Miałam mu odpowiedzieć gdy za oknem zauważyłam... moją mamę, która wychodziła z samochodu.
- W co się tak gapisz? - powiedział Arno stojąc mnie a zarazem strasząc.
- Jejku, Dorian! Przestań mi tak robić! - nakrzyczałam na niego po czym się słodko uśmiechnął.
- No w końcu! - wyrzucił ręce do góry.
- Ale co w końcu? - zapytałam się go o co dokładnie mu chodzi.
- Powiedziałaś moje imię! - zaczął skakać i krzyczeć na cały dom. A miał to być zwykły dzień.
- Dobra spokojnie, zaraz coś rozwalisz - ostrzegłam go.
- A mogę? - zapytał głupio.
- JASNE ARNO! DAWAJ! - Krzyknęłam i zaczęłam śmiać się oraz turlać po podłodze.
Turlałam się tak dopóki ktoś nie zaczął otwierać drzwi. Oczywiście wiedziałam, że to moja mama ponieważ ją widziałam.
- Cześć kochanie! - krzyknęła moja mama z przedpokoju.
- Cześć mamo - odkrzyknęłam.
- Dzień dobry Pani - przywitał się Dorian, gdy moja mama weszła do kuchni.
- O, witaj Dorianie - przywitała się moja mama po czym posłała ciepły uśmiech. - A czyje są te kwiaty? - spytała moja mama wracając do przedpokoju w celu rozebrania się z odzieży wietrznej, czy jak to tam się nazywa. Ale wracając...
- Moje, dzisiaj rano przyszedł Listonosz i powiedział, że do mnie - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Bardzo piękne, pewnie od Ciebie Dorianie! - powiedziała moja mama patrząc na Arno. A no właśnie nie powiedziałam wam tego, moja mama realizuje od dłuższego czasu plan, który dotyczy by ja i Dorian mielibyśmy być parą.
- Niestety nie proszę Pani - odpowiedział Arno patrząc na moją matkę.
- To pewnie od tego blondyna co ma brata, wiesz ci co się dopiero wprowadzili - rzuciła szybko moja mama.
- Mamo! On na pewno nie, nawet nie zna mojego imienia. Nie znamy się - Krzyknęłam na mamę. Myśli, że jak ktoś się wprowadzi to już od razu musimy chodzić. No tak nie ma!
- Wiesz mamoo my chyba już pójdziemy! Chodź Dorian - rzuciłam szybko po czym wzięłam rękę chłopaka i wybiegłam z domu.
- Nie lubisz swojej matki, że tak szybko wybiegłaś? - spytał chłopak.
- To nie jest tak, że nie lubię jej. Lubię oraz kocham ją tylko wkurza mnie gdy na siłę próbuje znaleźć mi chłopaka - powiedziałam chłopakowi co leży mi na sercu.
- Nie przejmuj się. Może spotkasz swojego chłopaka, bądź już go znalazłaś - powiedział chłopak próbując mnie pocieszyć.
- No może go kiedyś spotkam - powiedziałam patrząc w chmury i rozmyślając.
- Taa, ale no. Gramy jutro sparing z jakąś drużyną z poza Polski. Mam nadzieję, że przyjdziesz i będziesz mi kibicować! Mam rację? - patrzył na mnie z buzią smutnego psa. I właśnie za to go po przyjacielsku kocham, umie rozśmieszyć człowieka.
- Na pewno przyjdę, podniosę twoje morale i tej twojej drużyny. Ale nie no spokojnie Arno, na pewno przyjdę - powiedziałam po chwili ponieważ chłopak posmucił się wtedy gdy nie byłam pewna nazwy jego drużyny.
- Cieszę się, niestety ale muszę już wracać do domu. Przyjdę do Ciebie po południu dać tobie bilet na jutrzejszy mecz - powiedział uradowany po czym zniknął we mgle. Tak akurat miał być ładny dzień i to naprawdę, jednak mgła postanowiła nawiedzić moje jakże KOCHANE miasto.
CZYTASZ
Work, work and work. ||M.G.||
FanfictionBardziej niż cokolwiek innego bolała mnie niesprawiedliwość, bezsporna niesprawiedliwość faktu, że można kochać kogoś, kto mógł odwzajemnić twoją miłość, ale już nie może, bo jest po prostu martwy, i kiedy to sobie uświadomiłam, pochyliłam się...