1.202

41 1 0
                                    

Obudziłam się, byłam w jakimś pokoju
- Co to za pokój? Uhh moja głowa - złapałam się za głowę.
- Obudziła się księżniczka - obróciłam głowę w stronę osoby która to powiedziała, był to Marcus.
- Ile spałam? 
- O wiele za długo! - walnął mi z liścia prosto w twarz.
- To bolało! 
- I miało boleć - znów walnął.
- Co jest z tobą?! - ten tylko się uśmiechnął i znów wykonał ruch.


Cała moja twarz była czerwona od krwi, tylko trzy "małe" uderzenia wystarczyły aby mnie zranić, gdy próbowałam się podnieść do pokoju weszła kobieta, była to Natalie.
- Natalie, pomóż! - ta tylko prychnęła i usiadła w fotelu w którym wcześniej siedział Mac.
- Co ja ci zrobiłam Marcus? 
- Nie wolno podglądać innych gdy się kochają! - tym razem wyciągnął pasek ze swoich spodni, zamachnął się i walnął prosto w biodra, nie miałam siły nawet krzyknąć.

Do pokoju weszła po chwili kolejna osoba, Martinus.
- Skończyłeś z nią? - zwrócił się do Marcusa.
- Za chwilę skarbie - uśmiechnął się do swojego brata.
- Skarbie?! 
- Myślałaś, że cokolwiek do ciebie czuję? - podszedł do mnie i kucnął, dotykając mojego posiniaczonego polika - Sana, Sana, Sana, jeszcze taka głupiutka Sana.
- Skończ z nią, teraz! - krzyknął poddenerwowany Martinus. 
- Jak sobie życzysz - odwrócił się uprzednio do swojego "skarba", a następnie do mnie - żegnaj - zamachnął się i wykonał prosty cios swoją ręką w moją twarz...

Bardzo szybko poderwałam się i spojrzałam w prawo, spał tam Mac. Boże co za ulga, to był jedynie straszny sen. Wzięłam telefon do ręki aby sprawdzić która godzina, była 04:44. Nie zmniejszyłam przed spaniem jasności ekranu przez co obudziłam Maca.
- Sana idź spać, proszę - powiedział chłopak i odwrócił się w stronę okna.
- N-nie mogę, miałam koszmar - wydukałam przyciągając nogi do tułowia i opierając swoją brodę o kolana.
- Jaki koszmar? - chłopak obrócił się w moją stronę, podniósł głowę i popatrzył na mnie.
- To był głupi koszmar, nie ma co opowiadać. Poza tym idź spać Mac, bo się nie wyśpisz a jutro czeka nas długa podróż - pod koniec pisnęłam gdy usłyszałam grzmot, który rozpoczął intensywną burzę.
- Boisz się burzy?
- Noo samej burzy nie, ale nie lubię burzy gdy obudzę się w nocy z powodu złego snu.
- Rozumiem - rzucił krótko - mam cię przytulić czy coś?
- Nie trzeba.
- Jak będziesz chciała abym cię przytulił to po prostu powiedz, nie jestem jakoś najlepszy w te klocki.
- Nie jesteś? Wydawało mi się, że jesteś takim raczej złym chłopcem.
- Złym chłopcem? Ja? Haha! - zaczął poruszać brwiami - Chyba że takich lubisz?
- Wolę miłych takich jak twój brat.
- MARTINUS? Proszę cię!
- A co jest w nim takiego złego?
- No nic, ale to mój brat.
- I co z tego?
- Nic, dobranoc - obrócił się plecami do mnie i poszedł spać.
- Marcuusss.
- Zadzwoń sobie do Tinusa.
- Telefony nie działają!
- Ah no tak, w takim razie..
- W takim razie możesz mnie przytulić abym mogła zasnąć - nie musiałam zbyt długo czekać, a Mac szybkim ruchem obrócił się i przyciągnął mnie do siebie.
- Dobranoc Sana - wyszeptał mi do ucha.
- Dobranoc Maci - uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem i zasnęłam tak samo jak chłopak.

***

Obudził mnie śpiew ptaków za oknem, podniosłam się i rozciągnęłam. Momentalnie mój nos poczuł zapach gorącej herbaty, popatrzyłam na moja szafkę nocną i zauważyłam, że na niej stoi kubek z herbatą. Po chwili ten miły zapach zepsuł dym papierosa, gdy skierowałam wzrok na źródło dostrzegłam Marcusa, który pali przy otwartym oknie.
- Palisz? - spytałam chłopaka, ten na mój głos podskoczył.
- Dzień dobry Sana.
- Dzień dobry Mac.
- Wystraszyłaś mnie, ale wracając palę jedynie gdy się denerwuję albo muszę nad czymś intensywnie pomyśleć - rzekł Marcus kończąc papierosa.
- Intensywnie pomyśleć? - wybuchłam śmiechem.
- Chodziło mi po prostu o to, że muszę coś przemyśleć - powiedział wypuszczając dym.
- To twoja herbata? - spytałam po chwili wskazując na kubek, który stoi obok mnie.
- Jest twoja, ja mam tutaj swoją - odpowiedział biorąc łyk swojej herbaty.

Wzięłam ciepły kubek herbaty do swych dłoni i opierając się o zagłówek. Było mi dobrze, nawet bardzo dobrze. Pyszna herbata przy okazji było cieplutko i jeszcze Mac obok. Nie Sana, już jeden cię zranił w krótkim czasie. Popatrzyłam na Marcusa. Chociaż on może jest inny? Dam mu szansę jeśli będzie chciał, wydaje się naprawdę inny, taki... lepszy? Coś w tym stylu. Rozbudził z moich przemyśleń śmiech chłopaka.
- Długo się tak na mnie patrzysz - stwierdził.
- Myślałam.
- Nad czym? - spytał podnosząc jedną brew nieco wyżej niż drugą.
Powiedzieć mu? Trudno, raz się żyje.
- O nas - rzuciłam krótko.
- O nas? - nieco się spiął.
- No o nas, wiesz, uprawialiśmy już seks, moim zdaniem dobrze się dogadujemy choć krótko się znamy - powiedział prosto patrząc mu się w oczy.
- Wiesz, bardzo cię lubię, byłaś naprawdę świetna, jesteś jedną z osób z którymi dobrze mi się gada ale - zrobił przerwę - ale nie chcę dokonywać pochopnych decyzji, raz się na tym przejechałem, nie mówię, że byłabyś taka sama. Nie odbieraj moich słów negatywnie. Mówiąc to jakoś bardziej szczegółowo, podobasz mi się i to bardzo - pokazał na swoje krocze które ewidentnie było pobudzone, na co się zaśmiałam - lecz potrzebuję czasu by to sobie poukładać. 
- Umm, no jasne, dobra herbata.
- Sana, spokojnie jeśli coś do mnie czujesz to mi to nie przeszkadza, możemy być kimś więcej niż tylko przyjaciółmi, którzy od czasu do czasu sobie powiedzą cześć na ulicy - powiedział chłopak siadając na łóżko obok mnie biorąc przy tym moje dłonie odkładając uprzednio herbatę na szafkę nocną.
- W takim razie kim?
- Nasza przyjaźń może dawać nam korzyści.
- Masz na myśli relację jak para, tylko że nieoficjalnie? 
- Dokładnie.
- Dam ci znać w Trofors, zgoda?
- Tak - uśmiechnął się pogodnie wstając i wracając do okna - A! Bym zapomniał, zasięg już jest, zadzwoniłem do mechanika i naprawił samochód. Coś tam w silniku trzeba było dokręcić. Także jak będziesz gotowa to możemy ruszać.
- Która jest godzina?
Spojrzał na swój zegarek - 11:54 dokładnie.
- Do której mamy pokój?
- Do 12:55.
- Daj mi półgodzinki i jestem gotowa.
- Masz godzinę, nie masz co się śpieszyć.

Wyskoczyłam z łóżka i szybkim krokiem poszłam do łazienki...

Work, work and work.            ||M.G.||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz