- To dom Oliwii? - spytałam się mojego przyjaciela, który akurat zatrzymał się przed domem.
Natomiast on jedynie kiwnął głową.
- Jej rodzice muszą bardzo dużo zarabiać - powiedziałam wpatrując się na bawiących się ludzi.
- Jej ojciec jest lekarzem, a mama prawnikiem z tego co wiem - powiedział parkując samochód na wolnym miejscu - To co, wychodzimy? -
- Ale zimno jest - poczułam chłód tylko gdy Arno otworzył drzwi.
- Masz, ubierz moją kurtkę - Podał mi kurtkę, która leżała na tylnym siedzeniu.
- Dziękuję - powiedziałam bardzo, bardzo słodko. Po czym wysiadłam z auta.
- Chodź, wejdziemy do środka, tam powinno być cieplej - złapał mnie za rękę i poszliśmy w kierunku budynku.
- Masz rację - mimowolnie się uśmiechnęłam gdy Dorian wziął moją rękę. Przy nim czuje się bezpiecznie.
Weszliśmy do domu, wszędzie byli pijani ludzie jak i całujące się pary. Nie powiem, że nie ale było mi trochę smutno. Nigdy nie miałam chłopaka na dłużej. Zawsze coś szło nie tak, a to, że źle się ubrałam, a to, że pisałam z jakimś chłopakiem. Po prostu koszmar, dramat!
- Arnuś? - dotknęłam jego ramienia przez co poczułam, że zrobiła mu się gęsia skórka. - Aż tak na Ciebie działam? Hahaha - lekko się zaśmiałam.
- Bardzo śmieszne... co chciałaś? - spytał się patrząc z góry, no jest trochę wyższy ode mnie.
- Pójdziemy do kuchni się czegoś napić? Proszę.
- No nie wiem...
- Proszę!
- Czy ty chcesz pić alkohol?
- Tak!
- Czy mała Sana chce pić wódkę? Nie mogę na to pozwolić!
Przesadził! Wiem co zrobię!
- Chodź tu na dół wielkoludzie. - po tym jak to powiedziałam schylił się do mnie. Od razu go pocałowałam w usta. Widać, że go to zamurowało - To co, idziemy pić alkohol? -
- Yyy... Eee... jasne skarbie. Co to było?! - spytał zdezorientowany.
- Musiałam cię jakoś zmusić. - uśmiechnęłam się szyderczo - A teraz chodź mój "maczo". -
- Idę.
Weszliśmy do pomieszczenia, na które ludzie mówią kuchnia. Tutaj. Było mniej par całujących się, w sumie to nikogo nie było w kuchni.
- To co Sana, po jednym?
- Mhm. - wzięłam do ręki kubeczek od Arno. Po czym stuknęliśmy się kubeczkami i szybko wypiliśmy. - Jeszcze jednego dawaj Arno.
- Chciałbym, jednak nie mogę.
- A to dlaczego?
- Nie chcę byś była pijana. - dotknął delikatnie mojego policzka.
- Dorian...
- Nie mów tak na mnie...
- Daj mi następny kubeczek, proszę.
- Nie.
- Dobrze! Sam tego chciałeś. Idę poszukać innego towarzysza na tą imprezę.
Wyszłam z kuchni po czym spojrzałam do tyłu. Niestety Arno został w kuchni, myślałam, że będzie chciał walczyć i wyjdzie za mną.
Chodziłam tak z pół godziny po domu, i chyba z każdym się napiłam oraz bawiłam. Byłam kompletnie pijana, siedziałam na krzesełkach na tarasie. Nagle podszedł do mnie mój przyjaciel.
- Zadowolona jesteś? - spytał się patrząc na mnie
- Parzo Kordian! - uśmiechnęłam się głupio do niego.
- Chodź, zabiorę Cię do auta - wziął mnie w stylu panny młodej.
- Arnuś, skarbie, mówił ci ktoś, że masz miękkie usta? - spytałam się go, on w tym momencie się na mnie spojrzał a ja szybko go pocałowałam. Najlepsze jest to, że on oddawał pocałunek, oddawał!!
Oderwaliśmy się od siebie i patrzyliśmy sobie w oczy.
- Jest już późno, zawiozę cię do domu - Powiedział, kładąc mnie na miejscu obok kierowcy w samochodzie.
- Ale ty piłeś Arnuś! - powiedziałam łapiąc go za koszulkę.
- Piłem tylko jednego i to z Tobą, zawiozę nas spokojnie, przenocujemy u mnie. Dobrze, skarbie? - Spytał się zapinając mi pasy.
- Dobrze Dorian - pocałowałam go szybko w policzek.
Arno zamknął drzwi po mojej stronie i usiadł na miejscu kierowcy. Włączył silnik po czym pojechaliśmy w stronę jego mieszkania.
CZYTASZ
Work, work and work. ||M.G.||
FanfictionBardziej niż cokolwiek innego bolała mnie niesprawiedliwość, bezsporna niesprawiedliwość faktu, że można kochać kogoś, kto mógł odwzajemnić twoją miłość, ale już nie może, bo jest po prostu martwy, i kiedy to sobie uświadomiłam, pochyliłam się...