiedy wchodzili na stołówkę.

– Cóż, weź mi pizzę i jogurt – powiedział, idąc w dobrze znanym mu kierunku.

– Zajmij stolik, zanim zbiegną się trzecie klasy – dodał Horan i tak też zrobił Louis, siadając dokładnie tam, gdzie każdego dnia.

– Hej Lewis – usłyszał za sobą dobrze znany mu głos drugoklasisty. Liam, bo tak się nazywał jego znajomy, znali się od przedszkola. Tylko że Louis siedział w nim dwa lata, by przyzwyczaił się do zostawania samemu.

– Leeyum, hej – odpowiedział wesoło i odsunął nogą krzesło obok niego, na co Payne zachichotał i usiadł, przysuwając się do stolika.

– Niall dalej nie może się zdecydować co zjeść, prawda? – zaśmiał się starszy, patrząc w stronę blondyna, który zastanawiał się, co wziąć.

– Pewnie tak, myślę, że nasz Horan już się nie zmieni. Wieczny żarłok. – Uśmiechnął się, przez co wokół jego błękitnych oczu pojawiły się kurze łapki.

– A tak odchodząc od tematu, widziałeś już tego nowego? – spytał Liam, rozglądając się po stołówce w poszukiwaniu nowego ucznia. Był bardzo ciekawy, jak on wygląda.

– Nie widziałem. – Wzruszył ramionami, zaczynając się lekko rozglądać po pomieszczeniu.

Powoli zaczynała go interesować ta osoba, która nagle dołączyła do ich szkoły. To takie niecodzienne. Nie zauważył, nawet kiedy Niall dosiadł się do nich z dwoma tacami jedzenia.

– Wydaje mi się, że to ten przy sklepiku. – Kiwnął głową.

Oboje spojrzeli w tym kierunku. Blondyn miał rację. Przy sklepiku stal nieznany im chłopak z fioletowymi końcówkami włosów i tatuażami. Miał także miał kolczyk w wardze, co przykuwało wzrok każdej dziewczyny, jaka go mijała.

– Cholera – wyszeptał Liam, jakby zabrakło mu powietrza.

– Robi wrażenie – odparł Niall. – Nie jest brzydki, a teraz panowie chciałbym zjeść – dodał po chwili już z pełną buzią.

– Głodomór – parsknął Louis, biorąc swoją tacę i zaczął jeść lunch.

– Smacznego chłopaki, ja jakoś nie jestem głodny – oznajmił Liam. – Widzimy się na długiej przerwie?

Oboje kiwnęli głowami, jedząc swoje dania. Jakoś nie interesowało ich, gdzie idzie, przecież za niespełna czterdzieści pięć minut spotkają się ponownie.


•••

ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz