Reszta dnia minęła normalnie, gdy skończyliśmy lekcje na dzisiaj, ja oraz Arno postanowiliśmy pójść do jego mieszkania. Jego rodzice uważają oraz on sam uważa, że może żyć sam. Sam, czyli rodzinka płaci rachunki a on sobie leży. Znaczy ja to tego układu nic nie mam, nie chodzi tutaj o to, że poleciałam na niego bo ma auto czy mieszkanie, to jest układ między Dorianem a jego rodzicami. Jestem z nim ponieważ zawsze mi się podobał oraz mi pomagał w trudnych chwilach. Nawet teraz gdy leżymy na jego łóżku jest bardzo seksowny.
- Arnuś...
- Tak Sana? - popatrzył się na mnie odkładając telefon na bok.
- Zrobisz mi herbatkę? Proszę.
- No nie wiem, jeśli ładnie poprosisz to pomyślę.
Postanowiłam usiąść mu na kolanach oraz pocałować go w usta.
- A więc o co mnie prosiłaś słońce?
- Prosiłam cię o to byś zrobił herbatę.
- Przekonałaś mnie!
Od razu wstał i wyszedł z pokoju. Dosłownie chwile po tym jak wyszedł ktoś do niego dzwonił, miał wyciszony telefon więc nie wiedział o tym. Na wyświetlaczu było napisane "Mon Amour <3". Nie powiem, że nie ale to mnie troszkę niepokoiło. Postanowiłam jednak nie informować go, że ktoś do niego dzwoni.
Po około 7 minutach wrócił z herbatami. Od razu podał mi mój kubek. Gdy wypiliśmy oboje herbatę, Doriana wzięło na miłości. Zaczął mnie przytulać oraz całować, co mi nie przeszkadzało a i nawet oddawałam przytulasy oraz pocałunki. Było dosyć namiętnie! Arno schodził coraz niżej z pocałunkami, najpierw była szyja potem zszedł na mój obojczyk. Przerwał nam telefon. Dzwoniła ta sama osoba co wcześniej. Postanowiłam się zapytać mojego chłopaka o co chodzi.
- Kto to Arno?
- Bardzo ważna osoba, przepraszam ale muszę odebrać.
- Dobrze nie przejmuj się, odbierz jeśli to ważne.
Odebrał ten telefon i wyszedł z pokoju do kuchni. Postanowiłam go trochę podsłuchać.
- Cześć, wszystko gotowe? ... To dobrze, a kiedy mam się zacząć pakować i pojechać do ciebie? ... Mhm dobrze skarbie to się załatwi! ... Dobrze, też cię kocham mon amour. No pa pa.... -
Rozłączył się, wziął jabłko i zaczął się kierować do pokoju. A jak najszybciej mogłam wróciłam do niego oraz szybko rzuciłam się na łóżko. I wszedł on, bardzo uśmiechnięty.
- Co taki banan na twarzy masz skarbie?
- Nie ważne.
- Kto do ciebie dzwonił?
- Dzwoniła moja nowa agentka, która szuka mi klubu we Francji. I prawdopodobnie chwila moment i będzie wszystko załatwione!
- Bardzo się cieszę!
Żartuje. Nie cieszę się, coś mi tu nie gra. I ja się dowiem co tu śmierdzi!
CZYTASZ
Work, work and work. ||M.G.||
FanfictionBardziej niż cokolwiek innego bolała mnie niesprawiedliwość, bezsporna niesprawiedliwość faktu, że można kochać kogoś, kto mógł odwzajemnić twoją miłość, ale już nie może, bo jest po prostu martwy, i kiedy to sobie uświadomiłam, pochyliłam się...