Jego jedyny sentynent #1

447 27 6
                                    

Mycroft Holmes siedział w swoim gabinecie popijając ulubioną szkocką. Dochodziła godzina dwudziesta. Na dziś miał już dość pracy, intryg i spotkań. Zostało mu jednak jeszcze jedno, ostatnie, ale najważniejsze. Miał spotkać się z najniebezpieczniejszym człowiekiem w kraju.

"Charles Augustus Magnussen" - cóż za... miła niespodzianka.

Powiedział lodowato przez zaciśnięte zęby.

- Panie Holmes obydwaj doskonale wiemy, że mnie Pan oczekiwał. Ja równieś bardzo cieszę się z naszego spotkania... Majki.

Odpowiedział z uśmiechem brodaty mężczyzna w okularach przyglądając się siedzącej za biurkiem postaci.

Mycroft skrzywił się i bezwiednie zacisną prawą dłoń na swoim kolanie.
- Panie Magnussen czy był by Pan uprzejmy zwracać się do mnie moim pełnym imieniem i nazwiskiem. Nie przywykłem do takiego spoufalania się. Jeśli tak to możemy przejść dalej...

Nie dokończył zdania. Przerwał mu głośny śmiech stojącego przed nim biznesmena.

- Czy mogę wiedzieć co wydało się Panu tak zabawne?

Zapytał starając się by w jego głosie nie wybrzmiała irytacja.
Jego "gość" uśmiechnął się pobłażliwie.

- Będę zwracał się do Ciebie tak jak zechcę. Dokładnie tak jak mi się podoba. A wiesz dla czego MAJKI? Bo sprawia mi to nieopisaną przyjemność. Och tak. Wstań i podejdź tu do mnie. Natychmiast. I nawet nie próbuj udawać, że tego nie zrobisz bo obydwoje doskonale wiemy, że w porównaniu ze mną jesteś nikim.

Mycroft wstał bez słowa i staną przed szeroko uśmiechniętym gościem. Głowę trzymał wysoko. Nawet najmniejszym drgnieniem mięśni na twarzy nie dał po sobie poznać jak bardzo upokarzająca jest ta sytuacja. Wiedział, że tego Magnussen chce w tej chwili najbardziej. Chce zobaczyć wielkiego Mycrofta Holmesa upokorzonego i zdanego na jego łaskę. Ale jeszcze nie teraz. "Nie do puki mam tu coś do powiedzenia" - pomyślał Mycroft.

- Ależ Ty nie masz tu nic do powiedzenia. Byłem przekonany, że ustaliliśmy to już dawno... Nie każ mi przypominać co się stanie jak nie będziesz robił tego czego od Ciebie oczekuję. Zdziwiony? Nauczyłem się najwidoczniej czytać w twoich myślach Holmes.

Mycroft stał przed mężczyzną z niezmiennie obojętnym wyrazem twarzy. Pozostała mu w tej chwili jedynie ta obojętność. Bardzo chciał wsunąć rękę pod biórko i odnaleźć palcami czerwony guzik wzywający ochronę. Wystarczyło by kilka kroków żeby pozbyć się niechcianego gościa. Wiedział jednak że jest to niemożliwe. Magnussen miał rację. Mógł z nim robić co tylko chciał, bo znał jedyną słabość Mycrofta. Sherlock.

- Majki, Majki, Majki... Nie patrz na mnie jak bym miał ci zrobić krzywdę. Twój braciszek jest bezpieczny. Oczywiście do puki będziesz grzeczny. W każdym razie za nim przejdziemy do interesów... mam ogromną ochotę pstryknąć Cię w ten duży nos, nie masz nic przeciwko? No dalej nie daj się prosić, zrób to dla Sherlocka.

Mycroft nadal stał nieruchomo wpatrując się z nienawiścią w swojego przeciwnika. W końcu jednak pochylił głowę w jego stronę.

- Następnym razem musisz reagować szybciej mój drogi, A teraz pozwól że wytłumaczę ci wszystko jeszcze raz. Sherlock to twoja jedyna słabość. Jego utrata złamie ci serce. Nie przeżył byś gdyby coś mu się stało. Doskonale też wiesz, że słabością Twojego braciszka jest dr. Watson. Wiesz też że mam wszelkie środki i możliwości, żeby go... zlikwidować. John pożegna się z życiem za jednym skinieniem mojego palca. A Ty będziesz patrzył jak twój ukochany braciszek umiera od środka. Będziesz przyglądał się jak popada w coraz większy nałóg narkotykowy aż w końcu zaćpa się na śmierć ale zanim zdechnie przypomnę mu kto jest za to wszystko odpowiedzialny. Sherlock umrze więc wiedząc, że jego kochamy starszy braciszek mógł ocalić Johna Watsona. Dla tego teraz pozwolisz mi pstryknąć się w nos. Pozwolisz mi się upokorzyć. Będziesz wykonywał wszystkie moje polecenia z uśmiechem na ustach. Tak Mycroft będziesz to robił bo jesteś moją własnością i pierwszy raz w życiu wiesz, że przegrałeś.

Biznesmen pstryknął nachylonego przed nim mężczyznę w nos. Drugi raz, trzeci. Uwielbiał znęcać się nad swoimi ofiarami. Kochał patrzeć jak ich psychika powoli się łamie, oglądanie jego największego wroga skórczonego przed nim dawała mu prawie erotyczną przyjemność.

- Ach ta zabawa chyba nigdy mi się nie znudzi. Teraz policzek Majki pamiętaj dla Sherlocka... O A teraz w ucho, A potem w oko...

Po kilku minutach "zabawy" Magnussen uderzył Mycrofta w twarz otwartą dłonią na co młodszy mężczyzna syknął z bólu. Biznesmen zaśmiał się tylko i obszedł biurko Holmesa po czym zajął jego miejsce na wspaniałym obrotowym fotelu.

- No skoro jesteśmy już w tym moim gabinecie, w którym łaskawie pozwalam Ci pracować zlecę ci teraz nowe zadanie. Oczywiście wykonasz je bez mrógnięcia okiem... Masz zdobyć dla mnie kody nuklearne ale nie te wasze Angielskie. Te już mam nie martw się. Chce kody nuklearne jedynego znaczącego, zachodniego państwa. Przynieś mi kody Stanów Zjednoczonych. Jeszcze nie wiem do czego ich użyję. Raczej nie zamierzam wywoływać wojny... Spokojnie jestem tylko niegroźnym biznesmenem zbierającym... aktywa. A Ty mój drogi pociągnij za sznurki w MI6, CIA. Pogadaj z kim trzeba. Masz czas powiedzmy do... końca tygodnia.

Po tych słowach Magnussen wstał, przygładził włosy i minął Mycrofta nie omieszkając wcześniej uszczypnąć jego policzka. Za nim zatrzasnęły się drzwi Holmes usłyszał jeszcze raz to znienawidzone przez siebie zdanie:

"Nigdy nie zapominaj, że należysz do mnie"

***
Od spotkania w gabinecie minęły dwa dni. Mycroft doskonale zdawał sobie sprawę, że nie może dać Magnussenowi tego, czego ten od niego oczekiwał. Nie tym razem. Kody nuklearne mogące wywołać trzecią wojnę światową muszą pozostać bezpiecznie ukryte. Nawet on nie chciał ich poznać. Tak to prawda mógł by je zdobyć. Wystarczyło tylko trochę zachodu i znów miał by prawdopodobnie spokój na kilka miesięcy. Z Magnussenem znali się od roku. Od roku Mycroft dostarczał mu różne informacje, które biznesmen gromadził w tylko sobie znanym miejscu. Holmes nie wiedział gdzie te tajne krypty się znajdują. Jego ludziom udało się tylko potwierdzić ich istnienie. Nikt jednak nie znał miejsca ukrycia tych wszystkich zbiorów zakazanej wiedzy. Nikt oprócz samego Magnussena.

Mycroft musiał w tej chwili zapobiedz katastrofie, która niechybnie wydarzy się w przeciągu następnego tygodnia. Jeśli Magnussen dostanie kody świat znajdzie się w potwornym niebezpieczeństwie. Jeśli nie, John Watson zginie A razem z nim Sherlock. Mycroft wiedział, że musi wybrać mniejsze zło. Wiedział że jedynym logicznym wyjściem z tej sytuacji jest poświęcenie swojego młodszego brata. Braciszka którym opiekował się przez całe swoje życie. Genialność planu Magnussena polegała właśnie na tym że była to jedyna na świecie rzecz, której Mycroft nie był w stanie zrobić.

Dla tego pozostało mu dostarczenie kodów nuklearnych i pozostanie zabawką w rękach najpotężniejszego człowieka z jakim kiedyķolwiek przyszło mu się mierzyć.

Chyba, że poprosi o pomoc osobę której zawsze z jakichś powodów ufał. Człowieka, którego Charles Augustus Magmussen nie uważa za niebezpieczeństwo. Człowieka, którego nikt nie obserwuje.

"Gregory Lestrade" - pomyślał Mycroft po czym zaaranżował szybkie spotkanie w ulubionym pubie inspektora.

A teraz czas na trochę dłuższe opowiadanie. Ciekawe jak Mycroft i Gregory poradzą sobie z "najniebezpieczniejszym człowiekiem w kraju" i jaki udział będą mieli w tym Sherlock i John. Wszystkiego dowiecie się już niedługo. Do napisania! 😎❤🥂

Deduction of love ~ Johnlock/Mystrade - One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz