XX

44 3 0
                                    

Taehyungowi udało się w końcu zaciągnąć bruneta do poradni psychiatrycznej, mimo że Jeon bronił się przed tym rękami i nogami.

-No cóż, nie wygląda to najlepiej. -zaczął Yoongi po dosyć długiej rozmowie z Jungkookiem. -Tak, jak przypuszczałem, schizofrenia. Będziesz musiał być pod moją stałą kontrolą i przypiszę ci leki, które złagodzą objawy. Dobrze by było, gdybyś miał zaufaną osobę, która by się tobą zajęła. -zwrócił się do szatyna. -Myślę, że można na ciebie liczyć, Taehyung.

-Oczywiście.

-Wasze życie teraz mocno się zmieni. Opieka nad schizofrenikiem jest bardzo ciężka. Potrzeba dużo cierpliwości oraz siły zarówno psychicznej jak i fizycznej. Dla Jungkooka najlepsze będzie wpadniecie w rutynę. Codzienne czynności muszą być wykonywane mniej więcej o tych samych godzinach i tak dalej. Zalecam unikanie silnego stresu oraz nerwów, a także omijanie miejsc i unikanie przedmiotów, które będą ci przypominać o przeszłości. W twoim przypadku to będą metalowe figurki i wyższe piętra. Gdyby Jungkook znów zaczął coś lub kogoś widzieć, trzeba mu podać te leki i uspokajać go. Będziesz musiał powoli i dobitnie tłumaczyć swojemu chłopakowi, co jest rzeczywistością, a co urojeniem. Niestety, Tae, to trochę jak walka z wiatrakami. Dobrze by było, gdyby Kook nie miał nic pod ręką, szczególnie chodzi mi o niebezpieczne przedmioty. Najlepiej, gdybyście mieli coś, co pomoże cię uspokoić, np. łagodna piosenka, czy coś takiego. Z czasem Jungkook powinien nauczyć się rozróżniać, co jest rzeczywistością, a co urojeniem. I bez paniki, da się z tym żyć. Jak chcecie, to dam wam numer do innych pacjentów ze schizofrenią, którzy radzą sobie całkiem nieźle, będziecie mogli porozmawiać i rozwiać wasze wątpliwości. A my widzimy się za dwa tygodnie, Jungkook. Miłego dnia.

-Dziękujemy bardzo. -uśmiechnął się Tae i wyszli z gabinetu Yoongiego. Od razu pojechali na komendę przedstawić całą sytuację szefowi Jeona. Było oczywiste, że brunet nie może pracować, przynajmniej na razie. Obaj chcieli, żeby informacja o chorobie chłopaka pozostała w tajemnicy, jednak to nie było takie łatwe.

W mediach rozdmuchali sensację -policjant schizofrenik. W co drugim programie telewizyjnym i w każdej gazecie było zdjęcie Jungkooka, a także informacja o nim jako główny temat. Jeon stał się sławny na cały kraj i nie mógł odpędzić się od dziennikarzy. Za wszystkim stał Park Bogum, który już wyszedł z więzienia za kaucją. Miał on przyjaciół na komendzie i stąd dowiedział się o brunecie.  Z zemsty od razu poleciał do prasy, która nie zostawiła na policjancie suchej nitki. Dodatkowo Bogum nasyłał coraz to innych dziennikarzy na zmęczonego już tym Kooka.

Taehyung był już na granicy wytrzymałości, kiedy kolejna hiena dziennikarska zapukała do ich drzwi.

-Na miłość boską, niech pan da nam w końcu święty spokój! -mówił wściekły.

-No ale tylko pięć minut, bardzo proszę. -błagał dziennikarz, ukradkiem robiąc zdjęcia swoim telefonem. Gdy szatyn to zauważył, spojrzał ostro na nieproszonego gościa, odwrócił się w stronę mieszkania i z półobrotu z całej siły uderzył go pięścią w twarz.

-Tae, zostaw go, nie warto. Jeszcze do mediów zaniesie,  że go pobiłeś. -brunet objął swojego chłopaka mocno i delikatnie go przesunął, szepnąwszy mu do ucha: -Genialny prawy sierpowy.

-A pan niech nas więcej nie nachodzi, bo inaczej porozmawiamy. -Jeon spojrzał na scyzoryk leżący na szafce. Dziennikarz najwyraźniej właściwie odczytał ten gest, gdyż nieco pobladł. -A teraz żegnam pana! -i trzasnął mu drzwiami przed nosem.

-Jak można być tak upartym?  -zastanawiał się głośno Taehyung. -No nic, idę do wanny. Gorąca kąpiel mi pomoże. Idziesz ze mną?

-Nie dzisiaj Taeś. Po wizycie u Yoongiego jestem wykończony. -szatyn zniknął za drzwiami łazienki i słychać było szum wody. Nagle Kook usłyszał dźwięk Skype'a. To był Seokjin.

-O cześć, miło, że dzwonicie.

-Cześć, co tam u ciebie? Jak się trzymasz Jungkook? -pytał Jin.

-Jakoś. Muszę się jakoś trzymać dla Tae, ale powoli już nie daję rady. Jeszcze ten dziennikarz...

-Jaki dziennikarz?

-Nie ważne, naprzykrza mi się taki jeden i opublikował w internecie, że mam schizofrenię, szuja wredna.

-Jungkook, jakbyś sobie z nim nie radził, to... -zaproponował blondyn.

-O nie, Namjoon! Dałeś słowo, że kończysz z tym!

-Dobrze, ale chcę, żebyś wiedział, że gdyby coś, to zawsze służę pomocą.

-Dzięki, ale na razie sam sobie z tym poradzę.

-A jak Taehyung? -pytał różowowłosy. -Właśnie, gdzie on jest?

-Kąpie się. Ale nie jest z nim najlepiej. Widzę, że mocno cierpi. Obwinia się o moją chorobę, choć to nie przez niego. I jest już bardzo zmęczony tym ciągłym pilnowaniem mnie.

-To może wpadniemy do was, albo ty przyjedziesz do Busan?

-Nie, nie przyjeżdżajcie. Tae ma i tak dużo na głowie, a nie chcę dokładać mu obowiązków. Do Busan niekoniecznie mogę pojechać. Mój chłopak nie spuszcza mnie z oka, a nie może teraz wziąć urlopu. Nie puści mnie tam samego ze względu na wspomnienia, Jin, ty wiesz.

-Tak... -odpowiedział smutno. -No, to trzymaj się Kook i odpoczywaj. Na razie!

-Cześć! -rzucił ze sztucznym uśmiechem na ustach. Starał się stwarzać pozory radosnego, ale w rzeczywistości wszystko się w nim rozdzierało na strzępy. Czuł się odpowiedzialny za cierpienie Kima i nie mógł tego znieść. Chodził ze sztucznym,  radosnym wyrazem twarzy, gdyż nie chciał pokazać swojej słabości starszemu. Dodatkowo miał problemy finansowe. Powoli zaczynało brakować pieniędzy na bieżące wydatki. Tae wprawdzie zarabiał, ale zbyt duże sumy to nie były, a mieszkanie w apartamencie w luksusowej dzielnicy kosztuje. Kook stracił pracę, a przez rozgłos medialny cała Korea wiedziała o jego chorobie. Nikt więc nie chciał go zatrudnić, nawet do krojenia cebuli czy wywożenia śmieci. Próbował wziąć się za sztukę: namalować kilka obrazów lub wykonać parę rzeźb i sprzedać to w internecie, jednak nie było to takie łatwe. Jungkook pięknie śpiewał, ale od czasu tej pamiętnej sceny z Yoogyeomem głos mu się łamał i nie potrafił właściwie trafiać w dźwięki. Mógłby ewentualnie prowadzić bloga, ale o czym? Znał się tylko na morderstwach. Do tego musiałby wychodzić z domu, a panicznie bał się, że choroba da o sobie znać w najmniej odpowiednim momencie. Nie chciał też przywoływać bolesnych wspomnień, bo każde jego myśli prędzej czy później zaczynały krążyć wokół jego zmarłego chłopaka lub Taehyunga. No po prostu czarna rozpacz. Nie miał już siły dłużej tego ciągnąć. Postanowił w końcu powiesić buty na drzewie.

Nad morzem w Busan~taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz