• Rozdział IV

2.4K 228 78
                                    




– Chodźmy do McDonald's – powiedział Niall, gdy całą trójka wyszli ze szkoły i zaczęli iść w kierunku domu szatyna. Louis tylko przewrócił oczami i zachichotał.

– Nie mam pieniędzy, więc dzisiaj stawiasz ty. – Wskazał na blondyna. Ten pokiwał szybko głową, biorąc Liama i Louisa pod ręce i szybko krokiem ruszył w dobrze znanym mu kierunku.

Skoro Styles przyszedł do ich szkoły, to już niedługo nie będą mogli tak po prostu pójść do McDonald's.

Weszli we trójkę przez duże drzwi i Niall jak szalony rzucił się, by zamówić wszystko, co chciał dla siebie, Louisa i Liama.

– Lee, za tydzień wycieczka. Siedzimy razem? – spytał Louis, uśmiechając się do przyjaciela.

– Tak, pewnie. – Brunet uśmiechnął się do przyjaciela.

– Hola, hola, Lewis, siedzi koło mnie w busie – usłyszeli głos Nialla, który usiadł z nimi przy stoliku z papierkiem z numerem ich zamówieniem. Cała trójka zaśmiała się cicho, patrząc na siebie. Uwielbiali to, jak byli zgrani. Zawsze we trójkę się dogadywali najlepiej.

– A tak w ogóle – zaczął Niall, ale przerwał, gdy wzrok skupił w jednym miejscu. – Nie patrzcie tam – powiedział, ale oczywiście żaden z chłopaków go nie posłuchał. – No mówiłem, żebyście nie patrzyli – oburzył się Horan.

– Styles – mruknął Louis, mrużąc oczy. Jeszcze tego idioty tu brakowało.

– W dupie go mam – westchnął tylko Liam.

– Współczuję tej dziwkarskiej dziewczynie, która ssie mu twarz. – Wzruszyl ramionami, a Niall próbował wrócić do wcześniej rozmowy. Jednak szatyn co chwilę spoglądał w stronę loczka. Nie wiedział, dlaczego, ale coś w nim było, że ciągnęło szatyna w jego kierunku.

– Nasze zamówienie! Louis jesteś najbliżej, idź – usłyszał z lewej strony Irlandzki głos. Przewrócił oczami i wstał z siedzenia, by odebrać czerwoną tacę z dużym zestawem Happy Meala, dużą dodatkową colą i czymś małym dla niego i Liama. Ledwo niósł tę tacę. Była ciężka i to bardzo. Już prawie dotarł na miejsce, kiedy minął Harry'ego z blondynką w jego ramionach, a taca z jedzeniem zamiast na stoliku, wylądowała na kolanach Horana.

– Czy tu kurwa jesteś normalny! – krzyknął Louis, podchodząc do loczka i policzkując go. Miał dość. Bił się z jego przyjacielem, a teraz jeszcze wysypał całe ich zamówienie. A z Tomlinsonem się nie zadziera.

– Co do kurwy? – warknął Styles z oburzeniem, widząc znowu twarz szatyna.

– Kurwę masz obok siebie – prychnął szatyn i odwrócił się, by ruszyć do Nialla, który jadł z siebie jedzenie. Gdy stał nad przyjaciółmi, pytając, czy mogą ruszyć swoje tyłki, zamiast odpowiedzi zobaczył zaskoczoną całym zdarzeniem twarz Liama i płaczącego lekko Nialla.

– Chodź, Nini. Idziemy do mnie. Zamówimy ci pizze – mruknął Louis, biorąc blondyna za rękę i ciągnąć go w kierunku wyjścia. Przy okazji mijając zszokowanego loczka. – Jestem z ciebie taki dumny, Louis, to łzy dumy. – Irlandczyk pociągnął nosem, wtulając się w bok swojego przyjaciela.

– Chodź. Sam zgłodniałem – mruknął cicho, patrząc na blondyna, który szedł za nim.

Harry znalazł się w sekundę przy wielkich wrotach prowadzących do sali tronowej Lucyfera. Otworzył się i wszedł do środka, kłaniając się przed swoim ojcem.

– Panie – powiedział głośno loczek, patrząc na Lucyfera.

Usłyszał tylko głośne westchnięcie.

– Co ja mam z tobą, synu – niski głos dotarł do jego uszu i przyprawił go o dreszcze.

– Robię to, czego mnie uczyłeś – uśmiechnął się szeroko, podchodząc do swojego ojca.

– Harry... Harry. Musisz przejrzeć na oczy. – Lucyfer pokręcił głową.

– Tatuśku, przestań zrzędzić – parsknął cicho loczek, patrząc na diabła.

– Nie pozwalam ci się tak odzywać, Harold – powiedział groźnie. – Nie zesłałem się na ziemię, głupcze, byś zabawiał się z panienkami – prychnął z oburzeniem.

– To niby po co? – prychnął, mrużąc oczy i pochylając się w stronę ojca.

– Masz odnaleźć syna Gabriela Archanioła, którego pokochasz i poślubisz. A teraz zniknij mi z oczu – odparł.

– Pokocham – zaśmiał się głośno loczek, odsuwając się od demona. – Ja i miłość? – dodał, dalej się śmiejąc.

– Wyjdź Harold! Mam pracę – krzyknął demon.

– To po co mam zamykać oczu? – parsknął cicho, idąc do wyjścia.

Lucyfer przewrócił oczami, teleportując loczka na Ziemię.

– Co ja się z nim mam – powiedział, kręcąc głową.




•••

Macie jakieś przepuszczenia co do drugiej pary w tym fanfiction? 😏
A jak tam wrażenia po rozdziałach, podoba wam się te opowiadanie?

ɪɴғɪɴɪᴛʏ - Larry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz