XVI

58 3 0
                                    

Namjoon powoli szedł po plaży. Był środek nocy, jednak latarnie przepięknie oświetlały złocisty piasek, sprawiając wrażenie, jakby już nadszedł dzień. W pobliżu nikt się nie kręcił, co było dość nadzwyczajne, gdyż ludzie w gorszą pogodę przychodzili posiedzieć na plaży i słuchać delikatnego szumu fal. A pogoda dzisiaj była fantastyczna. Było dosyć ciepło jak na nocną porę, lecz co raz to powiewała delikatna bryza niosąca chłodne powietrze zmieszane z drobnymi kropelkami wody. Ciepły piasek regularnie oblewała chłodnawa fala, od czasu do czasu zostawiając na brzegu małe, białe muszelki.

Namjoon teraz szedł sam, wsłuchując się w delikatny śpiew drzew, któremu akompaniowały fale. Nagle coś, a raczej ktoś zaszeleścił w krzakach. Blondyn podszedł tam i zobaczył mężczyznę ubranego w różową koszulkę i czarne, krótkie spodenki. Chłopak spał z czarną czapką na twarzy.

-Pewnie to plażowicz, który zasnął podczas wypoczynku, hehe. Nie będę go budzić, niech się wyśpi chłopak. -pomyślał Namjoon i uśmiechnął się. Już miał odchodzić, jednak jeszcze raz spojrzał na tego śpiocha. Był on taki bezbronny. Blondyn poczuł się nieswojo. Korciło go, żeby pobawić się tym chłopakiem, jak niegdyś swoimi ofiarami. Już długo nie używał pistoletu, który ze sobą przywiózł, ale nie złamie słowa danego Jinowi. Schylił się, żeby zdjąć czapkę z twarzy leżącego, lecz nagle poczuł, że za pasem ma swoją broń. Wyprostował się szybko i wziął przedmiot do ręki. Pistolet był naładowany.

Namjoon miał mieszane odczucia. Szczerze kochał Seokjina i nie chciał łamać obietnicy, którą mu złożył. Z drugiej jednak strony będąc w Busan, od pewnego czasu zaczął się nudzić. Recepcjonista pracował dosyć dużo, sezon wakacyjny był w pełni i hotel aż pękał w szwach od ilości turystów z całego kraju. Chłopak miał istne urwanie głowy, nie było go całymi dniami, a kiedy już udało mu się w końcu wyrwać od pracy, to szybko szedł coś zjeść i wracał z powrotem do sterty dokumentów i nadzorowania wszystkiego. Wieczorami po prostu padał na twarz i nie miał siły już wyjść nawet na plażę oddaloną jakieś pięćdziesiąt metrów od budynku, by obejrzeć razem z Namjoonem piękny zachód słońca. Blondyn mógł co prawda samemu chodzić na takie spacery lub gdzieś na miasto, ale co to by była za frajda bawić się bez osoby, która sprawia, że nasz świat nabiera kolorów i wydaje nam się lepszy?

Dawniej, gdy RM jeszcze zabijał, wyższy zawsze miał jakieś zajęcie. Najpierw wybierał sobie ofiarę. Mogła to być nawet zupełnie przypadkowa osoba, która na swoje nieszczęście przeszła obok blondyna. Kiedy cel został wybrany, Namjoon śledził go i poznawał jego zwyczaje. Potrafił dla zabawy i większej przyjemności tygodniami łazić niby przypadkowo za różnymi osobami, a gdy nadarzyła się dogodna okazja, proponował im, że może podwiezie do domu piękną panią z zakupami lub dyskretnie wpychał w ciemne zaułki nawet postawnych mężczyzn. Potem uderzał ich w tył głowy, by stracili przytomność i wywoził do opuszczonych budynków. Swoje ofiary czasem przywiązywał do krzesła i torturował, po czym łaskawie skracał ich cierpienie poprzez kulkę w ich głowie, a czasami używał ich jako tarczy strzelniczej i nigdy nie pudłował. RM dostawał też anonimowe zlecenia za grube tysiące na ważniejsze osoby. Wtedy brał karabin snajperski i mierzył do celów z okien sąsiednich budynków. Nigdy nie było świadków, nie pojawiał się na nagraniach kamer ulicznych, a po robocie znikał jak duch. Przy broni mniejszego kalibru zawsze używał tłumika i zacierał wszelkie ślady, a niekiedy nawet podsuwał mylne tropy, robiąc w konia całą policję w kraju. Był tak dobry, że mundurowi nie mogli go dorwać już kilka miesięcy.

Teraz trochę tęsknił za tym dreszczykiem emocji, kiedy mierzył do swoich ofiar i kiedy jednak istniała możliwość, że gliny zrobiły jakieś postępy w śledztwie, i tymi nagłówkami w gazetach: ,,RM znów atakuje. Kolejna kompromitacja Seulskiej policji''.

Nad morzem w Busan~taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz