XIII

56 2 0
                                    

Jungkook wyszedł z domu. Miał do załatwienia kilka spraw na komisariacie i musiał w końcu siąść do papierkowej roboty. Nie uśmiechało mu się to, ale zmobilizował się i szybko skończył. Wracał do szatyna i cieszył się z tego powodu, bo chociaż nie widział go tylko trzy godziny, to ogromnie za nim tęsknił. Nagle zza rogu wpadła na niego jakaś postać z czarnymi włosami. Jungkook był święcie przekonany, ze to jego chłopak, inny kolor włosów tłumaczył sobie wizytą u fryzjera. Owa postać upuściła książki na ziemię, więc Kook schylił się po nie.

-O, Taehyung, nie wiedziałem, że lubisz czytać książki -zaczął brunet podnosząc się.

-Przepraszam, to chyba pomyłka, ja nie jestem Taehyung. -odezwał się czarnowłosy.

-O jejku, rzeczywiście. Przepraszam najmocniej, jest pan bardzo podobny do bliskiej mi osoby.

-Byun Baekhyun. -chłopak wyciągnął rękę do Jeona.

-Jeon Jungkook. -obaj się uśmiechnęli.

-Masz może ochotę na kawę i ciastko? -zaproponował Baekhyun.

-Chętnie! -poszli do pobliskiej kawiarni. Siedzieli i rozmawiali, wcale nie przejmując się całym otaczającym ich światem.

A tymczasem w domu Jungkooka czekał zmartwiony Taehyung. Brunet miał wrócić najpóźniej w południe, a tu już zegar pokazywał czwartą i chłopaka nadal nie było. W końcu postanowił go poszukać. Szedł ulicami Seulu marudząc pod nosem: -Tak to robi mi awanturę, bo dwie godziny nie wracałem, a teraz nie ma go i nie ma! Człowiek się martwi, a on pewnie biega sobie po jakiejś galerii i nie raczy nawet SMS-a napisać! No to jest po prostu... -i nie dokończył, bo ujrzał Jungkooka siedzącego przy małym stoliku. Jego oczy śmiały się do kogoś, kogo Tae już znał. Wściekł się jak nigdy, podszedł do nich i wrzasnął tuż nad głową bruneta, który mocno się wystraszył.

-Jungkook, do cholery, gdzie ty się podziewasz?! Robisz mi awantury, a sam znikasz, Bóg wie gdzie i z kim!

-O, Taehyungie, to jest Baekhyun.

-My się już znamy -mruknął szatyn, spoglądając złowrogo na uśmiechniętego chłopaka. Baekhyun był największym wrogiem Kima od czasów liceum. Wcześniej przyjaźnili się mocno, siedzieli w jednej ławce, robili razem wszystko. Jednak w ostatniej klasie Tae zakochał się na zabój w pewnym chłopaku. Opowiedział o tym Byunowi, a w następny tydzień zobaczył ich całujących się w szatni. Baekhyun doskonale wiedział, co robi i że rani tym swego przyjaciela. Od tamtej pory zawsze musiał być lepszy od szatyna. On był bardziej popularny w szkole i nawet wygrał konkurs na najlepiej ubraną osobę, choć większa część jego stroju była po prostu skopiowana z Taehyunga, który wcale nie ubierał się gorzej od niego. Kiedy wybrali ten sam kierunek studiów, Baek balangował całymi nocami, a rano odsypiał opuszczając wykłady. Gdy nadeszły egzaminy, po chamsku rozpłakał się przed komisją i dostał pięć na tzw. ładne oczy, podczas gdy Tae miesiącami zakuwał materiał, a skończył z czwórką. W końcu w pracy to Byun brał lepsze zlecenia tylko dlatego, że miał znajomości, gdzie trzeba, a Kim dostawał nudne i mało ważne prace.

-Baekhyun, skąd się znacie z Taehyungiem? -spytał Jungkook.

-Nie ważne, później ci opowiem -wtrącił sucho szatyn -A ty co tu robisz, żmijo wredna? -zwrócił się do czarnowłosego.

-A tak sobie rozmawiam z tym oto przystojnym i miłym chłopakiem.

-Właśnie, my tylko...

-Cicho bądź Jungkook, nie wtrącaj się. Z tobą pogadam w domu. -Kook nie wiedząc, o co chodzi, skulił się i siedział cicho, jak mysz pod miotłą.

-Uuuu...

-Stul pysk!

-Tae, no no, od tej strony to cię nie znałem. A tak w ogóle to awansowałeś na niańkę, czy przyzwoitkę?! -Baekhyun mało nie wybuchnął głośnym śmiechem.

-Odpierdol się kurwa od MOJEGO chłopaka raz na zawsze, bo zobaczysz, do czego jeszcze jestem zdolny. -warknął szatyn.

-O, to twój chłopak? Trafiło się ślepej kurze ziarno. No, gdybym wiedział, ze chodzisz z tym uroczym króliczkiem, to już dawno leżelibyśmy w łóżku, ja na górze, a on na dole! -na te słowa Taehyung złapał czarnowłosego za koszulkę i już miał mu nieźle przyłożyć, ale w ostatniej chwili złapał go Jungkook. O ile Kim nie wyglądał na silnego, tak Kook, który chucherkiem nie był, ledwo mógł go utrzymać. Z wielkim trudem odciągnął szatyna od tamtego chłopaka i niemalże siłą zabrał go do domu.

-Wow, Taehyungie, co to było?! -zapytał Jeon, kiedy szatyn się nieco uspokoił.

-To był mój były przyjaciel, tchórz i podła świnia.

-Czego tak mówisz?

-Bo mi w liceum z premedytacją odbił chłopaka. Zresztą, nie warto o tym mówić. A jak ty w ogóle go spotkałeś?

-Po prostu wpadliśmy na siebie.

-Uważaj, bo uwierzę. I on był ważniejszy niż cały świat?! Książę Jungkook nawet nie raczył mi SMS-a napisać, że żyje! Miesiąc temu robisz mi awantury, a teraz sam znikasz, nie wiadomo gdzie!

-O, czyżbyś był o mnie zazdrosny? -Kook uśmiechnął się seksownie i przegryzł wargę.

-Nie, kurwa, robię ci awantury bez powodu... i szukam cię po całym Seulu, bo mnie obchodzisz tyle, co zeszłoroczny śnieg!

-No już dobrze, przepraszam. Masz rację, mogłem do ciebie napisać, żebyś się nie martwił.

-I obiad zupełnie wystygł. Ugotowałem jagnięcinę. -mówił Taehyung, a w jego głosie słychać było smutek.

-No jeszcze raz przepraszam. Buziak na zgodę.

-Wiesz, przez chwilę chciałem ze złości wysłać cię wieczorem na kanapę, ale już mi przeszło. -przyznał szatyn.

-To może zanim odgrzejesz obiad, chodźmy na kanapę?

-Po co?

-Domyśl się -szepnął Kimowi do ucha i złapał go za udo, a jego ręka jechała coraz wyżej i wyżej...

~~~

Widzę, że trochę osób czyta moje opowiadanie i bardzo się cieszę z tego powodu. Jeśli Wam się podobało, to wstawcie w komentarzach tę oto buźkę ,,=D" lub inny uśmieszek. Piszcie też, co dotychczas podobało Wam się najbardziej :)

Nad morzem w Busan~taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz