XXI

89 5 0
                                    

Bladym świtem, gdy szatyn jeszcze spał, Kook wyszedł z domu biorąc trzy opakowania tabletek nasennych starszego. Powiesił swoje timberlandy na drzewie rosnącym za domem i poszedł nad rzekę. Długo siedział na moście z nogami zwisającymi ku wodzie myśląc o całym swoim beznadziejnym życiu. Wziął do rąk jedno opakowanie leku, potem drugie i trzecie.

-Ale ze mnie tchórz -mówił, patrząc na puste, papierowe kartoniki. -Nawet nie mam odwagi się powiesić, rzucić z dachu lub wbić sobie nóż prosto w serce... -zaczął się kołysać siedząc, najpierw delikatnie, potem coraz mocniej, tak, że o mało nie wypadł. -Woo! Kręci się jak kiedyś na karuzeli z Taesiem... Trochę szkoda, że już nigdy razem tam nie pójdziemy.

Po chwili wstał, ale zakręciło mu się mocno w głowie, więc złapał się barierki. Cały czas patrzył w spokojny nurt rzeki. Przypomniał sobie, że ma w kieszeni mały scyzoryk i postanowił pójść do pobliskiego lasku podciąć sobie żyły. Zrezygnował z mostu, bo uznał to za banalne, a poza tym Tae będzie go tam na pewno szukać i nie chciał być na widoku. Szedł między brązowymi pniami coraz bardziej chwiejąc się od tabletek, które niedawno zażył.

Brunet szedł już dłuższą chwilę po wilgotnym mchu, powtarzając sobie w głowie tylko to jedno słowo: ,,tchórz''. Czasem potykał się o gałęzie leżące na ziemi lub po prostu o własne rozwiązane sznurówki. W pewnym momencie przystanął, a w jego oczach zaczęły tańczyć najpierw małe, później coraz większe łezki.

-Och Jungkook, tak się na tobie zawiodłem. -odezwał się głos zza drzewa. Jeon odwrócił głowę w tamtą stronę i ujrzał znajomą czuprynę, te czerwone usta i pociągające ciało, które zakrywała ciemna koszulka.

-A co ja takiego zrobiłem? -zapytał brunet.

-Pamiętasz, mówiłeś mi, że jestem twój jeden jedyny, na zawsze. Lecz teraz widzę, że w twoim sercu mieszka ten szatynek.

-Wiesz, że nigdy nie przestałem cię kochać.

-Do prawdy? A te wszystkie buziaczki, słodkie słówka i komplemenciki w jego stronę?

-Jesteś o mnie zazdrosny, Yoogyeom?

-Tak samo, jak ty jesteś zazdrosny o Taehyunga, a przed kilkoma laty byłeś też i o mnie. Swoją drogą, Kim to świnia.

-Nie mów tak o nim! -warknął Jungkook.

-Ale nie będę przeczył faktom. Już zapomniałeś o Jiminie? Niby to tylko przyjaciel, ale Tae przylatuje do niego na każde jego westchnienie a nawet i bez powodu. Nie zastanawia cię to?... A ten Baekhyun? Dlaczego ten szatyn tak się wściekł, kiedy tylko z nim rozmawiałeś?

-Może dlatego, że raczej się nie lubią?

-Albo Taehyung bał się, że mu odbijesz tego czarnowłosego przystojniaka.

-E tam. Na pewno nie.

-A skąd wiesz? Może ta jego cała historia, że obaj się nienawidzą, to jedna wielka fikcja? No pomyśl. Bardzo długo byli przyjaciółmi i to dobrymi, i tak nagle zakończyliby ze sobą znajomość przez jakiegoś chłopaka? A gdyby Hoseok, twój kolega, z dnia na dzień odbiłby ci Kima, to gniewałbyś się na niego tyle lat, czy po jakimś czasie życzył szczęścia na nowej drodze życia, bo tak robią prawdziwi przyjaciele? I ty nadal uważasz, że ten szatyn jest w porządku?

-Taehyung jest najlepszym, co mnie spotkało, może poza tobą. Szczerze go kocham i już nie mogę patrzeć, jak cierpi z mojej winy. W ogóle to ja przynoszę ludziom tylko nieszczęście. To przeze mnie wypadłeś z tego balkonu, Jin mógł zginąć, kiedy RM pojechał do Busan szukać mnie, Tae ma ze mną teraz urwanie głowy...

Nad morzem w Busan~taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz