1.117

74 5 1
                                    

Około 4 nad ranem znajdowaliśmy się w miejscowości Lærdal, gdzie Marcus tankował samochód. Jak na lato było dosyć chłodnawo, chociaż nie ma co ukrywać, że jesteśmy w Norwegii więc raczej to nic dziwnego.

Mniej więcej po przebytych 100 km od Trofors dostałam wiadomość od cioci, że szybciej załatwiła sprawy w Bergen oraz, że musi udać się do Stavanger i dopiero będzie wracać do domu. To znaczy, że ma opcji żebyśmy się spotkali w Bergen. Mam wrażenie, że ciocia raczej nie przepada za Marcusem, raczej mało osób z tych których poznałam go lubi. Dlatego nie pisałam cioci z kim jadę, napisałam tylko że ze znajomymi jadę na parę dni poza miasto.

Podczas jazdy Marcus często patrzył w moją stronę uśmiechając się, odwzajemniałam uśmiech jednak po kilku razach zaczęło mnie to męczyć. Postanowiłam wtedy patrzeć na drogę oraz się przespać.

Gdy byliśmy na stacji paliw, przeglądałam swoje social media oraz wattpada. Zostałam oznaczona pod jednym fanfiction o jakiś bliźniakach z Norwegii, przeczytałam opis i książka wydawała się dosyć ciekawa aż dodałam ją do biblioteki. Ciekawość mnie zżerała i musiałam przeczytać chociaż jeden rozdział, gdy już miałam wcisnąć przycisk, który to przeniósłby mnie do pierwszego rozdziału, przeszkodził mi w tym mój towarzysz.

- Chcesz coś ze stacji? - spytał chłopak zaglądając do środka przez okno w samochodzie.

- Nie-e, raczej nie, chociaż zobaczę - wysiadłam z samochodu chowając przy tym telefon do kieszeni.

Razem udaliśmy się do budynku. gdy weszliśmy Marcus udał się od razu do kasy, natomiast ja "włóczyłam" się po stacji, szukając jakiś słodkości czy czego innego dobrego. Mój wybór padł na pokrojoną marchewkę na torebce, trochę takie fit ale na to miałam ochotę. Podeszłam do kasy ze swoim produktem kładąc go na ladę.

- Po proszę jeszcze czerwone Marlboro, wino te na samej górze oraz paliwo za samochód na jedynce - powiedział chłopak.

- Te wino? - pokazała kasjerka.

- Nie, o to, Scharzhofberger Auslese Mosel Saar Ruwer 0,75 l - wskazał chłopak.

- Dobrze, a więc za wszystko będzie 2905 koron - powiedziała młoda kasjerka uśmiechając się do Marcusa.

- Co tak drogo? - spytał się chłopak.

- Wino kosztuje prawie 1 400 koron proszę pana oraz za paliwo 1 450 koron. 

Marcus popatrzył się na mnie.

 - Dobra, niech będzie kartą - powiedział chłopak wyciągając kartę z portfela.

Po tym jak Marcus zapłacił za zakupy oraz paliwo wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się w dalszą podróż. Do Bergen zostało nam około 4 godziny a więc będziemy gdzieś między 8 a 9 rano.

***

Gdy jechaliśmy mogliśmy oglądać przepiękne krajobrazy Norwegii, parę razy nawet stanęliśmy obejrzeć je, byliśmy wtedy oparci o maskę samochodu. Marcus miał wtedy swoją rękę na moim ramieniu, a ja byłam w niego wtulona. Było magicznie.

Mając jeszcze godzinę drogi, musieliśmy zjechać, żeby Marcus mógł znów kupić paczkę fajek, i nie, nie wypalił całej. Zapalił może tylko dwie fajki.

***

Po moim zdaniem udanej podróży w której to często się z Marcusem śmialiśmy oraz bardzo dużo się dowiedziałam jaki jest i odwrotnie, on dowiedział się trochę o mnie. Wjechaliśmy do miasto, które było dosyć zadbane, było czysto a ludzie chodzili uśmiechnięci. Udaliśmy się na ulicę Nedberget 551. Bardzo dużo jest domów jednorodzinnych w tym mieście.




Work, work and work.            ||M.G.||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz