Ten weekend był dla mnie bardzo męczący. Najpierw "sprzątanie" domu, kłótnia z mamą, spotkanie z Dorianem, impreza oraz obudzenie się w jego pokoju. I to tylko w dwa dni! Po tym jak wróciłam w sobie do domu cały czas Dorian do mnie pisał a ja mu nie odpisywałam. Może to był błąd, a może nie. I tak w skrócie minęła mi niedziela, pobudka następnie szybka "ucieczka" i tyle, następnie w domu odpoczywałam oglądając Netflixa.
Ale zbliża się ten najgorszy moment w życiu człowieka, czytaj mnie ucznia. Trzeba wyjść do szkoły. Ponieważ zaczyna się nowy tydzień. Ehh, no nie chce mi się ale trzeba. Ogarnęłam się spakowałam śniadanie i poszłam po rower, tak jeżdżę rowerem do szkoły. Nie mam za daleko a zawsze to dodatkowy ruch, mogę gdzieś zawsze pojechać na przykład do kawiarni. Mam taką ulubioną, jest blisko szkoły i często tam jeżdżę robić referaty jak jakieś dostajemy. Tam mogę się odprężyć i na spokojnie pomyśleć.
Gdy wszedłem do szkoły od razu skierowałam się pod drzwi sali w której zaraz mieliśmy lekcję, a dokładniej wychowawczą. Usiadłam na wolnej ławce, dlatego, że mamy wychowawczą na 08:00 to mało kto przychodzi, wychowawca uznał, że ta lekcja nie jest obowiązkowa. Ja natomiast lubię przychodzić bo można się pośmiać, porozmawiać z wychowawcą, który ma takie super ciało, że o mój Boże! Mój wychowawca to po prostu ciacho. Wszystkie dziewczyny w szkole oglądają się za nim. Jest starszy ode mnie o 10 lat. A wygląda jakby zatrzymał się na 18. Po prostu jest boski co tu dużo mówić. Ale ja nie o tym. Gdy tak siedziałam na ławce, zauważyłam Doriana, który zbliża się w moim kierunku ze swoją ekipą. Zdziwiło mnie to ponieważ Dorian nigdy nie przychodził na tą pierwszą lekcję. Stanął w połowie drogi, powiedział coś swoim kolegom, którzy poszli prawdopodobnie do szkolnego sklepiku, po czym znów kontynuował zbliżanie się do mnie, i usiadł obok mnie, tak po prostu tylko usiadł.
Siedzieliśmy długo w ciszy, sprawdziłam godzinę na zegarku i zostało jeszcze 23 minuty do lekcji. Zdawało mi się, że ten czas idzie coraz wolniej, naprawdę.
- Naprawdę musiałaś tak szybko wyjść w niedzielę? - Popatrzył się na mnie. Ja natomiast patrzyłam w podłogę.
- Dorian, napisałam tobie SMSa, że musiałam wyjść. Przepraszam, że tak wyszło.
- Nic się nie stało Sana.
- Nie jesteś zły?
- Na Ciebie nigdy skarbie!
- Dzięki Dorian. - Przytuliłam go, a na mój gest Dorian się uśmiechnął delikatnie - A właśnie, co ci się stało, że przyszedłeś na pierwszą lekcję?
- Chciałem z Tobą porozmawiać na spokojnie o tym co wydarzyło się w sobotę.
- Wybacz Dorian, to było silniejsze. Nie chciałam.
- Nic nie szkodzi, mi się podobało.
- Będę się pilnować! Czekaj, co? Podobało Ci się to?
- Tak - Uśmiechnął się chytrze w tym samym momencie.
- Ale tak naprawdę?
- Wiesz Sana, zawsze mi się podobałaś. Więc naprawdę mi się to podobało.
- Podobałam ci się?
- Nawet teraz mi się podobasz - W tym samym momencie mnie pocałował.
- Arno j-ja nie wiem co powiedzieć - Zamurowało mnie.
- Sana, czy zostaniesz moją dziewczyną? Proszę - uklęknął przede mną trzymając moją dłoń.
- Tak Arno, zostanę twoją dziewczyną - Od razu się rzuciłam na niego, a on przez to upadł razem ze mną na podłogę.
CZYTASZ
Work, work and work. ||M.G.||
FanfictionBardziej niż cokolwiek innego bolała mnie niesprawiedliwość, bezsporna niesprawiedliwość faktu, że można kochać kogoś, kto mógł odwzajemnić twoją miłość, ale już nie może, bo jest po prostu martwy, i kiedy to sobie uświadomiłam, pochyliłam się...