Sherlock and Mycroft's mother dies [t]

1.7K 130 8
                                    

John nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Właśnie dowiedział się , że tego dnia, wcześnie rano zmarła mama Sherlocka. Było późne popołudnie, a Mycroft dopiero teraz postanowił przekazać swojemu młodszemu bratu wiadomość o jej śmierci. Oczy byłego żołnierza spoglądały raz po raz na postać lekko otyłego mężczyzny z parasolką, następnie na Sherlocka siedzącego w swoim fotelu. John chciał zobaczyć jak młodszy z braci zniesie wiadomość, której Mycroft nawet nie starał mu się przekazać w jakkolwiek delikatny sposób. Zazwyczaj wyrazista twarz Sherlocka była teraz całkiem blada. Jego szaro-niebieskie oczy wpatrzone były w otwarte drzwi obok których siedział w swoim fotelu John, drzwi, które prowadziły na schody i do wyjścia z mieszkania. Mycroft zrozumiał skierowaną do niego aluzję młodszego brata i wyszedł natychmiast po przekazaniu mu złych wieści.

Oczy Johna śledziły pozbawioną taktu postać z parasolką. Dopiero gdy Mycroft opuścił pokój w którym się znajdowali John spojrzał na swojego przyjaciela. Detektyw-konsultant siedział w swoim fotelu. Oparł swój policzek na zaciśniętych knykciach prawej ręki. Dłoń Sherlocka drżała, a ściśnięta była tak mocno, że końce jego palców zaczęły robić się białe.

John zdecydował, że najlepszą rzeczą którą może w tej sytuacji zrobić będzie zachowanie ciszy. Jego oczy złagodniały, gdy stał się światkiem jak bariera ochronna jego przyjaciela rozpadła się; John z ciężkim sercem patrzył jak słone łzy zbierały się w oczach Sherlocka spływając po jego policzkach, koniuszkach palców, gromadząc się na brodzie i kapiąc na białą koszulę mężczyzny. John wstał, podszedł do przyjaciela trzymając w ręku paczkę chusteczek, które zabrał z kominka. Tylko dzięki niewiarygodnemu wysiłkowi, godnemu Herkulesa detektyw powstrzymał się od wzięcia proponowanej przez przyjaciela chusteczki. Wiedział, że gdyby otarł łzy było by to jedynie dowodem na to, że rzeczywiście płakał.

„Sherlock", głos Johna zabrzmiał łagodnie, kiedy zwracał się do współlokatora. Stał nadal parę metrów od niego, chcąc dać mu przestrzeń, gdyby ten odmówił współpracy. „Sherlock" , spróbował ponownie nie otrzymawszy wcześniej odpowiedzi, „spójrz na mnie". Detektyw zmusił swoje czerwone, załzawione oczy do skupienia uwagi na postaci przyjaciela. Gdy zobaczył jego współczujące oblicze ostatecznie poddał się uczuciom. Skulił się w fotelu, chowając twarz w dłoniach.

John odruchowo podszedł bliżej przyjaciela i łagodnie położył swoją dłoń na jego ramieniu. Nie widział sensu w zapewnianiu go, że wszystko będzie w porządku. To nie było to, czego detektyw teraz potrzebował. Potrzebował zapewnienia, że John będzie tam, razem z nim bez względu na wszystko, że zachowa się tak jak powinien postąpić Mycroft.

Sherlock szlochał. Otucha dodawana przez przyjaciela jeszcze bardziej potęgowała strumień łez spływający po twarzy detektywa. John czekał cierpliwie, aż jego przyjaciel skończy, nie chcąc mu przeszkadzać, nie chcąc pozwolić na to, by Sherlock tłumił swoje emocje. Kiedy szloch stał się głośniejszy John opuścił swoją pozycję u boku przyjaciela i zamknął drzwi prowadzące na korytarz, by zapewnić Sherlockowi prywatność. Następnie wrócił do niego. Przykucnął naprzeciw niego i łagodnie złapał detektywa za ręce, gładząc je opuszkami palców.

„Spójrz na mnie" , głos Johna był cichy i spokojny. Sherlock niepewnie podniósł wzrok na przyjaciela. „Nie ma nic złego w tym, że płaczesz", powiedział John , chcąc dodać detektywowi otuchy. „Nie musisz się wstydzić, jestem tu i nie zostawię cię z tym samego".

Sherlock skiną głową, przyjął chusteczkę, którą mężczyzna na powrót do niego wyciągną i wytarł swoje oczy i nos. John został przy nim, nadal trzymając jego dłonie. Powoli i troskliwie uspokajał go, powtarzając „Jestem przy tobie, zawsze będę". Cierpliwie czekał, a kiedy detektyw wreszcie usnął w jego ramionach słońce zaczynało już świtać.

Deduction of love ~ Johnlock/Mystrade - One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz